Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Jestem głodny sukcesów i gotowy do ciężkiej pracy"

Lot na odległość 220,5 metra pozwolił 25-latkowi uplasować się na 14. miejscu w jednoseryjnym konkursie indywidualnym w Planicy wieńczącym sezon Pucharu Świata. Cały cykl zakończył na piątej pozycji z dorobkiem 985 punktów, co jest dla niego rekordowym osiągnięciem. Jak podsumował ten niezwykle udany sezon?


- Po pierwsze chciałbym podziękować wszystkim kibicom i mediom za cały sezon. Myślę, że nie tylko dla zawodników, ale także dla fanów skoków narciarskich był on niesamowity. Jeśli chodzi o moje odczucia, są jak najbardziej pozytywne. W moim wykonaniu był to, jak do tej pory, najlepszy sezon w karierze, chociaż mam nadzieję, że kolejne będą lepsze. Dla polskich skoków narciarskich był historyczny, zdobyliśmy wiele punktów i cennych trofeów. Zostaliśmy drużynowymi mistrzami świata w Lahti, wygraliśmy Puchar Narodów - te dwa triumfy potwierdziły, że jesteśmy teraz najlepszą drużyną na świecie. Byliśmy też jedynymi, którzy podczas wszystkich konkursów drużynowych stawali na podium, co nie zdarzyło się dotychczas ani razu. Stało się sporo dobrych rzeczy, moje pierwsze podium oraz zwycięstwa, wygrana w Turnieju Czterech Skoczni Kamila, drugie miejsce Piotrka. To był naprawdę niesamowity sezon, który z pewnością na długo zapadnie w naszej pamięci. Uważam jednak, że nie można osiadać na laurach. Mam jeszcze rezerwę, którą trzeba wykorzystać. Kolejny sezon jest bardzo ważny, są Igrzyska Olimpijskie, na których chcę walczyć o medale. Trzeba teraz wyciągnąć wnioski i dalej ciężko pracować. Jestem głodny sukcesów i gotowy do ciężkiej pracy.

Do wyników Macieja Kota bardzo często przyplątuje się liczba "5". Właśnie to miejsce zajął w końcowej klasyfikacji PŚ, piąty skończył zmagania indywidualne na skoczni normalnej podczas MŚ w Lahti, tę pozycję zajmował również najczęściej mijającej zimy w pucharowych konkursach (nomen omen, pięć razy). Skąd wzięła się ta zależność? - Właśnie nie wiem. To nie jest ani moja ulubiona, ani pechowa liczba. Nigdy nie miałem z nią problemów i nie przewijała się tak często, jak w tym sezonie. Uważam jednak, że powiedzenie o sobie jako o piątym zawodniku na świecie nie brzmi źle i myślę, że to miejsce w klasyfikacji generalnej mi się należało. Walczyłem o nie do końca z Domenem Prevcem i udało mi się je zdobyć. Taka sytuacja w tym sezonie mi pasuje, jednak mam nadzieję, że w następnych zajmę lepsze pozycje. Być może pod koniec kolejnego bardziej polubi mnie liczba "1".

Najsłabsze miejsce zajęte przez zakopiańczyka w zakończonym sezonie to 18. lokata podczas konkursu lotów w niemieckim Oberstdorfie. Tak dobrym "najgorszym" wynikiem nie może pochwalić się żaden inny skoczek występujący w tegorocznym cyklu PŚ. Co jest tajemnicą takiej regularności? - Analizowałem ten sezon również pod względem statystycznym. Nie licząc tego 18. miejsca, wszystkie pozostałe konkursy zakończyłem w czołowej piętnastce, co rzeczywiście pokazuje pewną regularność. Chciałbym w przyszłości nie wypadać poza pierwszą dziesiątkę. To na pewno jest do zrobienia, lecz wiadomo, że nie jesteśmy robotami, tylko ludźmi. Nawet Stefanowi Kraftowi zdarzyło się zepsuć skok i zająć gorszą lokatę. Myślę, że kluczem do systematyczności jest po pierwsze ciężka praca, która czasem polega na mozolnym powtarzaniu schematów, jednak jeszcze ważniejsza moim zdaniem jest analiza przeprowadzana po każdym konkursie i treningu. Zapisuję wszystkie wnioski i dzięki temu w momencie, gdy pojawiają się gorsze próby łatwo mi dość szybko wrócić do dobrego skakania. Moim zdaniem to jest podstawą do tego, żeby skakać równo. Mamy także zawsze oparcie w osobie Stefana Horngachera, który często ma plan awaryjny. Jeżeli coś idzie nie tak, jak powinno, wracamy wtedy do sprawdzonych schematów. W tym sezonie to wszystko działało i myślę, że ta regularność pokazuje wartość zawodnika.

Korespondencja z Planicy, Marcin Hetnał