Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Stefan Horngacher: "Wina leży po stronie sprzętu"

W niedzielnym konkursie drużynowym punkty zdobyło czterech reprezentantów Polski. Najlepiej wypadł brązowy medalista Mistrzostw Świata z dużej skoczni w Lahti - Piotr Żyła. 30-latek po raz dwunasty w tym sezonie zameldował się w czołowej dziesiątce zawodów z cyklu Pucharu Świata. Po weekendzie w stolicy Norwegii nasz zespół ma ponad 200 punktów przewagi nad kolejnymi ekipami w Pucharze Narodów. O zmaganiach na Holmenkollbakken, błędach Kamila Stocha i ogólnej postawie Biało-Czerwonych porozmawialiśmy z trenerem kadry narodowej - Stefanem Horngacherem.


- To był ciężki konkurs, z trudnymi warunkami, ale tak bywa. Piotrek zaliczył dziś udany występ, podobnie jak Maciek, który miał jednak dużego pecha w pierwszej serii. Z Kamilem mamy aktualnie drobny problem w fazie lotu. W każdym skoku obraca go w lewo, ale pracujemy nad tym i mamy nadzieję, że już na Lillehammer znajdziemy rozwiązanie, dzięki któremu będzie mógł lecieć prosto. Dawid ma problemy z plecami, więc nie jest w stu procentach zdrów, ale mimo wszystko zaliczył niezły start. Janek popełnił dziś błąd w pierwszej serii i stąd słaby skok - oznajmił szkoleniowiec.

- W przypadku Kamila nie ma mowy o podmuchu wiatru. Nie wiemy jeszcze do końca, ale coś nie gra w jego sprzęcie, być może nartach, wiązaniach lub butach. Wszystko sprawdziliśmy, mamy pewne podejrzenie i chcemy coś jutro wypróbować na treningu. Mam nadzieję, że znajdziemy wreszcie dla niego odpowiednią konfigurację, aby leciał prosto - dodaje Austriak.

- Ten problem pojawiał się u Kamila już na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale pogłębiał się i obecnie jest tak duży, że bardzo mu przeszkadza w powietrzu. Pracujemy nad tym, ale czasem nie jest łatwo od razu znaleźć źródło problemu. Sądzę, że Kamil skacze obecnie dobrze, wszystko jest poprawnie na progu. Nigdy nie widziałem, aby Kamil miał takiego typu problemy w powietrzu, nawet podczas treningów latem. To pozwala mi sądzić, że wina leży jednak po stronie materiału lub sprzętu - wnioskuje trener.

Skąd taka dysproporcja w skokach Macieja Kota? - Maciek oddał w finale swój normalny skok. W pierwszej serii nie miał żadnych szans odlecieć. Ogólnie skoki Maćka były dziś dobre, jednak trafił na złe warunki, podobnie jak Peter Prevc czy Johann Andre Forfang.

W ostatnich dniach ponownie ożywiła się dyskusja dotycząca pracy sędziów orzekających styl. Czy sztab polskiej reprezentacji uważa, że chociażby w sobotnim konkursie drużynowym noty przyznano nieadekwatnie do realnego stanu rzeczy? - Ja nie winię sędziów za nasze trzecie miejsce w sobotnim konkursie drużynowym. Po prostu straciliśmy za dużo w pierwszej serii. Za słabe skoki oddali Maciek, Dawid i Kamil. To zaważyło o trzecim miejscu. Sędziowie wykonują swoją pracę najlepiej jak potrafią, a my najpierw musimy się skupić na swoich zadaniach.

- Skocznia w Oslo jest dobrym obiektem, z trudnymi warunkami wietrznymi, ale takimi samymi dla wszystkich. Skupiam się na jakości skoków naszej drużyny, a ta nie zawsze stała na najwyższym poziomie. Sportowcy to jednak nie roboty, które mogą co weekend wykonać wszystko perfekcyjnie, więc kontynuujemy naszą pracę, zgodnie z dotychczasowymi założeniami i mamy nadzieję, że w Lillehammer pójdzie nam lepiej.

Marcowy maraton to wyzwanie dla naszego teamu? - Logistycznie jesteśmy dobrze przygotowani do Raw Air. Mamy swój samochód na sprzęt, wszystko jest dobrze zorganizowane. Pozostaje nam tylko przenieść się teraz do Lillehammer i skupiać się na dobrych skokach polskiej drużyny.

- Ostatnie miesiące pokazują, że to co robimy działa dobrze, więc nie ma mowy o nerwowych ruchach, bo cała drużyna spisywała się dobrze. Teraz mamy drobne problemy w przypadku Kamila oraz pleców Dawida. Traktuję to jako duże wyzwanie i pokaże to jak silna jest nasza drużyna w obliczu trudności - zakończył Horngacher.

Korespondencja z Oslo, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela