Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Słodko-gorzki

W pomieszczeniu panowała szampańska atmosfera. Była tak radosna, że nawet mopsy się uśmiechały. Girlandy powiewały, serpentyny fruwały, szampan syczał. Pot kroplił się na czołach tańczących z radości. Pod czołami oczy tryskały radością. Pod oczami uśmiechy przecinały twarze od ucha do ucha.


Tak było w wielu polskich domach w sobotę wieczorem. A w niedzielę? No cóż, pewnie trochę mniej radośnie. Szczególnie zaraz po tym, gdy Kamil i Maciej stracili swe pozycje na podium. Kamil o 0,3 punktu. Ale gdy emocje już opadły, jak po wielkiej bitwie kurz, musi przyjść konstatacja, że to i tak najlepszy weekend w wykonaniu polskich skoczków od dawna.

Wewiór. Rakieta z Zębu. Mustaf. Maniek. Nieważne, jakie reakcje wywołują w nas te ksywki. Wypowiedzmy je z dumą na głos. Ta ekipa dostarczyła nam pierwszy w historii Polski drużynowy medal na wielkiej imprezie i ta sama ekipa wywalczyła w sobotę trzeciego grudnia dwa tysiące szesnastego roku pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Mógł sobie Lewy strzelić dwa gole, mógł były strongman pozamiatać klatkę złotozębym raperem, mogli LM10 z CR7 brać się za siwe łby w dalekiej Barcelonie – wszystko furda mości panowie. Nic to. Dla nas - kibiców skoków – najważniejsze działo się na wyprodukowanym w fabryce (jak stwierdził ktoś w TV) śniegu pokrywającym jedną z najpiękniejszych skoczni w Europie.

Podobno w Rudawach żyła ongi pewna piękna księżniczka, która rzuciła się do Muldy, bo jej jeden Polak nie chciał. Ale jej miłość była tak ślepa, że i tak rzucając się w fale wzburzonej wiosennym przypływem rzeki wyszeptała, życzenie, żeby się Polakom w jej dziedzinie szczęściło. Więc Klingenthal dalej jest dla Polaków szczęśliwa.

Szczęśliwa, pomimo tego, co wydarzyło się w drugiej serii niedzielnego konkursu indywidualnego. Wiecie, ja to przeczuwałem. Ściskałem kciuki, starałem się mocno wierzyć, ale przeczuwałem. Nie od początku, ale od skoków Stefana i Dawida. Jakoś tak się dzieje, że często, gdy mamy w drugiej serii kilku zawodników, to jak Ci z trzeciej, lub drugiej dziesiątki poprawią się w finale, to ci z pierwszej stracą swoje miejsca. Żeby wyszło na zero. Innymi słowy, prawa wielkich liczb w skokach obowiązywać zaczynają już koło pięciu Pięć nie wydaje się jakąś wielką liczbą. Ale wychodzi, że jest liczbą magiczną.

Jak inaczej wytłumaczyć to, że stanowi jakąś zaporę nie do przejścia dla Maćka Kota? Wyjaśni mi to jakiś szaman? Numerolog? Księgowy chociaż? Chłop ma potencjał na wygrywanie konkursów i to, że kiedyś stanie na podium, wieszczyłem mu już ze cztery sezony temu. Ale póki co – ma na koncie pięć piątych miejsc a ani jednego wyżej. Podczas gdy na przykład Piotr Żyła, Janek Ziobro, czy nawet Krzysztof Biegun mają już na koncie nawet zwycięstwa.

Tata Maćka powiedział Wyborczej, że martwi się o jego cierpliwość. Wiecie co? Ja się nie martwię. Czego jak czego, ale jak cierpliwości mu nie brakuje. Swego czasu Maciek pobił chyba rekord w ilości startów w PŚ bez punktów. Pierwsze punkty zdobył za swoim 34. podejściem. 33 razy przepadał w kwalifikacjach, bądź w pierwszej serii. Ale się nie zrażał i startował.

A wiecie, gdzie się przełamał? W Lillehammer. Tam zdobył pierwsze punkty. Do tej pory Maciej startował w 144 konkursach PŚ. 111 razy od czasu, gdy zdobył pierwsze punkty. Spluńcie 3 razy przez lewe ramię, potrzyjcie swoje królicze łapki, złapcie się za guziki i powiedzcie sami – czy gwiazdy po prostu nie muszą go skazać na jego pierwsze podium w Lillehammer? A jeśli nie jesteście świrami, to po prostu, czy nie uważacie, że już czas najwyższy i Maciek jest po prostu gotowy?

Nie tylko Maciek jest gotowy. Kamil jest gotowy, by wrócić na należne mu miejsce - do światowej czołówki. W sobotę, czy w pierwszej serii niedzielnego konkursu znów widzieliśmy tego Mistrza, co kiedyś. Jak Kamil odpali na progu, to mucha nie siada.

Ten sezon może być dość ciekawy z wielu powodów, ale jednym z nich może być nowa sytuacja w polskiej kadrze. Zwykle mieliśmy jednego wyraźnego lidera, zawodnika, który zdecydowanie wybijał się ponad resztę i robił lwią część wyników. Nawet, gdy pod koniec kariery Małysza wyrastał Stoch, nawet, gdy oprócz Stocha wygrywali Żyła, czy Ziobro, było wiadomo, że tylko jeden zawodnik bije się o najwyższe cele. Tym razem możemy mieć dwóch skoczków w światowej czołówce. Zachowując oczywiście skalę, trochę jak Schmitt i Hannawald, albo Morgenstern i Schlierenzauer, czy Freund i Freitag. Miejmy nadzieję, że tak właśnie będą się nawzajem nakręcać do coraz lepszych skoków w tej wewnętrznej rywalizacji.

Co jeszcze zapamiętamy z Klingenthal AD 2016 oprócz historycznego zwycięstwa biało-czerwonych? Mi zapadnie w pamięć pierwsza seria i chwila, gdy Jurij Tepes zaserwował nam przedsmak nowej dyscypliny - skoki i jazda figurowa na nartach w jednych. Pasjonowałem się też tradycyjnie zaciętą rywalizacją kanadyjsko-amerykańską, którą w niedzielę zdecydowanie wygrała Kanada. A MacKenzie Boyd-Clowes zaliczył drugi najlepszy występ w dotychczasowej karierze.

A Japończycy tak się załamali, tym, że dejw przegrał przez nich zakład, że w niedzielę w ogóle skakali katastrofalnie. Tak katastrofalnie, że zdobyli mniej punktów nie tylko od Kanadyjczyka, ale i Amerykanów. Masakrejszyn na densflorze.

Spotkała mnie Proszę Państwa, miła niespodzianka. Oto, co znalazłem pod jednym z artykułów:

Zupełnie nie wiem, skąd taka opinia, no ale zawsze cieszy ;-)

Proszę państwa, Francuz wciąż w czołowej dziesiątce. Takie czasy. Takich teraz Francuzów robią.

Czołówka PŚ
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Domen Prevc Słowenia 220 0 0
2 Severin Freund Niemcy 204 16 16
3 Daniel Andre Tande Norwegia 178 42 26
4 Manuel Fettner Austria 139 81 39
4 Stefan Kraft Austria 139 81 0
6 Maciej Kot Polska 122 98 17
7 Peter Prevc Słowenia 105 115 17
8 Andreas Kofler Austria 104 116 1
9 Vincent Descombes S. Francja 97 123 7
10 Markus Eisenbichler Niemcy 92 128 5
Plastikowa Kulka 04.12.2016
LpZawodnikKrajLiczbaW PŚ
1 Lukas Hlava Czechy 1 37
2 Stefan Hula Polska 1 28
3 Michael Hayboeck Austria 1 14

Cytat zupełnie nie na temat: "Pośród ogrodu siedzi ta królewska para"

Tyle w temacie Klingenthal. Nadchodzące tygodnie pokażą, czy tak, jak Ruka jest dla Polaków zmorą, tak Vogtlandarena jest szczęśliwa i to był najlepszy dla nas weekend tej zimy, czy też nasi dopiero się rozkręcają. Zarówno doświadczenie, jak i intuicja podpowiadają mi, że to drugie. Za tydzień Lillehammer. Tam nigdy nie wygrał żaden Polak, choć mieliśmy tam konkursy udane, jak choćby ten z 6 grudnia 2009 roku. A na podium stawali zarówno Adam Małysz jak i Kamil Stoch. Ale każdy konkurs to inna historia, więc w Lillehammer nic nie jest pewne. Poza – oczywiście – dwiema rzeczami. A te dwie rzeczy to znicz olimpijski i unoszący się nad skocznią duch Jeremy’ego Clarksona.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejetność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Zlosliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Dzialania pożądane - madre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.