Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Klemensa Murańki i Aleksandra Zniszczoła po piątkowych kwalifikacjach

Polacy w komplecie wystartują w sobotnim konkursie indywidualnym na Titlis-Schanze w Engelbergu. Okazję do powiększenia swojego dorobku punktowego będą mieli m.in. Klemens Murańka i Aleksander Zniszczoł. Obaj oddali ponad 120-metrowe skoki, zajmując kolejno 19. i 37. lokatę.


- Ten skok kwalifikacyjny podobał mi się. Zaraz dowiem się od trenera, czy był taki dobry jak mi się wydawało, ale myślę, że był w porządku – przyznał Klemens Murańka i dodał, że dziś nie panowały na skoczni najlepsze warunki: - W pierwszej fazie był mocny przeciąg w plecy, jak my to mówimy. Ale ogólnie ta skocznia należy do przyjemnych i lubię ją.

W tym roku Titlis-Schanze przeszła renowację. Zakopiańczyk dobrze ocenia wykonane prace: - Poprzednio na rozbiegu bujało, teraz jest równiutko. Tak fajnie się po nim jedzie, że nawet próg ucieka i ciężko w niego trafić – śmiał się.

Zmian przeprowadzonych na skoczni w Engelbergu nie odbiera pozytywnie Aleksander Zniszczoł: - Widzę różnicę tylko w zmianie belki. To, że próg szybko ucieka i ta skocznia jest trudna, odczuwam nadal – stwierdził. Zgodnie z założeniami organizatorów, po remoncie Titlis-Schanze przejazd przez próg miał być dużo płynniejszy: - Coś im nie wyszło, przynajmniej jak dla mnie. Gdy delikatnie zbliżam się do progu, nagle czuję docisk i ten próg ucieka. Muszę więc porozmawiać z trenerem, coś uzgodnić i przede wszystkim uświadomić mu, o co mi chodzi. Na pewno znajdziemy rozwiązanie, żeby to zniwelować.

Mimo trudności, 22-latek cieszył się z awansu do konkursu: - Nie udało mi się jeszcze zakwalifikować w Engelbergu do konkursu, więc jest odczarowane tej skoczni. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zacząć tu wreszcie oddawać dobre skoki, chociaż mam spory problem z rozbiegiem. Jest on troszkę inny niż na pozostałych skoczniach, pomimo przebudowy. Czuć, że jest to Engelberg - przyznał. - Muszę porozmawiać z trenerem. Może mi podpowie jakąś ideę, jak się ustawić, bo wjeżdżając w przejście czuję się, jakby ktoś kładł mi 10 kilo na plecy. Wtedy mnie wciska, jakbym nie miał z czego zacząć się odbijać i tu właśnie tkwi problem. A jak to się zniweluje, to już będzie z łatwiej.

Jak powiedział Aleksander Zniszczoł, bardzo pomocne okazały się dla niego treningi w Wiśle, które odbył razem z zawodnikami kadry B. Oddane tam próby pozwalają mu wierzyć, że w Engelbergu uda się zdobyć punkty: - Tamtymi skokami udowodniłem sobie, że z łatwością te punkty potrafię zdobywać. Poniektóre rezultaty na zawodach, czy w próbnych seriach pokazują, że te skoki do trzydziestki są, trzeba je po prostu powtarzać.

Momentem przełomowym okazał się dla cieszynianina konkurs indywidualny w Lillehammer, podczas którego zdobył swoje pierwsze pucharowe punkty w tym sezonie: - Coś się odczarowało. Czekałem na to, ale cały czas troszeczkę brakowało. To było frustrujące, że tych punktów nie ma, ale wiedziałem, że stać mnie na ich zdobycie – przyznał. - Byłem przekonany, że to w końcu nadejdzie. Teraz myślę, że nie będzie już tego stresu u góry, który troszkę oszukiwał moją głowę, że jednak coś może być nie tak. Wchodzę na belkę dużo bardziej pewny.

Korespondencja z Engelbergu, Tadeusz Mieczyński