Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Sara Takanashi: "Chcę być dobrą promotorką skoków"

Nie ulega wątpliwości, że Sara Takanashi jest jak dotąd najwybitniejszą zawodniczką w świecie skoków narciarskich kobiet. Reprezentantka Japonii ma na swoim koncie czterdzieści dziewięć triumfów w Pucharze Świata i nie zwalnia tempa. W tym sezonie odniosła już pięć zwycięstw oraz plasuje się na szczycie klasyfikacji generalnej całego cyklu. Z 20-latką po konkursach w Sapporo i Zao porozmawiał portal Berkutschi.com


Berkutschi.com: Zao jest dla Ciebie wyjątkowym miejscem. Tutaj startowałaś w swoim pierwszym międzynarodowym konkursie, tu również po raz pierwszy wygrywałaś w Pucharze Świata. Ostatnie zawody chyba nie poszły do końca po Twojej myśli…

Sara Takanashi: To prawda, Zao jest wyjątkowe. Wiele razy tu zwyciężałam, tutaj rozpoczęła się moja przygoda. Także kibice bardzo mocno mnie tu wspierają. Ostatni weekend był dla mnie trudny, skoki nie wyglądały tak, jakbym sobie tego życzyła. Mimo wszystko cieszę się, że mogłam zakończyć go na podium.

Jak wielka jest dla Ciebie liczba, do której się zbliżasz, a więc 50?

Oczywiście wiele dla mnie znaczy, jest ogromna. Jednak zawsze wiedziałam, że najważniejszy jest trening, drobne elementy. Za każdym razem staram się dochodzić do celu małymi kroczkami. Nie dbam jedynie o to, żeby wygrywać, ale ważne są dla mnie skoki, które oddaje – ich piękno. Podsumowując, liczba jest ważna, ale nie najważniejsza.

Skoki kobiet cieszą się w Japonii sporą popularnością, więc automatycznie także Ty znajdujesz się w kręgu zainteresowań. Wielu kibiców spodziewało się, że odniesiesz pięćdziesiąte zwycięstwo na którejś ze skoczni w swojej ojczyźnie. Czy czułaś przez to dodatkową presję?

Byłam tego świadoma i bardzo chciałam odnieść to zwycięstwo właśnie w Sapporo, czy w Zao. Z pewnością był to pewien rodzaj presji. Jednak jestem bardzo szczęśliwa, że ten sport cieszy się aż takim zainteresowaniem wśród Japończyków. Chcę stale się rozwijać, odpłacać się im za wsparcie oraz być dobrą promotorką skoków w Japonii.

Mimo młodego wieku, masz na swoim koncie sporo sukcesów. Czy miewasz czasem kłopoty z pewnością siebie?

Nie myślę zbyt wiele o swoim wieku, to przecież tylko liczba. Nigdy nie czuję się sama, dzięki osobom, które mnie wspierają. Dają mi dużo siły i właśnie to liczy się najbardziej.

Co chciałabyś jeszcze osiągnąć?

Chcę być liderką skoków narciarskich kobiet, ale nie jestem jeszcze wystarczająco dobra. Stale próbuję uczyć się czegoś od starszych zawodniczek, jak choćby Daniela Iraschko-Stolz. Chciałabym zdobyć złoto olimpijskie. Brakuje go w mojej kolekcji, więc muszę na to zapracować, być coraz lepszą.

Czy oczekujesz już nadchodzących Mistrzostw Świata w fińskim Lahti?

Tak, oczywiście. Nigdy nie dzierżyłam tytułu mistrzyni świata, więc to kolejny z celów.

Jesteś autorytetem dla wielu zawodniczek. Czy miałaś kiedykolwiek kogoś na kim Ty się wzorowałaś?

Sara Takanashi: Zawsze podziwiałam Sarę Hendrickson. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy po raz pierwszy miałam okazję, żeby się z nią spotkać. Jest bardzo silną, pozytywną osobą. Mimo częstych kontuzji, zawsze wraca na skocznię w imponujący sposób. To zachwycające.

Jak świętujesz swoje zwycięstwa?

Celebruję te momenty w sercu. Cieszę się z każdej wygranej, jednak muszę myśleć o przyszłości i ciągłym rozwoju.

Czy chciałabyś zostać kiedyś trenerką?

Studia, którymi się obecnie zajmuję dają mi dużo opcji i jest to z pewnością jedna z nich. Na razie raczej o tym nie myślę, skupiam się na sporcie.