Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Nie było to proste skakanie, ale było warto"

Maciej Kot środowy prolog w Lillehammer zakończył na 10. pozycji. Taką lokatę dał mu lot na odległość 130,5 metra. 25-latek nieco niżej, bo na 11. miejscu, plasuje się w klasyfikacji generalnej turnieju Raw Air. Do prowadzącego Andreasa Wellingera traci w tej chwili 82,8 pkt. Co podopieczny Stefana Horngachera powiedział po dotarciu z Lillehammer do Trondheim i oddaniu dwóch skoków na obiekcie Granaasen (HS 140)?


- Przede wszystkim warto było wstać, aby tutaj w ogóle dojechać, gdyż był to jedyny transport <śmiech>. W dzisiejszym skakaniu widzę dwa pozytywy. Pierwszym jest możliwość oddania dwóch skoków, które były mi potrzebne, żeby poprawić kilka elementów. Drugim plusem jest nieobecność Michaela Hayboecka i Manuela Fettnera, dzięki czemu mogłem wyprzedzić ich w klasyfikacji generalnej turnieju Raw Air. Najważniejsze jest dla mnie zbieranie punktów do Pucharu Świata, ale wiadomo, że jesteśmy uczestnikami nowego turnieju, więc zerkam na klasyfikację generalną, bo chciałbym uplasować się jak najwyżej. Jeszcze wszystko jest możliwe, tym bardziej, iż zostały nam jeszcze trzy konkursy na skoczni mamuciej, gdzie różnice będą ogromne. Liczy się każdy awans, więc trzeba walczyć do ostatniego skoku.

- Warunki zostawiały dziś wiele do życzenia i nie było to proste skakanie, ale i w czwartek możemy spodziewać się czegoś podobnego. Takie doświadczenie może się przydać. Szczerze mówiąc, nie liczyłem na to, iż uda się dziś rozegrać jakieś serie. W okolicach hotelu pogoda była znacznie gorsza. Mocno wiało, lał deszcz, ale mieliśmy informacje, iż na skoczni nie jest tak źle. To się potwierdziło, ale podczas trwania środowych było wszystko. Od deszczu przez deszcz ze śniegiem po sam śnieg. To wszystko z wielokierunkowym wiatrem. Nie było to proste skakanie, ale było warto.

Jak piąty zawodnik Pucharu Świata odniesie się do zachowania Gregora Schlierenzauera, który zrezygnował z występu w kwalifikacjach? - W transmisji telewizyjnej było dokładnie widać, że poprawiał kombinezon, więc sądziłem, że jest to dyskwalifikacja. Ale na wynikach odnotowano brak startu (DNS), zatem wszystko wskazuje na to, iż była to jego decyzja. Był w bardzo trudnej sytuacji, gdyż kilka razy ściągano go z belki, a podczas tej długiej przerwy nie miał możliwości schowania się pod dach. Musiał stać na wietrze i mrozie, a na szczycie rozbiegu ciało bardzo szybko się wychładza. Nie widział sensu w oddaniu tego skoku, bo wiedział, że mięśnie nie są na to gotowe. Trzeba uszanować ten wybór.

Korespondencja z Trondheim, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński