Strona główna • Byli Mistrzowie

Hans Georg Aschenbach – mistrz, oszust, "zdrajca"

Jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii skoków narciarskich. Na podstawie jego biografii można by napisać nie tylko wciągająca książę (taka już zresztą powstała – Aschenbach kilka lat temu wydał autobiografię), ale nakręcić trzymający w napięciu film, mający szanse trafić na szczyt Box office’u. Dziś proponujemy podróż w czasie do spowitej ponurą ideologią komunistyczną Niemieckiej Republiki Demokratycznej i rzut oka na nietuzinkową, dramatyczną i pokręconą biografię sportowca, którego Jens Weissflog unika dzisiaj jak ognia.


Uciec z piekła

Szacuje się, że w latach 1949-1989 z NRD uciekły trzy miliony ludzi, w tym ponad 600 aktywnych bądź byłych sportowców. Pierwszym głośnym przypadkiem był Axel Mitbauer. Uznany za pływacki talent stulecia, inwigilowany przez służbę bezpieczeństwa 19-latek, niemający zamiaru poddać się komunistycznej indoktrynacji, w 1968 roku trafia do więzienia. Do zatrzymania doszło, gdy Stasi (Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD) dowiedziało się o planach jego ucieczki na Zachód. Po ośmiu miesiącach nieustannych przesłuchań i tortur Mitbauer wychodzi na wolność. Dopina swego i w końcu ucieka. W NRD zostaje zaostrzony nadzór i kontrola nad czołowymi sportowcami. Teraz jest jeszcze trudniej. Znakomity piłkarz, Lutz Eigendorf nazywany "Beckenbauerem wschodu" ucieczkę przypłacił życiem. Nie wszyscy jednak poddają się psychozie i porzucają myśli o uzyskaniu azylu po zachodniej stronie żelaznej kurtyny.

Za sprawą chorych ambicji panującego w NRD reżimu komunistycznego tysiące sportowców faszerowano anabolikami i innymi sterydami, mającymi podnieść wydajność ich organizmów i pokazać światu w ten sposób wyższość systemu socjalistycznego nad kapitalistycznym. Wielka machina sportowego oszustwa przez całe lata zbiera swoje żniwa w postaci chorób, zaburzeń, deformacji i przypadków śmiertelnych.

Maszyna do wygrywania

Urodzony w 1951 roku w Brotterode, pochodzący z miejscowości Suhl, Hans Georg Aschenbach jako skoczek narciarski wygrał wszystko, co było wówczas do wygrania, mimo że jego kariera trwała bardzo krótko. Pierwszy znaczący sukces odniósł w 1969 roku w szwedzkim Bollnaes, gdzie wygrał Mistrzostwa Europy Juniorów. Kolejne sezony to zdecydowany marsz w kierunku światowej czołówki przerywany jednak przez liczne kontuzje powodujące czasem nawet wielomiesięczne absencje. Przełomy okazał się dla niego dopiero sezon 1972/73. Rozpoczął go od trzeciego miejsca w Turnieju Czterech Skoczni, potem zaliczył serię zwycięstw na skoczniach w Oberhofie, Libercu i Szpindlerowym Młynie. Pod koniec lutego wygrał próbę przed zaplanowanymi na kolejny rok mistrzostwami świata w Falun, a następnie w Oberstdorfie zdobył tytuł mistrza świata w lotach. Sezon zakończył drugim miejscem na Holmenkollen w Oslo.

Kolejna zima jest jeszcze bardziej obfita w sukcesy. Aschenbach triumfuje w Turnieju Czterech Skoczni i zdobywa dwa złote medale na mistrzostwach świata w Falun. Srebrne krążki wpadają w ręce jego kolegów z reprezentacji, Heinza Wosipiwo i Dietricha Kempfa. Nie wszyscy wówczas ekscytują się ekipą ze wschodnich Niemiec, bo dla niektórych już na pierwszy rzut oka coś tu jest nie tak. – Sławek Kardaś, nasz przyjaciel, który był w Falun przekonywał nas : "Nie macie szans, Niemcy są tak naszprycowani, że onanizują się na rozbiegu" – wspomina po latach Wojciech Fortuna.

Po nieco słabszej w wykonaniu Aschenbacha kolejnej zimie nastał sezon olimpijski 1975/76. Zaczął się dla reprezentanta NRD słabo, bo od odległego miejsca w Turnieju Czterech Skoczni. Nie był on w związku z tym faworytem do złota podczas olimpijskich zmagań w Innsbrucku, bo za takich uchodzili przede wszystkim reprezentanci gospodarzy. Na mniejszej skoczni to jednak zawodnik pochodzący z Suhl okazał się najlepszy i sięgnął po brakujący mu w bogatej kolekcji trofeów tytuł mistrza olimpijskiego . Na dużej zajął ósme miejsce, a do końca sezonu zaliczył jeszcze kilka cennych zwycięstw oraz miejsc na podium w międzynarodowych zawodach i… zakończył karierę. Zszedł ze sceny światowego sportu mając zaledwie 25 lat.

"Podobnie jak jego koledzy z reprezentacji brał udział w programie wzmacniania mięśni przy użyciu sterydów. Gdy zdobył złoty medal i czekał na kontrolę antydopingową, przeszedł załamanie nerwowe" – pisał Andrzej Krajewski w tekście "Olimpijskie śniadanie mistrzów" – "Kontrola niczego nie odkryła podobnie jak u innych naszprycowanych po czubki uszu reprezentantów NRD, ale Aschenbach nie mogący sobie poradzić z irracjonalnym lękiem zakończył karierę. Inni startowali dalej, gromiąc mniej zaprzyjaźnionych z chemią rywali."

- Sportowcy byli marionetkami pewnej idei, która ze sportem nie miała nic wspólnego – powie po latach Aschenbach.

"Byłem częścią systemu"

- Nieletnich karmiono pigułkami, brałem je już w wieku 16 lat, nie wiedząc nawet, co to jest. Kiedy miałem 18 lat powiedziano mi, że jeżeli odmówię dalszego przyjmowania środków, moja kariera się zakończy. Reprezentowałem wojskowy klub w Oberhofie, dostawałem pensję. Służyłem systemowi i byłem jego częścią. Byłem systemem – przyznaje dziś Aschenbach.

- Byłem małym, grubym chłopcem, nie byłem przystojny – dodaje mistrz olimpijski z Innsbrucku - Sukces był moją jedyną motywacją. Wygrywasz, to dostajesz premię. Pierwszy bonus jaki mi przypadł, to było 1000 marek. Mój tata coś dołożył i kupiłem sobie motor. Prawdziwe szaleństwo! Nie zauważyłem, że mnie kupiono, nie wiedziałem, co się dzieje. Zostałem zaprogramowany.

Po zakończeniu kariery Aschenbach ukończył studia medyczne. Pracował jako lekarz w klubie w Oberhofie i nosił stopień podpułkownika. Jednym z jego zadań była praca nad udoskonalaniem systemu wspomagania organizmów sportowców niedozwolonymi w świecie sportu środkami. Nie chciał tego robić. Czuł ponadto, że jest nieustannie inwigilowany. Gdy dowiedział się, że śledzono go nawet podczas wakacji na Węgrzech stwierdził, że musi się wyrwać z ciasnej obroży opresyjnego systemu.

Po drugiej stronie kurtyny

To był upalny, sierpniowy dzień w 1988 roku. Aschenbach przebywał w Schwarzwaldzie jako lekarz drużyny podczas treningowych skoków na igelicie. Obiekt, w którym zakwaterowani byli skoczkowie i ich sztab, obserwowany był przez zachodnich współpracowników Stasi, mimo to mistrzowi z Falun i Innsbrucku udało się uciec. Wsiadł do samochodu, w którym czekał na niego przyjaciel. Agenci pilnujący Aschenbacha nie mieli żadnych szans, by go dogonić, a głównodowodzący operacją od tamtej chwili zyskał pseudonim "nieudacznik".

