Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Sędziowie troszkę przesadzają"

Osiemnaste miejsce zajęte przez Macieja Kota w niemieckim Oberstdorfie było najgorszym spośród wszystkich jego startów w sezonie 2016/2017. Wskutek trzeciego z rzędu konkursu poza czołową "10", 25-latek stracił piąte miejsce w klasyfikacji generalnej całego cyklu na rzecz Michaela Hayboecka.


Zaczynając od początku skoku, jak podopieczny Stefana Horngachera czuł się na najeździe obiektu im. Heiniego Klopfera? - Bardzo dobrze. Nie miałem z tym większych problemów. Prędkości najazdowe były nawet nieco lepsze niż w piątek. Szczególnie w drugim skoku, więc akurat z najazdem nie mam tutaj problemów.

Od kilku konkursów triumfator Letniego Grand Prix 2016 narzeka na nieustabilizowaną sylwetkę w locie. Jak sprawa miała się w sobotę? - W pierwszym skoku znowu miałem większe problemy. Pod względem lotu, była to chyba moja najlepsza próba tutaj, ale jak widać, za wiele to nie dało.

Czy długość najazdu nie jest korygowana zbyt często? - Sędziowie troszkę przesadzają. Myślę, że są bardzo zachowawczy, ale w pewnym sensie ich rozumiem. Drobna zmiana kierunku wiatru i najlepsi zawodnicy mogą przeskoczyć ten obiekt. Nie chcieli psuć widowiska kibicom. Z jednej strony chcieli zacząć z wysokiej belki, ale nie przesadzać przy okazji. Zmienne warunki są powodem tego, że belka wędruje w górę i w dół. Przeliczniki nie do końca są sprawiedliwe, bo na skoczniach mamucich ta rekompensata za wiatr powinna być większa, jednak nie mi to oceniać, bo najlepsi i tak wygrywają.

Ile skoczek narciarski jest w stanie zdziałać w locie przy tak niesprzyjających warunkach? - Jeśli skok jest zepsuty na progu, to za wiele nie możemy zrobić. To już jest takie ratowanie pozostałości. Kiedy nie ma prędkości w locie i jak my to mówimy - "nie jesteśmy nad nartami", to ciężko cokolwiek zrobić. Jeśli skok jest dobry z progu, a czuć wiatr z tyłu, to najlepszą możliwością jest nie być zbyt agresywnym. Trzeba nieco wyczekać i lecieć bardziej pasywnie.

Czy zdaniem Macieja Kota dość ostra krytyka Adama Małysza w kierunku Dominika Kastelika może pomóc polskiemu juniorowi? - Z pewnością może pomóc. To jest kwestia odebrania tego przez młodego zawodnika. Wiadomo, że najlepiej trafia szczera rozmowa w cztery oczy, ale znam Adama i wiem, że miał ku temu powód. Ma taką funkcję, która pozwala mu oceniać postawę skoczków. Jeżeli on to zrobił, to jak najbardziej to szanuję, bo miał ku temu powód. Mam nadzieję, że to pomoże, bo jeżeli każdą krytykę odbieramy jako coś, co możemy wykorzystać pozytywnie, to wszystko może skończyć się dobrze. Kwestia indywidualnego odbioru tych słów ze strony zawodnika.

Korespondencja z Oberstdorfu, Dominik Formela