Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "W drużynie siła"

Popularny "Kocur" z pewnością może być zadowolony z treningowych skoków na normalnej skoczni w Lahti (HS 100). Jak podsumował dzisiejszy dzień, podczas którego dwukrotnie uzyskiwał jedne z najlepszych odległości (98,5 i 97 metrów)?


- Skoki wyglądały trochę lepiej, niż wczoraj. Oddałem dwie dalekie próby, druga w dość ciężkich warunkach. Jestem bardzo zadowolony, wszystko poszło zgodnie z planem. Jutro czeka mnie walka o medal, chociaż na skoczni nie będę się na tym koncentrował. Mam zadanie do wykonania i będę się skupiał tylko na tym.

Jak widać po rezultatach treningów i kwalifikacji, polscy skoczkowie atakują czołowe pozycje całą ławą. - Wiadomo, jak to się mówi – w drużynie siła. Kiedy czterech zawodników skacze dobrze, to szansa na dobry wynik jest znacznie większa.

Zapytany o to, czy w swoich skokach ma jeszcze pewną rezerwę, zakopiańczyk odpowiedział: - Myślę, że to jest taka rezerwa, którą ciężko wykorzystać z dnia na dzień. Są pewne błędy techniczne, ale uważam, że warto teraz skupić się na powtarzalności. Moje skoki pozwalają zdobywać dobre miejsca, a nawet wygrywać zawody, tak, jak w Korei czy Japonii. Próby poprawiania błędów w zawodach nie zawsze wychodzą na dobre.

Czy 25-latek modyfikuje pomysł na skoki z dnia na dzień, czy znalazł już to, czego szukał? - To, czego szukałem znalazłem już po konkursach lotów w Oberstdorfie. Od tamtego czasu trzymam się swojego planu, który jest sprawdzony. Wiadomo, że drobne modyfikacje w celu dostosowania się do danej skoczni, do odpowiednich warunków lub innych czynników są potrzebne. Pomysł na tę skocznię jest podobny, ale pewne elementy techniczne są jeszcze do poprawy, jednak to nie zmienia całej wizji skoku. Jeśli chodzi o Oberstdorf, o którym wspomniałem, wcześniej koncentrowaliśmy się na poprawieniu błędu związanego z prawą nartą, która uciekała i przez to leciałem nierówno. Okazało się, że to nie jest przyczyna, a skutek innego błędu popełnianego zaraz po wyjściu z progu, przez który narty trafiały na duży opór powietrza.

Dla części rywali wyniki osiągane przez polską kadrę mogą być w pewien sposób przytłaczające. - To jest ich problem, a nie nasz. Nam taka sytuacja odpowiada, po prostu robimy swoje. Naszym celem nie było pokazanie wielkiej siły w treningach, przyjechaliśmy tutaj dobrze przygotowani i po prostu kontynuujemy swoją pracę.

Jeśli chodzi o kolor kombinezonów, jakiego wyboru dokonali polscy skoczkowie? - Myślę, że wszyscy będziemy skakać w brązowych strojach. Mi one odpowiadają, a każdy ma miłe wspomnienia z tym kolorem. Ciężko mi powiedzieć, czy uszyte zostały z tego samego materiału, co te używane podczas Turnieju Czterech Skoczni, to pytanie należy skierować do Michala Doležala.

Jak widać po skokach treningowych, do grona walczących o medale aspiruje Dawid Kubacki. - Dawid skacze tutaj bardzo dobrze. To jedna z jego ulubionych skoczni, już w zeszłym roku pokazał, że czuje się tu dobrze i potrafi solidnie skakać. W Pyeongchangu na normalnej skoczni wskoczył do czołowej dziesiątki, a dzisiaj wygrał kwalifikacje. Tego typu obiekty mu odpowiadają, na pewno jest mocny i należy do kandydatów do medalu. Jest ich wielu, wszystko rozstrzygnie się jutro.

Który z rywali zdaniem reprezentanta kadry A może być najgroźniejszy? - Szczerze mówiąc, nie analizowałem skoków rywali. Myślę, że sami dla siebie jesteśmy rywalami, bo musimy powalczyć także ze sobą, a jeśli zrobimy to, co do nas należy, to będzie dobrze.

Czy skoczkowie żyją Mistrzostwami Świata, czy traktują je po prostu jako kolejne zawody? - Traktujemy je jako kolejne zawody. Nie odbieramy tego w jakiś szczególny sposób, mieszkamy daleko od skoczni i jesteśmy odizolowani od aren sportowych. Robimy dokładnie to samo, co na innych zawodach, więc przygotowujemy się podobnie, jak do konkursów Pucharu Świata.

Korespondencja z Lahti, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński