Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Życie, hehe

Gdy zaczynałem pisać ten felieton, w telewizorze słychać jeszcze było sztuczne ognie nad Salpausselką. Polska drużyna zdobyła właśnie pierwszy w historii złoty medal Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym. Euforia, radość, duma, emocje wzbierają w piersi, mózg pompuje endorfiny, kręgosłup się pręży a policzki bolą od grymasu zwanego przez tego i owego "suszeniem zębów".

Ta sobota - dla skoczków ostatni dzień Mistrzostw Świata w Lahti - była dla nas jak wyczekany prezent, który zawieruszył się gdzieś pod choinką do ostaniej chwili otwierania podarków i zaczęliśmy się już niepokoić, czy on tam na pewno leży. Jeśli spojrzymy na całą imprezę, to nie będzie wielkim grzechem odczuwać lekki niedosyt. Biorąc pod uwagę przebieg tego sezonu, mieliśmy podstawy, by spodziewać się troszkę więcej, niż jednego indywidualnego brązu i drużynowego złota. Ale jeśli już taka była wola Eola - to chronologicznie ułożyło się to idealnie. Pierwszy konkurs - bez łupu. Rozdział drugi - jest medal, choć najmniej cenny. Odsłona trzecia - najcenniejsze trofeum, spełnienie marzeń i złote śnieżynki na piersiach naszych gladiatorów przestworzy. Długo się zastanawiałem, jakie fanfary będą odpowiednie, by uczcić ten sukces. I w końcu wymyśliłem, Chłopaki - to dla Was!

A teraz specjalnie z dedykacją dla Piotrka. [Samozwańczy Autorytet Ostrzega – Drastyczna Zmiana Estetyki]

Miałeś rację Piotrze - duża skocznia jest jak pokerek. Dużo można stracić, dużo można zyskać. W ogóle skoki narciarskie są jak pokerek. Kto, po konkursie na skoczni normalnej, gdzie Piotr był najsłabszym z Polaków, obstawiałby, że to właśnie Wiślanin wywalczy medal. Nic dziwnego, że Piotr po tym sukcesie wylądował na czas jakiś na innej planecie. Polscy kibice (szczególnie Ci, którzy nie oglądali wywiadów z Piotrem przed 2009 rokiem) z kolei byli oszołomieni, że wesołek z Wisły może być wzruszony, poważny i mieć trudności z wydobyciem z siebie słowa. I proszę się tu nie obruszać na pokerka. Poker jest grą szlachetną i dostojną. Szczególnie w porównaniu z warcabami. Szczególnie takimi.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Patrząc na to, co nasi skoczkowie już zrobili tej zimy, jeden indywidualny brąz wydaje się poniżej możliwości. Ale wiecie, co było rok temu? Dokładnie rok temu był piątek, 4 marca 2016. Konkurs w Wiśle. Na własnej skoczni do drugiej serii awansowało 5 Polaków. Porównanie mamy idealne, bo byli to Stoch (10. miejsce), Hula - 16., Żyła - 18. Kot 19. i Kubacki 20. To był jeden z najlepszych konkursów tamtej zimy, zarówno dla całej polskiej drużyny jak i tych poszczególnych skoczków. I teraz sobie wyobraźmy, że w tamtym dniu ktoś nam mówi "uszy do góry, dokładnie za rok ta ekipa zgarnie złoto na drużynówce w Lahti". Nawet, gdyby ten ktoś nie zostałby zabity śmiechem, to na pewno ogłuszony.

A dziś? Duma z soboty rozpiera nam piersi, ale odczucia z całego czempionatu są mieszane. Powiem tak - to jest sport. W Pucharze Świata wyniki z obu konkursów indywidualnych wzięlibyśmy z radością. Ale na MŚ skacze się tylko po trzy pierwsze miejsca. Przynajmniej, gdy jest się skoczkiem ze światowej czołówki. Tydzień temu nikt nie miał powodów do radości. W czwartek - tylko Piotr. Główni faworyci do medali - Kamil i Maciek ponieśli porażki. Medale były za każdym razem tylko trzy. Kandydatów więcej. Ktoś musiał obejść się smakiem. Na skoczni normalnej Kamil i Maciej wylądowali tuż za podium. Miejsca na pewno frustrujące niczym uciekjący sprzed nosa autobus w deszczowy dzień. (Choć Maciek akurat zajął swoje ulubione - piąte) Ale z drugiej strony były to miejsca pokazujące niezmiennie wysoki poziom formy. Tu o medalach zdecydowała dyspozycja dnia. Na dużej było niewiele gorzej. Najlepsze wyniki w sezonie wykręcił też Dawid Kubacki. Ale mistrzostwa to mistrzostwa. Tu sukcesem jest medal. Zatem, jako mieszkaniec Podbeskidzia, z dumą zauważam, że choć 3/4 naszej złotej czwórki pochodzi z Podhala, to jednak jedyny indywidualny medal pojedzie w Beskidy.

Tym większe brawa dla Krafta. To były jego mistrzostwa. Mocny Stefek ma indywidualnie ponad dwa razy lepszy bilans z tych mistrzostw, niż Polska! W jego walizce wylądowały dwa medale złote, jeden srebrny i jeden brązowy. Większym zwycięzcą z Lahti jest tylko polski kombinator niemiecki o norweskim nazwisku, przepraszam, niemiecki kombinator norweski o polskim nazwisku Johannes Rydzek. Rydzek ozłocił się w Lahti za kazdym razem, gdy startował - cztery razy. Ach, no i jeszcze Marit Bjørgen, który zgarnęła cztery złote medale w pięciu startach. Mocny Stefek jest w gazie. Bez wątpienia jest na te chwilę najlepszym skoczkiem na świecie i Kamil Stoch musi miec jakiegoś asa w rekawie, jeśli chce wznieść w Planicy Puchar. Tak czy owak Austriacy mają w drużynie asa - Stefana a my mamy jokera - Piotra.

