Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Jesteśmy w stanie wygrywać z Domenem"

Zawodnik na piątkę – tak można powiedzieć o Macieju Kocie, który po raz trzeci w tym sezonie uplasował się na tym miejscu w zawodach Pucharu Świata. W sobotnim konkursie w Lillehammer do podium zabrakło niewiele. Ale jak podkreśla, grunt to utrzymywać się w czołówce i ciągle nad sobą pracować.


W serii próbnej skoczył 124,5 m, z kolei w zawodach złamał granicę 130 m, uzyskując kolejno 132, 5 oraz 132 m. Do trzeciego w konkursie Stefana Krafta zabrakło mu jednak prawie 13 punktów.– Patrząc na punktację, sporo zabrakło do podium – komentuje Kot - Ale cieszy mnie to, że od piątku udało mi się zrobić postęp i, że oddałem trzy dobre i równe skoki. Po zawodach w Ruce i Klingenthal jest to kolejne piąte miejsce, a więc umacniam się w czołówce Pucharu Świata. Mam powody do radości, ale jeszcze dużo pracy przede mną.

Po raz trzeci w tym sezonie i zarazem w karierze zwyciężył w sobotę 17-letni Słoweniec Domen Prevc. - On chyba rzeczywiście jest obecnie najmocniejszy. Jego forma nie jest zbyt stabilna, ale najlepsze skoki oddaje w zawodach. W sobotnim konkursie znowu odskoczył. Poza nim mocni i przede wszystkim równo skaczący są Daniel-Andre Tande i Stefan Kraft. Pierwszy z nich skacze u siebie, a drugi na pewno, jak większość Norwegów, lubi tę skocznię.

Nasz reprezentant podkreśla jednak, że Polakom niewiele brakuje do ich poziomu. - Myślę, że na treningach pokazaliśmy, że stać nas na dobre skoki. Zresztą nie ma co koncentrować się na rywalach. Jeśli my podniesiemy swój poziom, to jesteśmy w stanie wygrywać z Domenem w równej walce. Mamy plan jak to zrobić, ale wiadomo, że potrzeba na to czasu. Ważne, że ciągle zajmujemy miejsca w czołówce.

Kot twierdzi, że mglista aura, która panowała podczas sobotnich zawodów, znacząco nie przeszkadzała startującym. - Myślę, że większym problemem było to, że z tej mgły skraplał się taki drobny deszczyk, mżawka, która osiadała na goglach, co ograniczało widoczność. Poza tym, przez to nie osiągało się optymalnych szybkości w torach najazdowych, jadąc czuć było lekkie przytrzymywanie. Ale generalnie to wszystko utrzymywało się w granicach normy, nie stanowiło większego problemu.

Zawodnik chwali też Kamila Stocha. - Mógł w tym konkursie nawet nawiązać walkę o zwycięstwo. Ale biorąc pod uwagę jego ból nogi, czwarte miejsce to i tak sukces. Poza tym wielkie brawa dla niego za to, że w ogóle podjął wyzwanie i wystartował w zawodach. Wielu na jego miejscu pewnie by zrezygnowało – kończy.

Korespondencja z Lillehammer, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela