Strona główna • Letnie Grand Prix

Maciej Kot: "Bierzemy się ciężko do roboty"

Maciej Kot sezon pod okiem nowego szkoleniowca zainaugurował w najlepszy możliwy sposób. Jak przyznaje sam zawodnik, pomimo zwycięstwa w Courchevel, sobotnie próby nie były najlepsze jakościowo. Dodaje także, iż przed naszymi kadrowiczami jest nadal ogrom ciężkiej pracy do wykonania, która ma zaowocować dopiero w trakcie zimowego Pucharu Świata.


- Bardzo fajny początek tego sezonu. Brakowało jeszcze trzeciego Polaka na podium do pełni szczęścia, ale wiadomo, że to dopiero początek. To jest lato, a więc nie jest to nasz główny cel. Dobre wyniki cieszą i dodają pewności siebie, że wykonywana praca w ostatnich trzech miesiącach jest dobra. Moje skoki nie były dzisiaj tak dobre jak ostatnio na treningach, ale pozwoliły wygrać i to jest najważniejsze. Jeżeli jest zwycięstwo, to i tak trzeba się cieszyć. Rezerwa i świadomość możliwości poprawy tylko cieszy - stwierdził po trzecim w karierze trumfie w zawodach Letniej Grand Prix.

Czy słuszne jest stwierdzenie, że drugi skok nie dawał pełnego zadowolenia? - Po pierwszym skoku też nie byłem do końca zadowolony. Oba skoki nie były tak dobre jak próbny czy kwalifikacyjny. Czułem, że mogłem skoczyć zdecydowanie lepiej, a na dodatek nie miałem pełnej kontroli nad wynikami rywali. W drugiej serii na górze słychać było straszną wrzawę, więc wiedziałem, że nie skoczyłem ani dobrze, ani daleko. Pozostawała kwestia wiatru. Ten w drugiej serii był niesprzyjający, no i wygrałem. Trzeba wyciągnąć wnioski, co można było zrobić lepiej, a następnie kontynuować tę dobrą pracę.

Dublet jest czymś szczególnym? - Zawsze Polak na podium to coś szczególnego. Gdy staje nas więcej, to widać, że cała drużyna rzeczywiście fajnie pracuje i jest dobra atmosfera. Szkoda reszty chłopaków, bo oni zdecydowanie przy odrobinie szczęścia mogli być w okolicach podium. Następna jest Wisła, skaczemy u siebie, więc będzie trzeba powalczyć.

Jak można ocenić debiut Stefana Horngachera w roli szkoleniowca polskiej kadry narodowej? - Wyniki mówią same za siebie. Najlepiej jest rozliczać trenera z wyników, skoro w tak krótkim czasie potrafił doprowadzić do tego, że wszyscy wchodzą do "30". Te skoki wyglądają nieźle, mimo tego, że forma nie jest jeszcze optymalna. Jest podium, więc powinniśmy mu dalej ufać i robić swoje, a także przygotowywać się do zimy, bo to ona jest głównym celem. Od pierwszego obozu było zrozumienie z trenerem. Z tym nie ma żadnego problemu, więc bierzemy się ciężko do roboty i nie poprzestajemy na tym, co do teraz się działo.

Nastawienie na wiślańskie konkursy jest inne? - Takie samo jak na każde. Trzeba pojechać, zrobić swoje i dać z siebie sto procent. Wisła jest szczególna. Ta motywacja pewnie będzie jeszcze większa, większe emocje i dużo więcej kibiców niż tutaj. Trzeba mieć z tego radość i dobrze się bawić. Mam nadzieję, że wyniki sprawią radość kibicom.

Korespondencja z Courchevel, Tadeusz Mieczyński