Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Dawida Kubackiego i Piotra Żyły po sobotnim konkursie

Pięciu polskich skoczków punktowało w dzisiejszej rywalizacji na nowej Gross-Titlis-Schanze. Kolejne punkty do klasyfikacji generalnej uzbierali m.in. Piotr Żyła oraz Dawid Kubacki. Co sądzą o swoich skokach, konkursie i warunkach?


Dawid Kubacki miał dziś szansę na swoje pierwsze pucharowe podium. Po dobrym skoku na 135,5 metra w pierwszej serii zajmował wysoką, czwartą lokatę. Niestety, w finale nie wylądował tak daleko. Ostatecznie uzyskał zaledwie 119 metrów i spadł w klasyfikacji, plasując się na 22. miejscu. Co się wydarzyło w drugiej serii? - Niepotrzebnie się wczoraj pochwaliłem, że leży mi ta skocznia. Mój skok był mocno spóźniony, dlatego nie dało się dalej odlecieć.

Podopieczny Stefana Horngachera uważa, że warunki były trudne, ale równe. - Niekomfortowo skacze się przy tylnym wietrze, ale jak pokazała pierwsza seria da się skakać normalnie. Nie jest to zatem jakiś wyznacznik, że te zawody były złe. Oczywiście było trudniej, ale w miarę równo dla wszystkich.

- Pozytywne jest to, że na sześć skoków oddanych na tutejszym obiekcie, pięć z nich było bardzo dobrych. Ten szósty już niestety nie. Myślę, że muszę przyjąć to z pokorą, wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość i od jutra tak naprawdę walczymy na nowo - dodał "Mustaf".

Piotr Żyła skokami na odległość 130,5 i 129 metrów zapewnił sobie dwudziestą lokatę w konkursie. Wiślanin zaliczył udane starty we wczorajszych treningach, kwalifikacjach i dzisiejszej serii próbnej. Czy zatem jest zadowolony z przebiegu sobotniej rywalizacji? - W konkursie te skoki nie były do końca takie jakie chciałbym żeby były. Jutro znowu jest dzień i mam nadzieję, że te skoki będą trochę lepsze.

Czy wiatr bardzo przeszkadzał zawodnikom? - Można powiedzieć, że było w miarę. Wszyscy z nas mieli wiatr z tyłu. Chwilę było lepiej, bo w pierwszej serii trafiłem na lepsze warunki. Nie udało mi się tego w pełni wykorzystać, bo skok nie był udany.

- Nie jest to takie proste, żeby odlecieć przy takim tylnym wietrze. W szczególności w miejscu takim jak Engelberg, gdzie jest tak, że za bulą wiatr idzie po prostu w dół. Jeśli nie odda się dobrego skoku, to nartki "przytoną" i jest już pozamiatane - zakończył 29-latek.

Korespondencja z Engelbergu, Tadeusz Mieczyński