Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Skupiamy się na jakości skoków, mniej na wynikach"

Maciej Kot oddał trzy równe skoki podczas treningów i kwalifikacji przed sobotnim konkursem w Lillehammer. Jak twierdzi, jeśli podczas sobotnich zawodów karty znów będzie rozdawał wiatr, to oprócz dobrego skakania, będzie musiał liczyć na szczęście.


Nasz skoczek w kwalifikacjach osiągnął odległość 130 metrów. Na treningach skoczył kolejno 123,5 oraz 123 m. – Oddałem trzy bardzo dobre i podobne do siebie skoki – ocenia Kot - Może obyło się bez rewelacji, ale doceniam fakt, że nie miałem problemów z dojazdem. Od pierwszego skoku był dobrze ustawiony i wyważony, więc mogę powiedzieć, że tego dnia osiągnąłem to, czego chciałem. Cieszy mnie też powtarzalność moich skoków. Być może w piątkowych występach rolę odegrały też zmienne warunki, ale my bardziej skupiamy się na jakości skoków, niż na wynikach i metrach. Jestem więc zadowolony i myślę, że jutro może być jeszcze lepiej.

Kot przyznaje, że podczas piątkowych skoków, zarówno on, jaki i jego koledzy z kadry testowali pewną zmianę w sprzęcie. Zawodnik nie chce jednak ujawnić w jakiej części wyposażenia skoczków została wprowadzona ta zmiana. Ale jak mówi, chodzi nie tylko o ulepszenia kombinezonów . - Była to drobna zmiana, ale myślę, że działająca z korzyścią dla wszystkich. Muszę dodać, że testy w tak zmiennych warunkach pogodowych nie zawsze są optymalne i czasem nie można stwierdzić, czy dany wynik był zasługą wprowadzonej w sprzęcie zmiany, czy też zadziałały lepsze warunki. Dlatego musimy to jeszcze dobrze przeanalizować. Poza tym będziemy pewnie tę zmianę sprawdzać w jutrzejszych zawodach.

25-latek komentuje też fakt, że nasi reprezentanci, w odróżnieniu od niektórych ekip, nie trenują dodatkowo poza konkursami. - Po zawodach potrzebne jest trochę odpoczynku. Myślę, że inne drużyny mają problem w postaci gorszych skoków i muszą nadrobić pewne braki. A my mamy taki komfort, że nasze skoki są dobre i równe. Dlatego nie potrzebujemy aż tylu treningów na skoczni. Skupiamy się natomiast na tym, żeby podtrzymać motorykę poprzez ćwiczenia na siłowni i na sali.

Jak dodaje, na spokojne treningi jeszcze przyjdzie czas. - Podejrzewam, że potrenujemy w Polsce: w Zakopanem i Wiśle. Ale dopiero po zawodach w Engelbergu, kiedy będziemy mieć więcej czasu na odpoczynek. Bo muszę powiedzieć, że mnie zawody w Kuusamo i Klingenthal bardzo zmęczyły fizycznie. Dlatego podkreślam, że moim zdaniem lepiej jest odpocząć i podbudować motorykę na siłowni, niż na siłę skakać.

Zdaniem naszego reprezentanta, jeśli podczas sobotnich zawodów warunki będą podobne do tych, jakie były podczas kwalifikacji, dużo będzie zależało od szczęścia. - W kwalifikacjach belki wędrowały w górę i w dół , a wiatr zmieniał swój kierunek. Na tej skoczni, jeśli za progiem wieje mocny wiatr w plecy, właściwie nie ma szans na dobry skok. A gdy ten wiatr trochę cichnie lub na dole pojawia się wiatr pod narty, zawodnicy dostają minimalne punkty minusowe i odlatują bardzo daleko. Natomiast gdy zaczynają dostawać nawet niewielkie punkty dodatnie, to dalekich skoków już nie ma. Mam więc nadzieję, że w sobotnim konkursie będzie sprawiedliwie. Bo jeżeli będzie wiało, to trzeba liczyć na szczęście na skoczni. Ale tak, czy inaczej trzeba postarać się o dobre skoki – podsumowuje.

Korespondencja z Lillehammer, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela