Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Stefan Horngacher: "Triumf Maćka nie był zaskoczeniem"

Czwartkowy konkurs na skoczni normalnej (HS 109) w południowokoreańskim Pjongczangu zakończył ponadtygodniowe tournee z Pucharem Świata po Azji. Polska reprezentacja do Mistrzostw Świata przystąpi jako zdecydowany lider Pucharu Narodów i główny faworyt konkursu drużynowego. Jak zawody wieńczące próbę przedolimpijską ocenił główny szkoleniowiec naszej ekipy - Stefan Horngacher?


- Jestem bardzo usatysfakcjonowany, ponieważ konkurs na dużej skoczni nie był perfekcyjny w naszym wykonaniu. Mieliśmy problemy z uzyskaniem prawidłowej prędkości na rozbiegu, ale po przeanalizowaniu wszystkich aspektów, na obiekcie normalnym wyglądało to znacznie lepiej. Także same skoki chłopaków stały na wysokim poziomie. W czwartek po raz kolejny w tym sezonie mieliśmy wietrzne zawody. Niektórzy mieli szczęście, a niektórym go zabrakło. Niemniej, zawodnicy wykonali dobrą robotę.

Piotr Żyła w czwartek nie szczędził słów pochwały na temat szkoleniowca, który jego zdaniem jedną rozmową potrafił skorygować kilka błędów w skokach 30-latka. - To każdorazowo nie jest łatwe. Wieczorem dokładnie przyjrzeliśmy się jego próbom i znaleźliśmy pomysł, aby przywrócić go na właściwe tory. Poskutkowało to naprawdę solidnymi skokami na obiekcie HS 109. Miał trochę problemów z warunkami, ale niewątpliwie dokonał progresu.

Niektórzy skoczkowie wspominali o strachu, jaki wywoływały w nich siła wiatru i hałas na gorze skoczni. Warunki w drugim dniu zawodów były niebezpieczne? - Tego typu zawody nigdy nie są łatwe. Zawodnicy wychodząc na schodki na rozbiegu zmagają się z bardzo mocnym wiatrem. Trzeba wówczas zachować zimną krew. Mimo mocnych podmuchów na mieście, wierzyłem w możliwość przeprowadzenia czwartkowego konkursu. Była możliwość przeniesienia go na skocznię normalną, która jest nieco lepiej osłonięta. Na mniejszym obiekcie zazwyczaj da się przeprowadzić zawody.

Wielu ekspertów jest zaskoczonych aż tak wysoką formą Macieja Kota. Jak podchodzi do tego austriacki trener? - Dla mnie nie jest to duża niespodzianka. Od początku zmagań w Pjongczangu prezentował się dobrze. Mieliśmy świadomość, na skoczniach normalnych Maciek zawsze jest mocniejszy. Jego triumf nie był zaskoczeniem.

Polskiej ekipie nie zabrakło nieco skoków z wtorkowego porannego treningu, kiedy organizatorzy dali możliwość zapoznania się z obiektem HS 109? - Skocznia jest skocznią. Wszędzie trzeba wykonywać standardową pracę. Nasi kadrowicze wykonali ją odpowiednio.

Jak można ocenić ostatni występ Kamila Stocha przed Mistrzostwami Świata? - Pierwsza seria nie była wystarczająco dobra w jego wykonaniu. Bez wątpienia odbił się zbyt późno, nie uzyskał odpowiedniej wysokości i prędkości, a w tych warunkach nie dało się zrobić nic więcej.

Będzie czas na odbycie treningu przed wylotem do Finlandii? - Piątek przeznaczamy na podróż do Europy, w weekend zawodnicy będą się regenerować, w poniedziałek planujemy potrenować w Polsce, a już we wtorek lecimy do Lahti. Zabieramy tam sześciu skoczków, gdyż każdemu chcemy dać szansę. Po Mistrzostwach Świata czekają nas kolejne ważne zawody, gdzie potrzebujemy sześciu zawodników w wysokiej formie.

Co dzieje się ze Stefanem Hulą? - W ostatniej próbie nieco się poprawił. Za pierwszym razem w czwartkowych zawodach na obiekcie HS 109 miał problemy na rozbiegu ze względu na nierówność, którą napotkał w torach najazdowych. Dostał od jury drugą szansę, oddał lepszy skok i był to krok do przodu w jego przypadku. Niestety, popełnił błąd przy telemarku i upadek pozbawił go jakichkolwiek szans na drugą serię.

Korespondencja z Pjongczangu, Tadeusz Mieczyński