Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch: "Nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro"

Przewaga Kamila Stocha nad Stefanem Kraftem w klasyfikacji generalnej po czterech konkursach w Azji stopniała już tylko do 60 punktów. Teraz najlepszych skoczków narciarskich czeka przerwa od rywalizacji w Pucharze Świata, do którego powrócą w marcu, już po zakończeniu Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym, które w przyszłym tygodniu rozpoczną się w fińskim Lahti. Jak Polak skomentował czwartkowy występ na obiekcie HS 109, w którym uplasował się na 6. pozycji?


- Trochę zwariowany był ten konkurs. Trudno było przewidzieć to, kto będzie tutaj dobrze skakał. Same dobre skoki niekoniecznie musiały wystarczyć do plasowania się na czołowych lokatach, aczkolwiek ja dzisiaj popełniłem kilka błędów. Nie mogłem znaleźć dobrej pozycji najazdowej w pierwszych dwóch skokach. Przez to były one nieco spóźnione, co w dalszym rozrachunku poskutkowało turbulencjami w powietrzu, a dodatkowo zabrało trochę metrów i not sędziowskich.

Jak 29-latek odebrał zmianę areny czwartkowych zmagań? - Starałem się to odebrać normalnie. Może to nie jest normalna sytuacja, kiedy tuż przed rozpoczęciem zawodów następuje zmiana skoczni, ale tak już bywało w historii. Chciałem skoncentrować się na zadaniu i nie próbować robić nic więcej niż potrafię. Awans o dwanaście lokat w drugiej serii był bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Ostatni skok był bardzo dobry i nieco mnie podbudował. Starałem się cały dzień pracować i wierzyłem, że uda się oddawać coraz lepsze skoki. Finalny był już naprawdę solidny.

Co wydarzyło się przy lądowaniu w rundzie finałowej? - Troszkę mnie skręciło w ostatniej fazie lotu, przez co nie mogłem odpowiednio podejść do lądowania. Z tego powodu telemark był zachwiany.

Jak dwukrotny złoty medalista z Soczi podsumuje próbę przedolimpijską w Korei Południowej? - Zebrałem dużo nowych doświadczeń oraz informacji odnośnie obiektów i tego, co się tutaj dzieje. A dodatkowo odwiedziłem nowe miejsce na świecie.

Jak podopieczny Stefana Horngachera czuje się siłowo przed główną imprezą sezonu? - Na razie trzeba wrócić domu, a tam chwilę odpocząć i zregenerować się. Zawsze staram się być pozytywnie nastawiony i patrzeć w przyszłość z uśmiechem, bo nigdy nie wiadomo, co nam przyniesie jutro. W Lahti liczę na równe warunki dla wszystkich zawodników, dzięki czemu będziemy mogli rywalizować o to, kto jest najlepszy, a nie o to, kto ma najwięcej szczęścia.

Korespondencja z Pjongczangu, Tadeusz Mieczyński