Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Stefana Huli i Piotra Żyły po sobotnim konkursie

Oprócz Dawida Kubackiego, lokaty w drugiej dziesiątce sobotniego konkursu w Lillehammer wywalczyli także najstarsi polscy kadrowicze - Piotr Żyła i Stefan Hula. Na obiekcie Lysgaardsbakken (HS 138) zostali oni sklasyfikowani kolejno na 16. i 18. pozycji. Co powiedzieli przed naszą kamerą po zakończeniu rywalizacji?


Piotr Żyła (16. miejsce):

Czy sobotnie skoki sprawiły 29-latkowi satysfakcję? - No pewnie. Obydwa były na dobrym poziomie. W pierwszym termika nieco nie sprzyjała, a w drugim można było już poczuć powietrze pod nartami. Skoki są dobre, ale jeszcze trochę rezerwy jest. Krok po kroczku zaczyna to być coraz bardziej stabilne i lepsze.

W 2015 roku z powodu trudnych warunków wietrznych konkursy w Lillehammer odbyły się na skoczni HS 100. Jak Piotr Żyła ocenia tegoroczne starcie z obiektem HS 138? - Podstawa jest jedna. Trzeba oddawać dobre skoki i wtedy bez względu na rozmiar skoczni, da się powalczyć.

Mgła jest dużym utrudnieniem dla zawodników? - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Na rozbiegu raczej nie ma problemów, bo skacze się bardziej automatycznie. Przy bardzo gęstej mgle jest czasem problem z podejściem do lądowania, ale ogólnie coś tam widać.

- Trzeba skakać swoje i cieszyć się z tego, że mogę tu być i walczyć o to, żeby być coraz lepszym i lepszym - zakończył wiślanin.

Stefan Hula (18. miejsce):

- Szkoda Olka Zniszczoła, który zajął 31. miejsce. To boli. Wiem, bo już w tym sezonie też mi się to przytrafiło. Poza tym każdy oddał dobre skoki. Moje próby były w porządku. Może nie było w nich błysku, jaki wczoraj się pokazał, ale skoki były solidne - twierdzi podopieczny Stefana Horngachera.

Czy warunki atmosferyczne nie przypominały członkowi kadry A pogody panującej zazwyczaj w Oslo Holmenkollen? - Moim zdaniem nikt nie miał większych problemów z mgłą, ale fajnie po niej widać aktualne warunki. Najpierw schodzi w dół, wtedy robi się z tyłu i jest trudno, a za chwilę unosi się w górę, przez co powietrze jest nośne. Mimo tego, że jest spokojnie na skoczni, trochę zależy jednak od warunków.

Co można poprawić w krótkim okresie, który dzieli rywalizację sobotnią od niedzielnej? - Do poprawy jest dużo rzeczy <śmiech>. Nic na siłę. Jutro też chcę należycie wykonać swoją pracę i oddać takie skoki, z których będę zadowolony. Chciałoby się latać troszkę dalej, ale akceptuję to, co teraz jest. Wiem, że stać mnie na wyższe lokaty.

Korespondencja z Lillehammer, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński.