Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Aleksander Zniszczoł: "Wpadłem w psychiczny dołek"

Po kilku startach w zawodach niższej rangi, Aleksander Zniszczoł wraca do występów w światowej elicie. W piątkowej serii kwalifikacyjnej nasz reprezentant zajął 18. miejsce, uzyskując 123,5 metra. Czy brak powołania na 65. Turniej Czterech Skoczni był dla niego sporym ciosem?


- Była złość i zawód, że jednak nie pojechałem na Turniej Czterech Skoczni. Trochę mnie to zdołowało, ale biorę to jako naukę. Jestem młody i muszę nauczyć się cierpliwości. Wyjazd na TCS być może nie byłby dobrym ruchem, bo jednak jest to trudna impreza, a moja dyspozycja wymaga jeszcze szlifów.

Czym różnią się treningi ze Stefanem Horngacherem i Robertem Mateją. - To są niuanse, które są bardzo ważne. Mamy ten sam cykl zajęć, co kadra A, więc robimy taki sam trening. To nie jest nic innego. Pojawiają się drobne detale i nieco większy profesjonalizm.

Na jakim etapie znajduje się dyspozycja Polaka? - Uważam, że trochę się zatrzymałem. Zrobiłem mały krok do tyłu, ale to siedzi przede wszystkim w głowie. Jeżeli wszystko sobie poukładam, to wyjdę z dołka, w który wpadłem poprzez nieobecność w Niemczech i Austrii. Dodatkowo musiałem po raz kolejny wrócić do nieszczęsnego dla mnie Engelbergu, jeszcze na nieswoich nartach, gdzie złapałem psychiczny kryzys. Teraz widać, że ze skoku na skok ta pewność i wiara w siebie rośnie. Współpracuję z Jakubem Bączkiem, który jest zawsze do mojej dyspozycji. Jest to bardzo dobry człowiek, a nasza współpraca układa się pomyślnie. Idziemy dobrą drogą.

Jak Zniszczoł czuje się na domowej skoczni w Wiśle Malince? - Bardzo dziwnie mi się skakało. Ostatni trening mieliśmy tutaj przed Pucharem Świata w Engelbergu i skakało mi się super. Teraz jakbym był na zupełnie innej skoczni. Myślę, że taką różnicę robi sztuczne oświetlenie i cała otoczka związana z Pucharem Świata. Dawno nie było tutaj tak głośno. W sobotę zadowolą mnie punkty. Ten obiekt nie wybacza błędów. Sam popełniam takowe, które są głupie, mam ich świadomość, ale w tym sporcie trzeba cierpliwości. Moja sylwetka w locie nie jest stabilna, a lot jest bardzo wymęczony.

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela