Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Przeważa rozczarowanie, bo złość nie jest potrzebna"

Po raz pierwszy w tym sezonie Maciej Kot zakończył pucharowe zawody poza czołową "10". Pomimo 24. lokaty zajmowanej na półmetku zmagań na zmodernizowanej Gross-Titlis-Schanze, finalnie zakopiańczyk został sklasyfikowany na 12. pozycji, co i tak jest najlepszym jego wynikiem w historii startów w szwajcarskim Engelbergu. Czy można stwierdzić, iż zawody poszły nie do końca po pomyśli reprezentantów Polski?


- Kamil i Dawid drugie skoki zepsuli, ale nie wiem jak reszta. Trudno mi oceniać skoki innych, bo jest to pytanie do trenera. Jeśli chodzi o mój występ, to żaden skok nie był dobry. W serii próbnej mimo nie do końca udanego skoku chociaż miejsce było dobre. Uważam, że bardziej było to spowodowane wysoką rekompensatą punktową za niekorzystne warunki i belkę. W pierwszej serii nie było dodatnich punktów za belkę, przez co trzeba było skoczyć bardzo daleko. W każdym skoku miałem problem z pozycją najazdową. To było szukanie odpowiedniej pozycji. W pierwszej rundzie ocenianej pozycja była za bardzo z tyłu, a w drugiej za bardzo z przodu. Mimo to, udało się powalczyć. Jeśli jest ona na tyle aktywna, aby to wyjście z progu było w miarę optymalne, to można powalczyć. Było na tyle prędkości w locie, że dało się odlecieć ponad 130 metrów - relacjonuje 4. zawodnik klasyfikacji generalnej tego sezonu. Nie jestem zadowolony, bo jest jeszcze sporo do poprawy.

Wnioskując, Maciej Kot nie może dogadać się z nową Gross-Titlis-Schanze? - Nie mogłem już wcześniej i myślałem, że ten nowy rozbieg coś zmieni. Są to oczywiście zmiany na plus, bo same tory najazdowe są dużo lepsze. Równiejsze i przejście jest łagodniejsze, ale mimo to, jest coś na tym rozbiegu, że ciężko mi przyjąć pozycję. Trudno znaleźć tę idealną pozycję mimo analizy wideo i już sześciu oddanych skoków. Jest to ciągłe szukanie. W konkursie nie można szukać. Już powinno się mieć jasną wizję i po prostu skakać. Na tej skoczni się to pogubiło. Jutro też jest dzień, a finałowy skok był krokiem w dobrą stronę. W serii próbnej trzeba tę pozycję ustawić na 100%, a później walczyć.

- Dziś przeważa rozczarowanie, bo złość nie jest potrzebna. Przyda się tylko ta sportowa, która doda kopa i pozwoli w niedzielę wrócić ze zdwojoną siłą. Motywacji i siły z pewnością mi nie brakuje, więc jest to rozczarowanie, że mimo analizy i pozytywnego podejścia do konkursu, nie udało się zrealizować najważniejszego zadania. Z tej racji trener też nie będzie ze mnie zadowolony. Czeka nas dalsza analiza i rozmowa przed jutrem. Nastawienie jest pozytywne - zakończył 25-latek.