Strona główna • Puchar Świata

Maciej Kot: "Jako zespół wypadliśmy świetnie"

W pierwszym konkursie 65. Turnieju Czterech Skoczni Maciej Kot ukończył rywalizację na 12. pozycji. Na Schattenbergschanze wylądował na 129,5 oraz na 133 metrze. Nasz reprezentant pozytywnie ocenia swój występ, ale przyznaje, że może być jeszcze lepiej.


- Pozytywnie oceniam dzisiejszy występ. Nie jestem z niego w pełni zadowolony, ale skoki były równe i wykonałem swoje zadania. Jest to niezły poziom, chociaż czegoś zabrakło, żeby zmieścić się w czołowej dziesiątce. Mimo wszystko to i tak najlepszy jak do tej pory początek Turnieju w moim wykonaniu <śmiech>. Daje mi to dobrą pozycję do ataku w kolejnych konkursach na pozostałych skoczniach, które o wiele bardziej lubię. Dlatego pozytywnie oceniam ten dzień.

- Staram się być optymistą. Wiadomo, że pojawiły się dziś pewne błędy, bo nie udało się wskoczyć do pierwszej dziesiątki, ale trzeba koncentrować się na tym, co pozytywnego się dziś wydarzyło. To daje nadzieję na dobrą walkę w kolejnych konkursach. Zwłaszcza, że odbędą się one na skoczniach, które o wiele bardziej mi sprzyjają. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego początku Turnieju i walczyć dalej – komentuje Maciej Kot.

Czy reprezentant Polski jest zaskoczony wynikami pucharowej czołówki? – Nie, mówiłem, że faworytami będą Kamil, Daniel Andre Tande, Domen Prevc i Stefan Kraft. Myślę, że z tej grupy zawiódł jedynie Domen Prevc. Nie wiem, czy nie wytrzymał presji, nie chcę tego analizować, ale układ czołówki nie jest szczególnie zaskakujący. Można powiedzieć, że trochę zawiedli Niemcy. Jedynie Markus Eisenbichler utrzymał dziś wysoką dyspozycję. Poza tym odbyło się bez większych niespodzianek. Widać, że poziom jest bardzo wyrównany i wystarczy jeden gorszy skok, jeden błąd, żeby wypaść z czołowej dziesiątki. Dlatego w czołówce na pewno będą zdarzać się jeszcze przetasowania i trzeba walczyć do końca.

- Dzisiaj pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Przede wszystkim jako drużyna. Oczywiście indywidualnie świetne wyniki zanotowali Kamil i Piotrek, ale jako zespół także wypadliśmy świetnie. To daje nadzieję na walkę o dobre miejsca w kolejnych konkursach, bo pokazuje, że jesteśmy dobrze przygotowani do Turnieju.

Czy nasi zawodnicy wytrzymają trudy Turnieju? – Szczerze mówiąc, nie mamy wyjścia <śmiech>. Każdy ma do pokonania taką samą odległość i taki sam terminarz konkursów, więc szanse są dla wszystkich równe. Ogromną rolę odgrywa odpowiedni plan logistyczny, a także kwestie odnowy biologicznej i treningu. Stefan jest doświadczonym trenerem i myślę, że wszystko perfekcyjnie zaplanował. Po powrocie do hotelu zjemy kolację i od razu ruszymy do Garmisch, po to, żeby już tam wypoczywać. Odpoczynek jest szczególnie ważny, bo w trakcie Turnieju mamy go bardzo mało. Szczerze mówiąc, w tej chwili nie czuję zmęczenia. Treningi i rozgrzewka są tak zaplanowane, żeby starczyło nam sił do końca Turnieju – tłumaczy podopieczny Stefana Horngachera.

- Czułem się tu już dużo lepiej niż w Engelbergu. Poprawiałem pewne niuanse i to sprawiło, że miałem bardzo słabe prędkości na progu. Kiedy zmienia się pozycję najazdową, nie służy to szybkości. Dla porównania można powiedzieć, że kiedy w drugiej serii czołowa dziesiątka skakała z obniżonej belki startowej, Austriacy i tak rozwijali lepsze prędkości niż ja z wyższego rozbiegu. Czyli skacząc z wyższej belki mam taką prędkość, jak gdyby rozbieg był krótszy, a nie dostaję dodatkowych punktów. To oznacza, że w samym skoku jest potencjał, ale potrzeba właśnie lepszej prędkości. W Garmisch zawsze o wiele lepiej radziłem sobie na rozbiegu, dlatego myślę, że uda się tam szybciej dojeżdżać do progu. Kiedy osiągnie się odpowiednią prędkość, dużo lepiej się skacze. W lecie moje prędkości najazdowe należały do jednych z najlepszych w całej stawce. Skoki wyglądały podobnie, ale odległości były dzięki temu dużo lepsze. Prędkość jest bardzo ważna – uważa 25-letni zawodnik.

Korespondencja z Oberstdorfu, Dominik Formela