Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Nie możecie się doczekać? Ja też!"

Do pierwszego konkursu nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich pozostało 17 dni. Zimowej rywalizacji nie może doczekać się dyrektor-koordynator ds. skoków i kombinacji norweskiej PZN Adam Małysz, który na łamach "Przeglądu Sportowego" dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat przygotowań reprezentacji Polski.


Nie możecie się doczekać? Ja też! Jeszcze tylko dwa weekendy i karuzela Pucharu Świata w skokach narciarskich zacznie się kręcić z całą mocą. Wszyscy pytają, czy te dwa i pół tygodnia to dużo czasu, czy mało. Dla zawodników będących w formie zaczyna się spokojne oczekiwanie, "chowanie" nadziei pod kołdrą i minimalne zniecierpliwienie przed pierwszymi startami – przyznaje Adam Małysz.

Dla skoczków, którzy nie mogą ustabilizować dyspozycji i słabe jeszcze próby przeplatają dobrymi, rozpoczyna się właśnie walka z czasem. Walka, by płynął jak najwolniej. Czyli nerwówka. Wydaje mi się, po tym co widziałem na treningach, że nasi są w pierwszej grupie - zaznacza czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli: Przypomnę, że w dniach 24-26 listopada w Kuusamo wystąpią Kamil Stoch, Piotrek Żyła, Maciek Kot, Dawid Kubacki, Klimek Murańka, Stefek Hula i Olek Zniszczoł. To było wiadomo od dawna, zawodnicy w spokoju mogli przygotowywać się do startu, nie było nerwowego oczekiwania na nominacje i logistycznego zamieszania związanego z tym kto, gdzie i kiedy ma pojechać.

"Orzeł z Wisły" studzi jednak emocje polskich fanów skoków: Bardzo chciałbym, żeby wszyscy kibice spokojnie podeszli szczególnie do początku zimy. Żeby po udanym sezonie letnim nie było zbyt dużego "napalania" się na sukcesy. Bo pamiętamy poprzedni sezon – po dobrych startach w połowie roku, zima była wielkim rozczarowaniem. Ja wolę poczekać, dmuchać na zimne i miło się rozczarować, niż napompować balon, który potem pęknie z hukiem.

Ostatnie tygodnie poświęciliśmy na przejście z torów porcelanowych w lodowe. Kadra była na zgrupowaniach w Oberstdorfie oraz Hinzenbach. To było małe odzwierciedlenie zimy - w takich torach zjeżdża się podczas zawodów o Puchar Świata – przypomina czterokrotny mistrz świata: Najprostsze wytłumaczenie różnicy między jednym rozbiegiem a drugim jest takie, że to porcelana, a tamto lód. W tym pierwszym przypadku zawodnik zjeżdża po swego rodzaju porcelanowych kulkach wystających z plastiku, tor nie jest idealnie płaski. Tor lodowy ma podstawę plastikową albo aluminiową, ale na wierzchu - jak w zamrażarce - położona jest dwu-, trzycentymetrowa warstwa szronu. W tym jest wycinany tor, po którym zjeżdża narta.

Wielu zawodnikom - jak Kamilowi Stochowi czy Piotrkowi Żyle - przejście z porcelany na lód nie robi problemu. Ale są tacy, którzy mają kłopot - szczególnie z tarciem na porcelanie. Po kulkach nie jedzie się całą powierzchnią narty, tylko jej fragmentami i tarcie występuje w niektórych miejscach, a do toru lodowego narta przylega ściśle. Na lodzie zjazd jest stabilniejszy, trudniej ruszać nartami, więc różnica jest. Teoretycznie szybsze powinny być tory lodowe, ale nie jest tak do końca. W plastikowo-porcelanowe czasem leją wodę i wtedy jedzie się szybko. Z tego, co zobaczyłem w Oberstdorfie, nasi nie mają problemów z przejściem – kiedyś był to kłopot dla Maćka Kota. Ale chyba nareszcie doszedł do wniosku, dlaczego tak było i pracuje nad tym – zdradza Adam Małysz.

Więcej w "Przeglądzie Sportowym".