Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Byliśmy najbardziej stabilną drużyną" [wideo]

Maciej Kot zakończył Turniej Czterech Skoczni na czwartym miejscu klasyfikacji generalnej. W poszczególnych zawodach zajmował kolejno dwunastą, siódmą, szóstą i piątą lokatę. Choć do końcowego podium zabrakło 7,5 punktu, nasz reprezentant jest zadowolony z osiągniętego rezultatu.


- Spodziewaliśmy się, że z naszej strony będzie tak dobrze, ale nie spodziewaliśmy się takich zrządzeń losu ze strony rywali, bo tego chyba nikt się nie spodziewał. Wszyscy myśleli, że ta walka będzie na centymetry, a jednak los pokazał, że miał inny plan, a my po prostu zrobiliśmy swoje, inni po części zawiedli.

Jeszcze przed zawodami w Bischofshofen dwudziestopięciolatek nawet nie myślał o końcowym podium. W ostatecznym rozrachunku do czołowej trójki zabrakło mu 7,5 punktu. - To jest taki dziwny moment, kiedy człowiek walczy o czołową szóstkę, a nagle dwoma słabszymi skokami Krafta i Tandego znajduje się bardzo blisko podium i patrzy, że zabrakło 7,5 punktu. Czasu się nie cofnie. Wiem, że zrobiłem co mogłem i jakby mi ktoś powiedział przed turniejem, że każdy skok musi być o metr dłuższy i chciałbym zrobić coś lepiej niż do tej pory, na pewno by nie wyszło. Myślę, że to czwarte miejsce też jest w porządku i oddaje poziom moich skoków, bo jednak nie był na tyle dobry, żeby wskoczyć na podium.

Zdaniem zakopiańczyka, kluczem do sukcesu naszej drużyny jest powtarzalność. - W dużej mierze zawdzięczamy nasz wynik równym skokom. Gdyby popatrzeć na powtarzalność, to chyba byliśmy najbardziej stabilną drużyną. Myślę, że to zaważyło, bo innym zabrakło właśnie tego. Oczywiście część jest w psychice, część w przygotowaniu motorycznym, które było bardzo dobre. Liczy się również w sprzęt, ale raczej w żaden sposób nie zaważył nad tym zwycięstwem.

Podczas gdy poszczególne kadry, a nawet czołowi skoczkowie poprzedniego sezonu przechodzą kryzysy formy, Biało-czerwoni wciąż skaczą na wysokim poziomie. - Pracujemy na to od początku sezonu i mam nadzieję, że ten szacunek i pozytywny strach będzie się rozwijał. Cały czas realizujemy jeden program, ciężko trenujemy i widać, że pojawiają się nerwowe ruchy u innych. Nie do końca wiedzą, co robić, bo zaczęli koncentrować się na nas zamiast na sobie. My robimy swoje, inni być może mają kłopoty, ale to nie jest nasz problem.

Czy podopieczny Stefana Horngachera nie obawia się najazdu kibiców oraz otoczki medialnej, która teraz będzie rozwijać się jeszcze bardziej? - Nie obawiam się tego, bo zainteresowanie skokami było zawsze. Wiadomo, że pod wpływem takich sukcesów ten bum może jeszcze narastać, ale to chyba nigdy żadnej dyscyplinie nie zaszkodziło. Wiadomo, zawodnikom może, ale dyscyplinie nie. Najważniejsze jest to, żeby realizować to co mówiłem – dalej ciężko pracować

Korespondencja z Bischofshofen, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński