Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Idziemy zgodnie z planem"

Maciej Kot sobotnią wygraną w austriackim Hinzenbach zapewnił sobie zwycięstwo w tegorocznej edycji Letniego Grand Prix. 25-latek jest dopiero drugim po Adamie Małyszu Polakiem, który okazał się najlepszy w najbardziej prestiżowym cyklu na igelicie. Dla podopiecznego Stefana Horngachera jest to czwarty w tym sezonie, a szósty w karierze indywidualny triumf w zawodach omawianego cyklu.


Jak smakuje podwójny sukces w Austrii? - Smakuje to bardzo dobrze. Dwa razy lepiej niż pojedyncze zwycięstwo! Dobre skoki i dobre wyniki. W stu procentach zrealizowałem plan i cel. Jak mówiłem wczoraj, dobre skoki dadzą zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Wykonałem założenia. Myślę, że trener też będzie zadowolony z tych skoków. Teraz jedziemy do Klingenthal, gdzie mam nadzieję dobrze zakończyć międzynarodowy sezon letni.

Wielokrotnie mówiono, że klasyfikacja generalna LGP nie jest głównym celem naszej kadry. Był to jednak jakiś cichy cel? - Taki cel pojawił się dopiero po zawodach w Rosji, kiedy klasyfikacja generalna pokazała, że jest szansa to wygrać. Jeśli spinalibyśmy się na początku, że musimy latać do Hakuby i Czajkowskiego, aby tylko to wygrać, byłoby to troszkę bez sensu. Lato to lato i nie przywiązujemy do tego dużej wagi. Pomimo absencji w czterech konkursach, pojawiła się szansa, którą trzeba było wykorzystać.

Czy ten sezon letni jest najlepszym w karierze? - Stabilizacja cieszy, bo na treningu i w zawodach skoki są równe oraz na bardzo wysokim poziomie. To cieszy. Mam nadzieję, że takie dobre lato przysłuży się zimie. Chciałbym, aby te dobre skoki zostały w pamięci, przez co do razu zimę zaczniemy z wysokiego poziomu i utrzymamy formę z lata. Jak mówiłem kiedyś, jeszcze jest troszkę do zrobienia. Odpuszczenie niektórych zawodów było inteligentne. Plan był dobrze ułożony, bo był czas na odpoczynek i wygaszenie nieco tej formy, a następnie budowanie od nowa. Teraz cały czas idziemy zgodnie z założonym planem, więc pozostaje ciężko pracować i zbierać pewność siebie, której w tym momencie jest dużo.

Jest satysfakcja z sobotnich prób? - Wiadomo, że w każdym skoku dałoby się znaleźć drobny błąd, ale były one nieco lepsze niż wczoraj. Dały zwycięstwo, więc trudno być z nich niezadowolony.

Dublet polskiej ekipy jest dodatkowym powodem do radości? - Zawsze fajnie jest stać z kolegą z reprezentacji na podium. Była szansa, aby koło podium zakręcili się też inni Polacy. Któryś ze skoków Kamila czy Stefana nie były tak dobre, na jakie ich stać. Przede wszystkim na uwagę zasługuje postawa Piotrka, który męczył się na ostatnich treningach, nawet wczoraj. Dziś pokazał się z bardzo dobrej strony, z czego osobiście się cieszę. Widać, że drużynowo jesteśmy mocni, a to jest bardzo ważne dla nas.

Ze sporym podziwem finałowy skok Macieja Kota obserwował Peter Prevc. Bezpośrednie pokonanie zdobywcy Kryształowej Kuli to coś istotnego? - Oczywiście, że tak. Im większa konkurencja i wyższy poziom zawodów, tym zwycięstwo smakuje lepiej. Jeżeli w bezpośredniej walce pokonuje się zeszłorocznego dominatora, dodaje to pewności siebie. Służy to też temu, że można zagrać na psychice rywali. Po takim lecie mogą zacząć się zastanawiać, dlaczego są gorsi od nas. Wprowadza to delikatny niepokój do ich przygotowań. Ta rozgrywka dla nas wypada dobrze. Myślę, że w kwestii psychiki jesteśmy na dobrym poziomie.

Z jakim nastawieniem triumfator LGP 2016 uda się na finałowe zmagania w Saksonii? - Fajnie będzie zmienić skocznię na większą, żeby w końcu troszkę polatać, bo tutaj faza lotu była bardzo krótka. Osobiście za obiektem w Klingenthal nie przepadam, ale kiedy prezentowałem dobrą formę, było sporo radości ze skakania, a loty były dalekie. Przede wszystkim chciałbym mieć radość z jutrzejszego dnia.

Korespondencja z Hinzenbach, Tadeusz Mieczyński.