Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Maciusiak: "Jeśli słowa Adama Małysza nie pomogą, to już nic nie pomoże"

Polscy juniorzy mają już za sobą imprezę docelową, jaką były Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym w amerykańskim Park City. Ekipa Macieja Maciusiaka ze Stanów Zjednoczonych wróciła bez medalu, choć ten był bardzo blisko w rywalizacji drużynowej. Miejsce na podium odebrał nam upadek Dominika Kastelika, który dzień później został skrytykowany przez Adama Małysza za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych. O tej sytuacji, zakończonych MŚJ i ogólnej sytuacji w kadrze juniorów porozmawialiśmy z głównym jej szkoleniowcem - Maciejem Maciusiakiem.


Skijumping.pl: W polskich konkursach Pucharu Świata nie wystąpił ani jeden członek kadry juniorów. Czym była podyktowana absencja młodzieżowców w zawodach najwyższej rangi? Czy start któregoś z juniorów był brany pod uwagę?

Maciej Maciusiak: Była taka opcja, bo rozmawiałem o tym nawet ze Stefanem Horngacherem. Szansę występu mógł otrzymać Paweł Wąsek, ale uznaliśmy, że odpowiednią rangą zawodów dla niego i innych juniorów jest w tym momencie Puchar Kontynentalny. Najpierw tam powinni zdobywać doświadczenie, a nie od razu próbować sił w Pucharze Świata. Szansa była, natomiast aktualnie większy pożytek chłopcy mają z możliwości prezentowania się w tzw. "drugiej lidze".

Jak przebiegła aklimatyzacja naszych młodych skoczków narciarskich w Stanach Zjednoczonych, dla których w większości była to największa wyprawa w dotychczasowej karierze?

Faktycznie dla wszystkich z nich było to ogromne przeżycie. Polecieliśmy do USA, a plan mieliśmy rozpisany niemal z godziny na godzinę. Największym problemem była wysokość, na której leży Park City. Było to około dwóch tysięcy metrów nad poziomem morza. Z tego powodu musieliśmy zmienić trening i dostosować rozgrzewkę. Staraliśmy się unikać rozgrzewki na szczycie skoczni, bo mieszkaliśmy troszkę niżej. Była to spora wysokość, ale jednak niżej, więc rozgrzewaliśmy się przed hotelem. Niektórzy ciężko spędzali noce i budzili się o 5-6 rano. Tak jest z młodymi chłopakami, ale większych problemów nie było. Mieszkaliśmy w standardowym hotelu, porównywalnym do tych z europejskich zawodów. Nie były to żadne luksusy. W pierwszych dniach były problemy z jedzeniem, bo Amerykanie zorganizowali to nieco inaczej, szczególnie w kwestii obiadów. Wtedy podawana była zupa i kanapki, ale daliśmy radę, bo byliśmy na to przygotowani.

Czy normalny obiekt olimpijski z 2002 roku zaskoczył czymś polski zespół?

Skocznia od tamtego czasu nie była przebudowywana, ale nadal jest nowoczesna. Troszkę byliśmy zdziwieni częstymi zmianami kierunku wiatru. Ten obiekt słynie z tylnego wiatru i tak było też na pierwszych treningach. Później się ociepliło i zaczęło kręcić. Drugą, nieco problematyczną sytuacją były nieco inne tory najazdowe. Frezarka nie była wyposażona w wycinanie dodatkowych rowków w torach, przez co upady uniemożliwiały dalsze skoki. Narty po prostu kleiły się do najazdu. Tory nie tyle były wycinane, co prasowane, gdyż były całkowicie płaskie.

Jak szkoleniowiec podsumowuje konkurs indywidualny w wykonaniu swoich kadrowiczów?

Chłopaki skoczyły swoje. Czy miejsce w czołowej "10" jest dla Pawła Wąska sukcesem? Myślę, że tak. Ma on przed sobą jeszcze dwa starty w tej imprezie, więc w kolejnych sezonach będzie jeszcze mocniejszym punktem. Bardzo dobre skoki oddali Tomasz Pilch i Bartosz Czyż. Szkoda dyskwalifikacji Dominika Kastelika, ale tak się nie robi i był to ewidentnie jego błąd. Może mieć pretensje tylko do siebie.

Co dokładnie było powodem dyskwalifikacji mieszkańca Gilowic?

Na górze był nasz fizjoterapeuta - Daniel Kwiatkowski, który to doskonale widział. Kontrola sprzętu na górze skoczni na Mistrzostwach Świata jest jeszcze większa niż chociażby w Pucharze Kontynentalnym. Dominik przed wejściem na belkę poprawił wkładki, a tego się nie robi. Daniel zareagował na to, ale już było za późno. Na początku nie chcieli mu dać wejść na belkę, ostatecznie dostał zgodę, oddał skok, ale było już zbyt nerwowo. W 40. sekundzie żółtego światła został wstrzymany przez kierownika zawodów, ale wszedł na belkę, oddał średnik skok, jednak już wiedzieliśmy na wieży trenerskiej, że to będzie dyskwalifikacja. Zawody indywidualne zaczęły się dla nas niespokojnie, natomiast bez fajerwerków, ale był on bardzo dla nas udany.

Czy Adam Małysz postąpił słusznie, iż na forum publicznym w bezpośredni sposób skomentował postawę Dominika Kastelika?

Wiele osób źle zrozumiało Adama. Byłem na miejscu i wiem, o co mu chodziło. Nie chodziło o sam upadek. On przelał czarę goryczy. Upadek nie miał wpływu na opinię Adama. Dominik musi zrozumieć, że z Polskiego Związku Narciarskiego idą na jego rozwój pieniądze, a wiele osób w sztabie mu pomaga i pracuje na jego sukces. Dodatkowo ma panią dietetyk i psychologa, z którym od maja współpracuje. Chodzi o samo podejście do sportu. Jeśli słowa Adama nie pomogą, to już nic nie pomoże. Ja nie czytałem opisu tej sytuacji w mediach, ale wiem, że wiele portali o tym pisało. Dostawałem wiele telefonów w tej sprawie. Trudno mi powiedzieć, jak tę sytuację przyjął Dominik. Tuż po upadku z pewnością ze złością. Nawet jeśli miałby być złoty czy inny medal, ci chłopacy muszą zrozumieć, że to dopiero początek ich kariery. Jeśli chcą osiągać sukcesy, muszą dołożyć wszelkich starań, żeby tak było. Nie tylko na treningu, ale i poza skocznią. Mowa tutaj o przygotowaniu mentalnym i podejściu do sportu. To się zbiera w całość. Jeśli przychodzi główna impreza, pojawia się stres, a wówczas różne niedoskonałości wychodzą. Nie chodzi tylko o Dominika, ale wszyscy myśląc o wielkiej karierze muszą ciężko pracować. Dominik pokazuje, że jest wielkim talentem, ale być może za łatwo mu to wszystko przychodzi.

Wielu komentatorów przytacza przykład chociażby Mateusza Rutkowskiego, który po świetnych rezultatach w wieku juniorskim nie potrafił odnaleźć się w sporcie seniorskim. Jak uniknąć takiej sytuacji?

Bez wątpienia należy dać juniorom odpowiednie warunki do rozwoju. Uważam, że teraz takie mają. Mają bardzo dobrą opiekę i nie mówię w tym momencie o naszym sztabie trenerskim. Mają zagwarantowane wszystko. Jeśli zawodnik dostanie się do kadry, otrzymuje jedne z najlepszych warunków na świecie i musi z tego korzystać. Nikt nie będzie nikogo do niczego zmuszał. Sezon trwa i trzeba już teraz wyciągnąć wnioski z małych sukcesów i porażek. Na większe podsumowania przyjdzie czas. Ledwie przylecieliśmy z USA, a już w piątek jadę z Pawłem do Brotterode na Puchar Kontynentalny.

Spośród ekip zagranicznych co było największym zaskoczeniem tegorocznych MŚJ?

Dla mnie Słoweńcy, którzy indywidualnie nie zdobyli medalu. Byli głównymi faworytami, gdyż mają ogromny wybór w kategoriach juniorskich. Byli wysoko, ale na podium ich zabrakło. W kwestii zmagań drużynowych wiedziałem, że Niemcy i Słoweńcy będą wiedli prym, ze wskazaniem na tych drugich.

Kto wchodził w skład sztabu szkoleniowego polskiego teamu na te zawody?

Był mój asystent - Wojciech Topór, serwismen - Kamil Skrobot, fizjoterapeuta - Daniel Kwiatkowski oraz doktor Aleksander Winiarski. Był też dyrektor kadry - Adam Małysz, który prywatnie do Stanów Zjednoczonych zabrał swoją żonę.

Czy występ w mikście był swego rodzaju pocieszeniem dla Dawida Jarząbka, którego zabrakło na liście startowej rywalizacji indywidualnej i drużynowej?

To są Mistrzostwa Świata i są to trudne decyzje dla sztabu. Mamy limit czterech i nie sztuka powiedzieć komuś, że będzie skakał. Sztuką jest posadzić kogoś na ławce rezerwowych. Poziom był bardzo wyrównany, co udowadniają wyniki treningów. Patrzeliśmy tez na warunki, w których przyszło im skakać. Padło na Dawida, że na pewno nie weźmie udziału w konkursie indywidualnym. Na trening przed drużynówką mieli iść Dawid, Dominik i Tomek. Trening odwołano i zdecydowałem, że postawimy na sprawdzoną czwórkę, a Dawidowi damy szansę w mikście.

Czy Domen Prevc zdominowałby zmagania juniorów, gdyby pojawił się w Park City? W przeszłości pojawiały się zarzuty, iż polscy skoczkowie, jak np. Krzysztof Biegun, odpuszczali starty w Pucharze Świata kosztem wydarzeń typu Uniwersjada czy MŚJ.

To jest zupełnie inna sytuacja. Domen nadal walczy o Kryształową Kulę i wciąż skacze bardzo dobrze. Było przesądzone, że weźmie udział w lotach narciarskich, ale MŚJ rządzą się swoimi prawami. Jest to skocznia normalna i nie jest powiedziane, że zdobyłby złoto w USA. Nie było go, ale Domen jest w tym momencie najlepszym młodzieżowcem na świecie. W sprawie Krzysia Bieguna, mojego ówczesnego podopiecznego, czytałem pewien wywiad, w którym stwierdzono, iż stracił on formę, kiedy pojechał na Uniwersjadę do Predazzo. Zupełnie bym się z tym nie zgodził. Jeszcze w Pucharze Świata w Zakopanem, po którym miała zapaść ostateczna decyzja odnośnie składu na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi, był on jednym z najlepszych Polaków. Mimo to, nikt na niego nie postawił. To była inna kwestia.

Jaka przyszłość czeka Łukasza Bukowskiego, który nie załapał się do kadry na MŚJ, a po tym sezonie wychodzi z wieku juniorskiego?

Nie możemy rezygnować z nikogo, kto zostaje w tych kategoriach wiekowych, bo skoczków jest po prostu mało. Łukasz zrobił duży postęp nie tylko w kwestii motoryki czy techniki, ale i w zakresie diety czy odpoczynku. Mimo tego, że jest najstarszy w grupie, to był zawodnik, u którego trzeba było zacząć od podstaw. Zrobił postęp, ale to nie wystarczyło. Moim zdaniem powinien dostać szansę na chociażby jeszcze jeden sezon. Wielu zawodników jest trzymanych w kadrach i nie możemy tracić kolejnego skoczka, który może odnieść sukces. Takim jest Łukasz. Dużo mu do sukcesów, ale powinien otrzymać kredyt zaufania.

Jakie są kolejne plany kadry juniorów wobec niskiej kwoty startowej w Pucharze Kontynentalnym i ubogiego kalendarza cyklu FIS Cup?

Na pewno planujemy wylot przynajmniej Pawła na finał FIS Cup do Sapporo, ponieważ walczy o triumf w końcowej klasyfikacji generalnej. Wszystkie koszty wyjazdu na konkursy tej rangi musi pokryć PZN. Były takie lata, kiedy Japończycy pokrywali koszty za jednego zawodnika i trenera. Jeśli w tym roku sytuacja się powtórzy, wówczas być może wyślemy dwóch skoczków. Aktualnie czekamy na informację. Adam rozmawiał z Prezesem Apoloniuszem Tajnerem i mamy zgodę na wylot Pawła do Japonii. Teraz czekają go starty w PK w Brotterode i Planicy, gdzie mamy kwotę czterech. To jest przykra sytuacja, bo ja nie pamiętam czy kiedykolwiek Polska miała tak niski limit. Jest to trudna sytuacja. Dla juniorów pozostają takie wydarzenia jak LOTOS Cup czy Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży. Dodatkowo w kalendarzu jest chociażby Puchar Kontynentalny w Zakopanem czy Mistrzostwa Polski. Celem były Mistrzostwa Świata Juniorów, które są za nami. Motywacja wśród zawodników została, bo po to trenowali, aby brać udział w konkursach. Będziemy startować, gdzie się da.

Z Maciejem Maciusiakiem rozmawiał Dominik Formela.