Po przyjeździe na zachód musiał, jak każdy uciekinier z NRD, znaleźć się w obozie dla uchodźców. - Giessen było jedną wielką katastrofą – wspomina po latach - Spartańskie warunki, łóżka znane mi z armii, głodowe racje żywnościowe - rano tylko kawałek chleba, w południe zupa.

Do rozczarowania "złotym Zachodem" doszedł lęk przed Stasi. - Gdy próbowałem zadzwonić do rodziny nagle ktoś się włączył i zaczął nalegać, bym natychmiast wracał, mówiąc, że tak będzie lepiej dla mojej żony i dwójki małych dzieci. Przez cały czas Stasi było gdzieś bardzo blisko mnie – opowiada wciąż z trwogą były skoczek.

We Freiburgu zaczął wszystko od nowa. Podjął pracę jako lekarz w klinice, do dziś zresztą prowadzi tam swój własny gabinet. Tymczasem w dawnej ojczyźnie wydano nakaz aresztowania Aschenbacha za "poważny przypadek dezercji". Jego żona w Suhl straciła kierowniczą posadę, rodzina została społecznie wyizolowana. Jego dzieci do dziś nie mogą mu wybaczyć ucieczki. Z NRD wysłano nawet jego teścia, by namówił go do powrotu. - Słyszałem z wielu źródeł, że o mnie pytał, ale mnie nie znalazł – opowiada. Punktem kulminacyjnym starań Stasi, by złapać uciekiniera, było zaaranżowanie spotkania jesienią 1988 roku z jego starym przyjacielem ze "wschodnich czasów". Aschenbach szybko przejrzał intencję dawnego znajomego - Zadzwonił do mnie, umówiliśmy się w restauracji przy autostradzie. Po dotarciu na umówione miejsce stawałem się coraz bardziej nieufny. Nie wypiłem nawet stojącej na stole wody. Bardzo szybko przerwałem rozmowę i po prostu wyszedłem.

Zdrajca

Niedługo po ucieczce opowiedział publicznie o tym jak szprycowano NRD-owskich sportowców. Wschodnioniemiecka prasa nazwała go kłamcą i zdrajcą, a połowa mieszkańców rodzinnego Suhl znienawidziła swojego dawnego idola. – Przerażające jest to, że dziś, po tylu latach, wielu z nich nadal myśli tak samo jak wtedy – mówi Aschenbach, na którego zorganizowano wówczas zakrojoną na szeroką skalę nagonkę. Rozpętała się prawdziwa kampania nienawiści. Publicznie przeciwko byłemu mistrzowi występowali m.in. Jens Weissflog i pływaczka Kristin Otto. – Byłem potem straszony sądem, a wszystko, co ja powiedziałem, to to, że każdy sportowiec był częścią tego planu, tego systemu. Bo tak było. Zostało to jednak odebrane w inny sposób: że każdy brał. Każda kadra narodowa była częścią tej machiny. Dziś Weissflog patrzy na mnie jak przerażona mysz i ma nadzieję, że za dużo nie powiem, bo wtedy on będzie musiał się gęsto tłumaczyć - wyznał przed kilkoma laty na łamach niemieckiej prasy były reprezentant NRD.

- Doping to na ciemna strona sportu w NRD, która przysłoniła wszystko. A przecież funkcjonowała tam jasna, zunifikowana wizja i system selekcji, której dziś często brakuje. Mieliśmy wielu wspaniałych sportowców, którzy kochali to, co robili. I to wszystko poszło w niepamięć, ponieważ kilku idiotów wymyśliło, że sukces trzeba osiągnąć za sprawą pigułek – konstatuje gorzko mistrz olimpijski z Innsbrucku.

Opracowano na podstawie:

Der Tagespiegel

Berliner Kurier

Dw.com

Leszek Błażyński "Wojciech Fortuna. Skok do Piekła"

Wyniki.skoki.hostingasp.pl

Źródła własne