Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Witold Zeman - tajemniczy członek kadry polskich skoczków

Niejednokrotnie podczas zawodów Pucharu Świata czy Letniego Grand Prix, wśród członków sztabu polskiej kadry skoczków widywaliśmy postać, o której próżno było szukać informacji w Internecie. Ten tajemniczy mężczyzna, zawsze ubrany w oficjalny strój PZN, odprowadzał zawodników po skoku do szatni czy też pomagał im ze sprzętem.


Mowa o Witoldzie Zemanie, który odpowiada w kadrze za bezpieczeństwo i spokój zawodników, szczególnie jeśli chodzi o dostęp do szatni w trakcie trwania zawodów.

Jak to się stało, że rozpocząłeś współpracę z kadrą polskich skoczków?

- Pochodzę ze Szczyrku i również w młodości skakałem na nartach. W związku z tym dobrze znam się z trenerami - m.in. Zbigniewem Klimowskim, Grzegorzem Sobczykiem czy Robertem Mateją. Od zawsze bardzo interesowałem się skokami narciarskimi, byłem wielkim kibicem. Początki naszej współpracy z kadrą sięgają roku 2010, kiedy to przyjechałem prywatnie na zawody Letniego Grand Prix do Courchevel. Wówczas skakał jeszcze Adam Małysz, wówczas się bliżej poznaliśmy, porozmawialiśmy.

A co możesz powiedzieć o sobie?

- Wraz z rodziną mieszkam w Genewie już 27 lat. Pracuję w dużej firmie, zajmuję się m.in. ochroną prywatną. Potrafię się porozumieć w jęz. niemieckim, hiszpańskim, rosyjskim, francuskim. To właśnie francuski jest językiem urzędowym w Genewie, więc muszę go używać bardzo często.

Jaka jest twoja oficjalna rola w kadrze?

- Moją rolą jest dbanie o komfort i bezpieczeństwo zawodników. Posiadam międzynarodowe uprawnienia prywatnego ochroniarza, specjalizującego się w zapewnieniu bezpieczeństwa osób. Mamy w Polsce świetnych kibiców, którzy są w tym sporcie niezbędni, tworzą gorącą atmosferę na zawodach, jakich inne kraje mogą nam zazdrościć. Zdarzają się jednak również wyjątki, osoby nieprzyjazne, wówczas trzeba mieć w takiej pracy szeroko otwarte oczy.

Jak często jesteś z kadrą na zawodach?

- To zależy od mojej dyspozycyjności, ale zawsze staram się wygospodarować czas na wyjazdy na konkursy, jeśli otrzymam takie zlecenie od PZN. Największe zapotrzebowanie na moją osobę jest podczas imprez w Polsce. Gdy jestem obecny na zawodach, wówczas jest to zawsze oficjalnie i jestem członkiem polskiej kadry skoczków.

Na samym początku budowaliśmy do siebie wzajemne zaufanie. Pierwsze kilka wyjazdów to był swoisty sprawdzian, który miał pokazać, czy będę zaakceptowany przez zawodników i sztab szkoleniowy. Wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze i z przyjemnością pracuję dla naszych skoczków, jestem oficjalnym członkiem kadry.

A jak się współpracuje z kadrą, odkąd objął ją Stefan Horngacher?

- To człowiek z wielką klasą, który ma swoje wymagania. Jeśli te oczekiwania się spełnia, wówczas nie ma problemu z dobrą i miłą współpracą. W kadrze panuje bardzo przyjacielska, rodzinna atmosfera - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! To sprawia, że ta praca przestaje być pracą, a bardziej wielką przyjemnością.

Czy zawody w Polsce wiążą się dla Ciebie z innymi obowiązkami niż np. w Engelbergu?

- Konkursy w Wiśle i Zakopanem to przede wszystkim ogromna liczba wspaniałych, polskich kibiców, a co za tym idzie, mam więcej pracy. W trakcie zawodów za granicą moje obowiązki są nieco inne, bardziej związane są one z pomocą zawodnikom przy serwisie, pakowanie samochodu i różne techniczne kwestie.

Miałeś w historii współpracy z kadrą jakieś nieprzyjemne zdarzenia?

- Konkursów mam za sobą już wiele, ale nie przypominam sobie szczególnie nieprzyjemnych sytuacji. Staram się zawsze wykonywać swoją pracę rzetelnie i z uśmiechem na twarzy, mając na uwadze bezpieczeństwo zawodników oraz kibiców