Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Piotr Żyła: "Cieszymy się, że mamy dla kogo skakać"

W sobotnim konkursie drużynowym w Willingen Piotr Żyła zaprezentował dwa świetne skoki na odległość 134 i 138 metrów. W nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej reprezentant Polski uplasował się na 6. miejscu, a jego znakomita postawa w zawodach znacząco przyczyniła się do rewelacyjnego wyniku całej drużyny. Żyła nie ukrywa radości z udanego występu i wygranej swojego zespołu.


- Dzisiejszy konkurs był naprawdę trudny, warunki bardzo szybko się zmieniały, ale wykonaliśmy swoją pracę najlepiej, jak potrafimy i znów udało się wygrać konkurs w Niemczech. Niemcy są dla nas bardzo gościnni, podobnie jak my dla nich w Zakopanem, więc jest dobrze – ze śmiechem komentuje Żyła.

- Nie koncentrujemy się na tym, które możemy zająć miejsce. Skupiamy się na sobie i swoich skokach. Każdy musi wykonać swoją pracę najlepiej, jak potrafi. Dopiero wtedy patrzymy na listę wyników i cieszymy się, jeżeli zajmujemy pierwsze miejsce.

- Co jakiś czas trzeba zmieniać kombinezony, ponieważ materiał zużywa się w miarę skakania. Wcześniej mieliśmy brązowe, teraz są czarne. Nie wiem, skąd bierzemy materiały, o tym mógłby opowiedzieć Michal Doležal. On zajmuje się sprzętem i cały czas jest w tej kwestii czujny, bo wiadomo, że sprzęt musi być na najwyższym poziomie, tak samo jak skoki. Na szczycie stopniu podium można stanąć dopiero wtedy, gdy wszystkie elementy te złożą się w całość – tłumaczy reprezentant Polski.

- Najwyższą formę szykujemy na Mistrzostwa Świata w Lahti. Po Turnieju Czterech skoczni mieliśmy trochę więcej treningów. Można powiedzieć, że cały czas jest ich bardzo dużo, chociaż najtrudniej było przed zawodami w Wiśle, bo organizm potrzebuje trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do takiego ciężkiego treningu. W tej chwili jednak przede wszystkim skupiamy się na przygotowaniu do Mistrzostw Świata. Wiadomo, że zawsze można skakać lepiej, ale moje skoki są teraz na wysokim, stabilnym poziomie i bardzo się z tego cieszę.

- Konkursy w Polsce traktowaliśmy tak samo, jak każde inne zawody. Od strony organizacyjnej wszystko było przygotowane na najwyższym poziomie. Nie traciliśmy czasu na błahostki i robiliśmy swoje. To były po prostu normalne zawody. Wiadomo, że u siebie chciałoby się wypaść jak najlepiej. Myślę, że możemy być zadowoleni ze swojej postawy. Prawie wszystko wygraliśmy, bo przecież Kamil zwyciężył we wszystkich trzech konkursach indywidualnych, a drużynowo zajęliśmy drugie miejsce. To były bajkowe tygodnie.

- Puchar to fajna pamiątka po tym, co się tutaj wydarzyło. Mam w domu skromną półkę, na której kurzą się takie nagrody. Może, gdy skończę karierę, będę sobie czasami na nią patrzył i wspominał. Teraz jednak najważniejsze jest zupełnie co innego. Trzeba wykonywać swoją pracę najlepiej, jak można i cieszyć się z tego, że można skakać i walczyć z najlepszymi – uważa 30-letni zawodnik.

- Polskich kibiców było dziś na skoczni tylu, co niemieckich. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że Polacy pojawiają się na każdej skoczni świata i tak wspaniale nas dopingują. Cieszymy się, że mamy dla kogo skakać i prezentować dobre skoki.

- Kto chce, to kibicuje. Fani nie muszą przecież jakoś oficjalnie się zrzeszać i zakładać fanklubu, żeby mnie dopingować. Wydaje mi się, że mam trochę swoich kibiców i bardzo się cieszę, że mnie wspierają. Z radością pokazuję im teraz takie dobre skoki.

- Bardzo cieszę się na zawody na mamuciej skoczni w Oberstdorfie, zwłaszcza ze względu na modernizacje, które ostatnio przeszła. Ale na razie trzeba się skupiać na tym, co jest teraz. Już jutro kolejne zawody, musimy się dzisiaj zregenerować i odpocząć, żeby móc dobrze się przygotować i walczyć w konkursie indywidualnym. Nasz fizjoterapeuta, Łukasz Gębala, ma oczywiście dużo pracy, ale wszystko zależy od konkretnego dnia. Czasami zabiegi trwają nawet po dwie godziny i są bardzo bolesne, a innym razem cały proces przebiega bardzo sprawnie. Ja dzisiaj czuję się dobrze, nie jestem zmęczony. Ode mnie dostanie więc wolne i będzie mógł wypić piwo – ze śmiechem kończy reprezentant Polski.

Korespondencja z Willingen, Dominik Formela