Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Czy skoki amatorskie w Polsce mają rację bytu?

Skoki narciarskie amatorów w Polsce nie są czymś nowym czy dziwnym. Pierwsze nieformalne grupki pasjonatów tego sportu zaczęły się tworzyć już na początku "małyszomanii". Jednak dopiero od jakichś siedmiu lat zaczęło być głośno o amatorskich skokach, a to za sprawą kilku kolegów z Łodzi, którzy postanowili marzenia przełożyć na czyny. Jak to wygląda od środka, opowiedział nam jednak mieszkaniec Skawiny, członek klubu LKS Klimczok Bystra - Krzysztof Leśniak.


Na wstępie powiedz jak zaczęła się twoja przygoda ze skokami - ile miałeś lat jak zaczynałeś skakać, skąd w ogóle wziął się u ciebie taki pomysł itp.

- Skoki zacząłem uprawiać gdy wybuchła fala "małyszomanii" [przyp. red. Krzysztof miał wówczas 12 lat]. Stwierdziliśmy ze znajomym, że warto by było zacząć skakać, gdyż jest to inny sport niż wszystkie".

Mieszkasz blisko gór. Zatem dlaczego nie poświęciłeś się skokom narciarskim w 100%?

- Problemem było to, że rodzice nie traktowali skoków na poważnie. Myśleli, że to chwilowe zauroczenie, a to faktycznie była moja wielka wędrówka we wspaniałą podróż związaną ze skokami narciarskimi. Prawda była też taka, że trzymając się razem z kumplem nie mogliśmy się za bardzo wybić. Jeden drugiego słuchał i jakoś to ograniczało mnie rozwojowo, bo mogłem chociaż zapisać się np. do jakiegoś klubu. Rodzicom nie mam tego za złe, ale gdyby chociaż mnie zapisali do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, to kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej, ale czasu juz nie cofnę. Czy żałuję? Może troszkę, ale pewnych rzeczy się już nie zmieni. Trzeba brać to, co się ma i cieszyć się, że można skakać i walczyć o największe trofea w skokach na różnych skoczniach, a także rozwijać swoją technikę.

Pomimo tego, że skoki są dla Ciebie czymś ważnym, to jednak są na drugim planie, więc dlatego też przypięto ci etykietkę "skoczka amatora". Czy czujesz się faktycznie amatorem w skokach?

- Przypięto mi etykietę amatora, gdyż można powiedzie, że skoki zaczęły się od nas - skoczków ze Skawiny. Jeździliśmy na treningi i bardziej się skakało dla zabawy, choć z czasem to uległo zmianie. Ja traktuje każdy trening profesjonalnie i nie uważam się już za skoczka amatora, gdyż mam przeskakane kilkanaście lat na skoczni i jakiekolwiek doświadczenie już w tym sporcie mam. Poza tym oficjalnie należę do jednego z klubów, mam badania lekarskie oraz licencję zawodnika PZN.

Ilość zawodów z kategorią OPEN, w której możesz startować, jest ograniczona. Liczysz po cichu na to, że kiedyś się to zmieni, że w przyszłości wasza grupa będzie miała większe możliwości rywalizacji?

- Fakt, że zawodów z kategorią OPEN jest bardzo mało jak na polskie realia. W Czechach na przykład, organizuje się większą ilość zawodów w tej kategorii i cieszą się one znacznie większą popularnością. Uważam, że powinno tworzyć się częściej kategorie OPEN chociażby ze względu na to, aby pokazać talent innych zawodników niż kadrowicze, a także dlatego, by urozmaicić mniejsze zawody innymi skokami niż tylko małych dzieci. Podczas lokalnych zawodów w Niemczech, Czechach, a nawet w Austrii, tworzy się kategorię OPEN i widać, że chętnych nie brakuje. Wystarczy spojrzeć na tegoroczny Memoriał Tajnerów w Wiśle-Centrum - chętnych było wielu, a zawody stały na wysokim poziomie. Cóż więcej zatem chcieć? Nic, prócz robienia kategorii OPEN przy każdej możliwej okazji, a tym samym zachęcać młodzież do uprawiania tego fantastycznego sportu, jakim są skoki narciarskie.

Jak wygląda u Ciebie sprawa treningów - czy masz możliwość systematycznego trenowania i czy właściciele skoczni chętnie udostępniają Ci obiekty?

- Z treningami nie mam problemu. Zawsze mam możliwość potrenowania jak tylko chce. Klubowy trener zawsze pomaga mi jak może i stara się bym ciężko przepracowane treningi zawsze miło zapamiętywał. Fakt, że bycie w klubie dużo mi daje - w tym możliwość regularnych treningów. Z różnych przyczyn nie zawsze jednak dam rade jechać na trening, ale systematycznie staram się robić to systematycznie.

Należysz oficjalnie do klubu LKS Klimczok Bystra. Czy ten fakt jakoś pomaga ci w kwestiach zakupu sprzętu, wyjazdów - czy masz jakieś dofinansowanie na to z klubu czy wszystko w twojej kwestii?

- Ze sprawami sprzętowymi myślę, że nie byłoby problemu, gdyż trener zawsze z pomocą podchodzi do zawodników. Nigdy nie korzystałem z wymiany sprzętu, gdyż mam swój w bardzo dobrym stanie. Jednak jakby zaistniała taka potrzeba, to myślę, że nie byłoby problemu. Na zawody jeżdżę sam, lecz sądzę, że to kwestia dogadania z trenerem.

Czy według ciebie przynależność skoczka-amatora do klubu tj. np. ten w Bystrej, zmienia jego postrzeganie u trenerów czy organizatorów zawodów?

- Jestem oficjalnie traktowany jako normalny zawodnik, który skacze profesjonalnie w klubie. Wymagania oczywiście są mniejsze, gdyż nie bywam aż tak systematycznie na treningach jak inni koledzy klubowi. Na pewno jestem postrzegany troszkę łaskawiej, a to ze względu na wspomnianą mniejszą ilość treningów, a co za tym idzie - muszę więcej dawać od siebie, by skoki były lepsze.

Skoczkowie-amatorzy nie mają zatem łatwej drogi do osiągnięcia wysokiego poziomu w skokach narciarskich. Czy zatem można jakoś tym zawodnikom pomóc? Odpowiedź wydaje się prosta - tak, można im pomóc poprzez organizowanie konkursów w kategorii OPEN, a także udostępniania obiektów do treningów.