Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wasiljew: "Mam jasny cel - igrzyska Pjongczang 2018"

Niestrudzony i niezmordowany, wiecznie trapiony kontuzjami prawie 37-letni Dmitrij Wasiljew zamierza w nadchodzącym sezonie podjąć kolejną próbę powrotu do światowej czołówki. Przed dwoma tygodniami rosyjski weteran w brawurowym stylu wygrał indywidualne konkursy o mistrzostwo Rosji, a w zawodach drużynowych ustanowił nowy rekord dużej olimpijskiej skoczni w Krasnej Polanie. O swoim występie podczas krajowego czempionatu, planach i celach sportowych oraz rozgoryczeniu zachowaniem rodzimej federacji opowiedział niedawno w rozmowie z portalem Sport-express.ru


- Można powiedzieć, że mistrzostwa Rosji były dla mnie taką chwilą prawdy - albo pokażę, że należę do krajowej czołówki albo czas kończyć karierę - opowiada Dima - Całe lato trenowałem pod kątem zawodów w Rosji. Podczas Grand Prix w Czajkowskim nie poszczęściło mi się z pogodą: skakałem z jednym z pierwszych numerów startowych, kiedy akurat wiatr mocno kręcił. Ostatecznie zająłem 31 miejsce, czyli zabrakło mi jednej pozycji, żeby dostać się do finałowej serii. Oczywiście teraz, po tak udanych mistrzostwach kraju, liczę, że znajdę się w składzie na inaugurację Pucharu Świata, bo dlaczego miałoby być inaczej?

Niemal cały miniony sezon Wasiljew stracił z powodu kolejnej już w swojej karierze kontuzji, której nabawił się podczas przedsezonowych przygotowań. Nie poddał się jednak, wrócił na skocznię i wyznaczył sobie konkretny cel.

- U mnie często to tak bywa, że kiedy zaczynam dobrze skakać, trafia mi się jakiś uraz. Nigdy się jednak nie załamywałem, zawsze wierzyłem, że mogę wrócić do formy. Przed rokiem zostałem początkowo źle zdiagnozowany. Zrobiono mi operację, ale noga nie wracała do sprawności. Chwała Bogu, że udało mi się znaleźć bardzo dobrego lekarza, który spostrzegł, że oprócz urazu więzadła krzyżowego jest też problem z chrząstką. Tego lekarza zesłał mi chyba Bóg, sam nie wiem, co by ze mną było gdyby nie on. Mam teraz jasny cel - igrzyska olimpijskie w Pjongczang w 2018 roku. Tyle razy bywało u mnie tak, że jeden skok mi wyszedł drugi nie. Może to będzie ten moment kiedy wyjdą mi dwa? - pyta retorycznie Wasiljew.

Doświadczony skoczek kilka lat temu został odstawiony na boczny tor przez swoją federację. Zawodnik z Ufy, który został zmuszony do tego, by trenować indywidualnie, poza kadrą, nie do końca może pogodzić się z tą sytuacją.

- Oczywiście, że lepiej byłoby trenować z kadrą. Można się porównywać z innymi i jeździć na zagraniczne zgrupowanie. Ja jednak musiałem opuścić reprezentację. Uznano, że trzeba odmłodzić drużynę... Mam za to bardzo dobry sztab, który stanowią Ramil Abarow i Ildar Fatkulin, z którym jeszcze nie tak dawno skakałem w reprezentacji. Narty i buty otrzymuję od firmy, z którą mam podpisany kontrakt. Jest jednak problem z zagranicznymi zgrupowaniami. Przez całe lato udało się wyjechać tylko do Kazachstanu. A tak jeździmy między Czajkowskim, Niżnym Tagiłem i Soczi. Noriaki Kasai udowodnił, że sukcesy można odnosić w każdym wieku, nie wiem dlaczego w naszej federacji nikt nie chce tego zrozumieć. Uważam, że przede wszystkim trzeba patrzeć na wyniki, a nie na wiek. Japończykowi jakoś nikt nie mówi, że jest za stary. Wręcz przeciwnie wszyscy go ubóstwiają i wręcz noszą na rękach. Jeżeli człowiek taki jak ja, potrafi skakać na wysokim poziomie i ogrywać młodych to w czym problem?

Po nieudanej przygodzie Słoweńca Matjaża Zupana z reprezentacją Rosji trenerem został ponownie Aleksander Arefiew, który prowadził już kadrę do sezonu olimpijskiego 2013/14. Wasiljew jest zdania, że rosyjską drużynę powinien objąć ktoś o dużo większym nazwisku i dokonaniach:

- Rosyjskiej drużynie potrzebny jest bardzo dobry trener cieszący się wielkim autorytetem w świecie skoków narciarskich. Takim był Wolfgang Steiert. Pod jego wodzą potrafiliśmy wskakiwać na podium konkursów drużynowych w Pucharze Świata, ja regularnie plasowałem się w czołowej dziesiątce, a moi koledzy w trzydziestce. Ważne jest też to, że jeżeli trener posiada rozległe kontakty w świecie skoków to łatwiej o dobry sprzęt. Kiedyś przed sezonem testowałem dziesięć par nart i mogłem sobie wybrać najlepsze. Dziś dostaje trzy, z których ewentualnie jedna się do czegoś nadaje.