Ha! My też mamy asa i też mu na imię Stefan. Nawet z tego samego kraju pochodzi. Bo to właśnie jemu, jego talentowi, jego organizacji i jego pomysłom zawdzięczamy to, jaki postęp zrobiliśmy w porównaniu z zeszłą zimą. I bardzo mocno trzymam kciuki za to, by sprawdziły się słowa powtarzane ostatnio jak mantrę przez Apoloniusza Tajnera - że największe sukcesy przyjdą w drugim, trzecim sezonie pracy trenera w Polsce.

Kto jest natomiast największym przegranym z Lahti? Daniel Andre Tande. Do niedawna wymieniany jako kandydat do Pucharu i medali w Lahti wypadł blado. Konkursy indywiwualne - do zapomnienia. Ma na osłodę medal z drużynówki, ale nawet tu lidera norweskiej kadry przyćmili Stjernen i Forfang. Wielu pewnie się głowi nad przyczyną słabej postawy Norwega a ja już ją znam. Pamiętacie, jak Horngacher zareagował na ten filmik podczas TCS? Wiedział, że takie rzeczy rozpraszają skoczków podczas ważnych imprez. Tymczasem Stockl nie przypilnował Tande... z jakiegoś powodu filmik jest na youtube dostępny w dwóch częściach. Tu pierwsza a tu druga.

Gdy kończę pisać ten felieton, jest już głucha noc a emocje opadły. Nastał czas refleksji i wspomnień a w głowie szumią pytania. Czy za rok w Pjongczang będzie jeszcze lepiej? Do kogo będzie należała końcówka tego sezonu? Jak to się stało, że Niemcy nie zgarnęli medalu w drużynówce? Czego brakło Kamilowi, by z kolejnej imprezy przywieźć kolejny medal indywidualny? Czy Maciek miał realne szanse zostać Mistrzem Świata? Czy Norwegowie faktycznie zmajstrowali coś przy kombinezonach, że eksplodowali formą na dużej skoczni? Czy wszechświat jest aby na pewno nieskończony? Gdzie u licha znów posiałem okulary? Czy jak wstanę od laptopa, to uda mi się rozmasować zdrętwiałą nogę? Czy "Logan" był lepszy od "Pasażerów"? I w tym refleksyjnym nastroju zostawiam Was drodzy czytelnicy. Cieszcie się pierwszym drużynowym złotem w historii, rozpamiętujcie stracone okazje, rozstrząsajcie noty Eisenbichlera z normalnej i Krafta z dużej skoczni, dopiszcie sobie sami puentę do czempionatu w Lahti. Byle pozostały w Was wspomnienia tej historycznej imprezy.

[aktualizaja] Zainspirowany komentarzem jednego z użytkowników (dziękuję quavertone) wklejam linka do tego wydarzenia, które każdy z nas powinien sobie na zakończenie imprezy obejrzeć: dekoracja drużyn.

[reklama]


Cytaty zupełnie na temat:

"(Simon Ammann) nawet starał się pokazać telemark i sędziowie to zauważyli" - Marek Rudziński

Nie od dziś wiadomo, że sędziowie mają tak sokoli wzrok, że widzą nawet dobre chęci.

"Baliśmy się co to będzie, gdy kończyła się epoka Adama Małysza (…) Na szczęście wtedy w Planicy wygrał Kamil Stoch, którego Telewizja Polska odkryła, gdy mając 12 lat skoczył na Wielkiej Krokwi 128 metrów" Włodzimierz Szaranowicz

Kamil, podziękowałeś już Telewizji Polskiej? Bo cała Polska właśnie zaczyna pisać list dziękczynny na Woronicza…

Swoją drogą Szaranowicz podpadł właśnie szefowi, bo przecież wtedy prezesem TVP był Robert Kwiatkowski…

No ale jeśli chodzi o najlepszy cytat z tych mistrzostw, to tego się nie da zacytować. To trzeba po prostu obejrzeć i usłyszeć!

Cytat zupełnie nie na temat:

"- Puchatku?

- Tak Prosiaczku?

- Nic - powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić, że jesteś."

A.A.Milne

I tak oto Najważniejsza Impreza Sezonu zakończyła się dla nas radosnym i podniosłym sukcesem drużyny na cześć której raz jeszcze hip hip hurra!. A teraz czeka nas powrót do Pucharu Świata. A że skoki są dyscypliną fascynującą, która wciąż nas zaskakuje, już za chwileczkę, już za momencik - zupełnie nowy turniej - Raw Air. Gdyby ktoś zaspał i chciał się czegoś o nim dowiedzieć, pisaliśmy o nim tutaj i tutaj. Będzie tyle nowości, że ho ho ho a może i więcej. Więc w kwestii norweskiego turnieju tylko dwie rzeczy są pewne. Pierwsza - emocji nie zabraknie. Druga - skoki nas znów zaskoczą. Bo skoki są jak życie.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejetność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Zlosliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Dzialania pożądane - madre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.