Strona główna • Puchar Świata

Wypowiedzi Macieja Kota i Piotra Żyły po odwołanym konkursie

Rozczarowani zaistniałą sytuacją na skoczni byli dziś bez wątpienia Piotr Żyła i Maciej Kot, którzy walczą o awans do czołowej "30" klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Takowy pozwoliłby start w finałowych zawodach sezonu. Ze wspomnianą dwójką udało się nam porozmawiać po odwołaniu konkursu przez jury.


Skijumping.pl: Była dzisiaj chęć do skakania, a co najważniejsze - szansa na rozegranie konkursu?

Piotr Żyła: Zdecydowanie chcieliśmy poskakać. Szanse zawsze są, ale trochę wieje.

Maciej Kot: Skoczyć można by było, ale to nie są warunki na rozegranie zawodów. Po pierwsze byłoby bardzo niebezpiecznie, a po drugie - bardzo niesprawiedliwie. Puchar Świata w takich warunkach nie może się odbyć. Gdyby ktoś bardzo chciał skoczyć treningowo, pewnie by się dało, bo w każdych warunkach można skoczyć, ale zdecydowanie nie było dzisiaj szans na rozegranie konkursu.

Jak spędza się taki dzień, kiedy długo oczekuje się na decyzję jury? Czy gra w Jengę jest nadal aktualna?

PŻ: Czekamy i czekamy. Próbujemy organizować sobie czas. Można pospać lub zagrać sobie na telefonie.

MK: Stefan Hula nie przywiózł ze sobą tutaj Jengi. Wiadomo, że pewne rzeczy, które robi się zbyt często, to się nudzą. Zmieniliśmy troszkę nasz repertuar. Teraz mamy inne gry, ale na Jengę jeszcze przyjdzie czas.

Jakie są oczekiwania odnośnie finału w Planicy?

PŻ: Letalnica jest fajną skocznią, z której mam dobre wspomnienia. Jest to obiekt mamuci, lotny, więc bardzo fajnie. Jaki lot planuję? Oj długi! W kosmos <śmiech>! Nie planuję nic. To są loty, gdzie jest inne skakanie. Jest trochę więcej zabawy, przyjemności i adrenaliny. Fajnie, że na koniec sezonu zawsze jest ta Planica. Nie mówię, że można polatać, bo w Kulm też miałem fajnie latać... Różnie bywa, ale jadę z nadziejami na pofruwanie.

MK: Chciałbym wystartować we wszystkie dni. Począwszy od czwartku, kończąc na niedzieli, kiedy wystartuje czołowa "30" klasyfikacji generalnej. Dzisiaj nie udało się zdobyć punktów i zbliżyć się do tego miejsca, ale są szanse na to, że kilku zawodników nie będzie w Planicy, co pozwoli mi startować także w niedzielę. Mam nadzieję na dalekie loty i nowy rekord życiowy. Na skoczni mamuciej przede wszystkim trzeba też się dobrze bawić, bo dalekie loty sprawiają radość. Wtedy pojawiają się fajne dni, bo kiedy człowiek się męczy, to nie ma ani jednego, ani drugiego. Szkoda, że tu się nie udało. Mam nadzieję, że w Planicy pogoda w końcu dopisze, a na zakończenie sezonu będziemy mieli piękne zawody w super warunkach, a na dodatek z dalekimi lotami.

Jak kadra świętowała sobotnie urodziny Dawida Kubackiego?

PŻ: Oj biednie, biednie było... <śmiech>.

MK: Nie było za bardzo okazji, bo dzisiaj miały być zawody. Do momentu ogłoszenia decyzji jury musimy być w pełni gotowi i przygotowani. Nie było mowy o świętowaniu. Przyjdzie na to czas być może po Mistrzostwach Polski. Wiem, że Dawid jest chętny do tego, aby przygotować jakąś małą imprezę. Wczoraj skończyło się na życzeniach i małym prezencie zorganizowanym przez kibiców. My o tym nie zapomnimy i przypomnimy się po sezonie.

Wspólne spacery po skoczni oznaczają powrót do wielkiej przyjaźni?

PŻ: Nie prowokuj... <śmiech>. Po prostu mamy numery na liście startowej obok siebie.

MK: Jaki powrót? Ona nigdy nie uciekła <śmiech>! Mało było w tym sezonie okazji do wspólnych wyjazdów. Zostały nam dwa weekendy, więc cieszymy się z tego, co jest.

Nie lepiej byłoby jeździć około 50. numeru w konkursie?

MK: Taki jest plan, ale to w przyszłym roku!

PŻ: W przyszłym roku! Zdecydowanie! W tym już nie...

Korespondencja z Titisee-Neustadt, Tadeusz Mieczyński