Strona główna • Puchar Świata

Kamil Stoch: "Tego sezonu nie da się już uratować"

Po absencji w kazachskich Ałmatach, Kamil Stoch powrócił do rywalizacji w Pucharze Świata. We wszystkich czwartkowych seriach był on najlepszym z Polaków, a w serii kwalifikacyjnej na obiekcie im. Adama Małysza musiał uznać wyższość tylko Romana Koudelki. Czy lot na odległość 132,5 metra dał dużo radości?


- Jestem bardzo zadowolony. Trudno nie być uśmiechniętym po takim skoku, a także takiej reakcji kibiców.To jest super, że wykonuję to, co uwielbiam robić, a dodatkowo mogę dawać ludziom radość - stwierdził podopieczny Łukasza Kruczka.

Udało się odpocząć w ostatnich dniach? - Tak. Pod pewnymi względami ten sezon jest zdecydowanie najtrudniejszym w mojej karierze. Szczerze mówiąc więcej było gorszych momentów niż tych przyjemniejszych. Dlatego zdecydowaliśmy z trenerem, iż lepiej będzie jeśli odpocznę, a do tego odświeżę głowę i umysł. Z dawką pozytywnej energii przyjechałem tutaj na zawody.

Ciężko skacze się z chęcią ratowania tego sezonu? - Bynajmniej nie chcę go ratować. Tego sezonu nie da się już uratować, ale można jeszcze czerpać z niego tyle, ile się da. Tyle dobrych momentów, ile tylko możemy. Wierzę, że takich momentów może być jeszcze kilka. Przed nami bardzo przyjemne obiekty, tutaj w Wiśle, a potem w Titisee-Neustadt i Planicy. Może być naprawdę fajnie.

Czy zakończenie sezonu w czołówce jest ważne dla skoczków? - Jest takie powiedzenie, że nieważne jak facet zacznie, ale ważne jak skończy. Ja się tego trzymam.

Jak można ocenić przygotowanie obiektu w Wiśle Malince? - Jeżeli chodzi o przygotowanie samego obiektu, to jestem pod dużym, pozytywnym wrażeniem. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Tak dobrze przygotowanych torów jeszcze chyba tutaj nigdy nie było. Wiadomo, że padający deszcz i dodatnia temperatura będą powodować rozmiękanie zeskoku, ale jest bezpiecznie. Ponad 130 metrów można wylądować telemarkiem i nic się nie dzieje. Jest okej.

Ocena ogólna wszystkich czwartkowych prób? - Wiadomo, że pojawiają się jeszcze błędy, ale najważniejsze jest to, że nie męczę się przy tych skokach i dają mi dużo radości. Czuję energię w locie i wiem, że mogę coś jeszcze z tego zrobić, a nie tak jak do tej pory, gdy po błędach na progu nie było jak walczyć w powietrzu. Teraz jest odwrotnie. Wiadomo, że w każdym konkursie chciałbym osiągać jak najlepszy wynik, ale wynik to jest suma tego, co zrobię. W tym momencie chcę się na tym skupić. Wierzę, że mnie i całą drużynę stać tutaj na osiągnięcie dobrego wyniku. Chcę, abyśmy byli zadowoleni po konkursach.

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela.