Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Piotr Żyła: "Od początku uczę się ruszać z belki"

Najbardziej widoczną zmianą pierwszych treningów pod okiem Stefana Horngachera okazała się zmiana pozycji najazdowej Piotra Żyły. 29-latek przyznaje, iż wraz z przyjściem nowego szkoleniowca zyskał dodatkową motywację, a także dał się przekonać do zmiany swojej specyficznej pozycji na rozbiegu.


- Trzeba coś zmienić i zacząć pracować na wizji, którą mają trenerzy ze sztabu szkoleniowego. Minionej zimy trochę sam się w tym plątałem, a teraz spokojnie na nowo uczę ruszać się z belki. Pomalutku do przodu. Miałem nawet kilka fajnych skoków, więc jestem z tego zadowolony - stwierdza członek kadry A.

Jak udało się zagospodarować wolny czas od zakończenia Pucharu Świata 2015/2016? - W porządku. Nie było zbyt dużo wolnego czasu, bo od początku kwietnia mieliśmy już pierwsze zajęcia. Teraz jest taki okres, że trzeba załatwić sporo spraw prywatnych, a do tego doszły treningi. Rano wychodzi się z domu, a wieczorem wraca. Tak płynie dzień za dniem. Udało się odpocząć od całej otoczki związanej z Pucharem Świata, chociaż w tym sezonie nie było za bardzo po czym odpoczywać <śmiech>. Gdy nie łapało się do drugiej serii, to trzeba było oglądać zawody w telewizji, co nie jest przyjemne, ale walczymy po to, aby w następnym sezonie skakać lepiej. Z tego powodu tak wcześnie rozpoczęliśmy przygotowania. Dla mnie to też lepsza sytuacja, bo muszę nauczyć się ruszać z belki <śmiech>.

Jakim trenerem aktualnie jest Stefan Horngacher, w odniesieniu do współpracy 10 lat temu? - Wtedy byłem młody. Mówiąc szczerze, sporo pozytywnych rzeczy mnie wtedy nauczył. Po odejściu Austriaków miałem kilka gorszych sezonów. Kiedy zostałem sam, to bazowałem nieco na ich planie treningowym, co sporo mi wówczas pomogło. Byłem przygotowany na taką współpracę, bo wiedziałem, czego się można spodziewać. Jest dużo więcej treningu, ale mnie to cieszy. Czasem skacze się gorzej, ale jest świadomość, że trochę przerzuciło się tych ciężarów. Aktualnie jest nieco więcej urozmaiconych przysiadów ze sztangą. W ostatnim czasie, z roku na rok było tego coraz mniej. Trenerzy chcieli nas trochę odświeżać. Wiadomo, że nie był to główny powód, bo było ich dużo innych, ale to, co było w poprzednich sezonach, mamy już za sobą. Nowy trener przyniósł trochę świeżej motywacji.

- Trzeba zacząć więcej słuchać i mieć więcej zaufania. Dlatego teraz od początku uczę się ruszać z belki. Pozycja, odbicie, krok po kroku, a do zimy będzie dobrze. Zmiana pozycji nie jest łatwą sprawą. Próbowałem zmieniać dwa-trzy lata temu. Latem szło fajnie, a z początkiem zimy znowu wróciłem do tego, co było po staremu. Okazało się, że to było dobre, bo pod koniec zimy zacząłem skakać dobrze, ale teraz to już stare czasy. Trzeba patrzeć pod kątem przyszłości i znowu spróbować czegoś innego. Czegoś nowego, co teraz wprowadzają - dodaje 35. zawodnik minionej edycji Pucharu Świata.

Relacje z nowym szkoleniowcem są restrykcyjne czy koleżeńskie? - Stefan jest takim człowiekiem, że kiedy trzeba, to jest kolegą, a na treningu potrafi zwrócić uwagę i zmotywować. To jest dobre, bo ma się dobry kontakt z trenerem, a kiedy trzeba, to jest ostry.

Czy pierwsze próby dają radość? - Zdarzało się kilka, które mnie cieszyły. Nawet te, które są krótsze, to mnie cieszyły, bo jest to coś nowego. Mam jakieś czucie, że w tej pozycji trochę mnie ciągnie w palce. To jest aktualnie główny problem. Przede wszystkim skakaliśmy na średniej skoczni HS 77, a w czwartek dwa treningi na normalnej HS 106. Na tej większej można było poczuć powietrze, więc było znacznie przyjemniej.

Korespondencja ze Szczyrku, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński