Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Daniel Andre Tande: "Sam być może nie powołałbym się do drużyny"

Sytuacja w reprezentacji Norwegii nie jest ostatnio najlepsza. Oprócz słabych występów drużyny na przestrzeni całego sezonu w trakcie ostatnich dni w Lahti zespół boryka się także z problemami zdrowotnymi Johanna Andre Forfanga i kontrowersjami odnośnie składu drużyny na środowe kwalifikacje na skoczni dużej.


W trakcie wtorkowych treningów Daniel Andre Tande spisywał się poniżej oczekiwań, lądując na 103, 114,5 i 121,5 m. Tymczasem Robert Johansson uzyskał odpowiednio 120, 118 i 126 metrów, za każdym razem plasując się w czołówce stawki i znacznie wyprzedzając reprezentacyjnego kolegę. Mimo tego w około pół godziny po zakończeniu treningu trener Alexander Stoeckl ogłosił, że to Tande, wraz z Andreasem Stjernenem, Andersem Fannemelem i Johannem Andre Forfangiem wystąpi w rywalizacji indywidualnej na dużej skoczni.

- To była trudna decyzja – przyznał szkoleniowiec. – Daniel nie skakał dziś dobrze. Wciąż uznajemy go za naszego lidera, ale dziś nie potrafił oddawać skoków na swoim normalnym poziomie. Gdyby zrobił wszystko, co mógł, wyniki byłyby o wiele lepsze. Rozmawiałem na ten temat z Robertem. Powiedziałem mu, że wciąż największy potencjał widzimy właśnie w Danielu, który w dodatku zajmuje o wiele lepszą pozycję w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Robert powiedział mi, że potrzebuje chwili dla siebie, żeby przyjąć do wiadomości tę decyzję.

- Wybraliśmy Daniela, bo w tyk roku wygrywał już konkursy Pucharu Świata – tłumaczy Stoeckl. – Ale jeżeli zawiedzie w konkursie indywidualnym, walka o występ w konkursie drużynowym będzie otwarta. To dotyczy każdego z zawodników. Oczywiście, jestem trochę zawiedziony postawą Daniela w Lahti. Jego technika nie jest teraz idealna. Mam wrażenie, że trochę nie radzi sobie na tutejszych skoczniach. Ale musimy radzić sobie z tym, co mamy, i starać się jak najlepiej wykorzystać nasze możliwości. Trudno powiedzieć, kto z naszych zawodników ma największe szanse na medal. Na treningach mieliśmy trzech skoczków w czołówce, ale trzeba pamiętać, że część stawki nie pojawiła się na starcie, w tym niektórzy Polacy czy Niemcy.

- To bardzo nieprzyjemne widzieć , jak bardzo rozczarowany jest Robert – przyznał sam Daniel Andre Tande po wtorkowych treningach. – Moje dzisiejsze skoki nie były dobre, ale wiem, że potrafię skakać na bardzo wysokim poziomie. Reszta drużyny też zdaje sobie z tego sprawę. Gdybym to jak wybierał zespół na zawody, sam być może nie powołałbym się drużyny, bo dziś naprawdę skakałem słabo. Dlatego właściwie nie czuję ulgi, chociaż dostałem od trenera szansę na poprawienie się w konkursie. Rozmawiałem z Robertem o tej sytuacji, ale nie chcę podawać żadnych szczegółów.

Głos w tej sprawie zabrał także Robert Johansson. – Oczywiście, jestem rozczarowany. Pracuję bardzo ciężko. To dla mnie trudna chwila, potrzebowałem trochę czasu dla siebie po zapoznaniu się z decyzją trenera. Myślę, że moje skoki w treningach były bardzo solidne. Jeżeli będę mógł wystąpić w rywalizacji drużynowej, pokażę się od możliwie najlepszej strony.

W kwalifikacjach do konkursu na skoczni dużej zobaczymy za to Johanna Andre Forfanga, który w powodów zdrowotnych został w ostatniej chwili wycofany ze startu w niedzielnym konkursie drużyn mieszanych. Forfang zasłabł na kilka godzin przed zawodami. W trakcie wtorkowej konferencji prasowej przyznał, że podobne sytuacje miały miejsce kilka razy w przeszłości. – Oczywiście, że się przestraszyłem, to naturalna reakcja – komentuje 21-letni zawodnik, który nie chciał rozmawiać o przyczynach zdarzenia. – To prywatna sprawa. Zemdlenie może się zdarzyć każdemu, był to wynik spadku ciśnienia krwi. Spędziłem wieczór odpoczywając i dobrze się wyspałem. Szybko powróciłem do siebie i teraz czuję się zupełnie dobrze. Dokładnie tak, jak przedtem.

Lekarz reprezentacji Norwegii, Lars Haugvad, także uspokaja. Haugvad dementuje plotki, jakoby zasłabnięcie Forfanga wynikało z faktu, że zawodnik powstrzymywał się od picia wody, aby obniżyć swoją wagę przed startem w zawodach. - To, ze Johann zemdlał, nie ma żadnego związku z jego wagą czy dietą. Wszystkie odpowiednie pomiary wykonujemy codziennie u każdego z zawodników, by mieć pewność, że nie dzieje się w tej kwestii nic złego. To, co się stało, nie różni się niczym od podobnych sytuacji, które mają czasem miejsce w bardzo stresujących warunkach. To po prostu kwestia silnych emocji, które mogą spowodować zasłabnięcie.

- Wszystko co robimy, ma medyczne uzasadnienie – zapewnia Alexander Stoeckl. – To nieprawda, że Johann próbował manipulować swoją wagą przed zawodami. Był po prostu bardzo zdenerwowany. Miał problemy z oddychaniem i doświadczał ataków paniki. Lekarz stwierdził, że jego zdrowiu nie zagraża poważnie niebezpieczeństwo, ale nie powinien tego dnia skakać. Johann nie ma powodów, żeby manipulować swoją wagą. Wszystkie parametry są przez nas na bieżąco monitorowane i nie mamy wątpliwości, że Johann nie musi się martwić tą kwestią.