Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Złota czwórka z Lahti powalczy w sobotniej inauguracji

Stefan Horngacher wybrał czterech skoczków, którzy wezmą udział w sobotnim konkursie drużynowym, otwierającym 39. sezon Pucharu Świata. Na obiekcie im. Adama Małysza (HS134) w Wiśle Malince zaprezentuje się skład, który w minionym sezonie zdobył tytuł mistrzów świata w Lahti. Co podopieczni austriackiego szkoleniowca powiedzieli mediom po piątkowych kwalifikacjach?


Dawid Kubacki (13. miejsce w kwalifikacjach; 121 metrów):

- Założenie było takie, aby trzymać poziom z lata. Wiadomo, że moim dzisiejszym skokom trochę brakowało, bo nie były one super, ale też cel na piątek był inny. To były nasze trzy pierwsze próby na śniegu. Wiedzieliśmy, że zeskok nie jest perfekcyjnie przygotowany, więc podeszliśmy do tego dnia na spokojnie. Oddałem dobre i solidne skoki, ale bez szarżowania i większych oczekiwań. Mieliśmy robić swoje i to się sprawdzało.

- Wydaje mi się, że ostatni skok był najlepszy jakościowy, ale w tym temacie nie mam nic do gadania i taką opinię musi wystosować trener. Każda seria była inna, gdyż testowałem jeszcze różne opcje. Uważam, że wszystko było na solidnym poziomie.

- Trener uczulał nas, że na zeskoku może być niebezpiecznie. Mieliśmy świadomość, że nie jest to najrówniejszy zeskok. Brak upadków w naszej reprezentacji świadczy o tym, iż podejście było prawidłowe.

Maciej Kot (9. miejsce w kwalifikacjach; 120 metrów):

- Wrażenia są bardzo pozytywne. Fajnie jest wrócić na śnieg. Zeskok był dziś bardzo nierówny, więc należało uważać i koncentrować się na lądowaniu, ale byliśmy do tego przygotowani. Skupialiśmy się na zadaniach, którym oddawaliśmy się w okresie przygotowawczym. Skoki wyglądały dobrze i teraz można pracować dalej.

- W skokach narciarskich nie ma czegoś takiego, jak planowanie formy na konkretny moment. Można zaplanować przygotowanie fizyczne lub sprzęt, ale formy nie. Będziemy chcieli skakać równo i na wysokim poziomie przez całą zimę. Moje oczekiwania są takie, aby ten sezon był jeszcze lepszy niż poprzedni. Na Igrzyskach Olimpijskich liczą się tylko medale, więc to mój cel. To będą bardzo długie miesiące, obfitujące w ważne wydarzenia. Mamy jeszcze Turniej Czterech Skoczni, Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich czy Raw Air. Jest o co walczyć.

- Szczerze przyznam, że po pierwszym skoku odetchnąłem, że wszystko jest w porządku. Rzeczywiście spad był bardzo nierówny i trenerzy uczulali nas na bezpieczne lądowanie, bez pięknych telemarków, aby dojechać i wyhamować. Z każdą serią wyciągaliśmy kolejne wnioski i w kwalifikacjach, na tle rywali, naprawdę pokazaliśmy spore umiejętności. Obyło się bez upadków i to się liczy, bo nie było sensu podejmować zbędnego ryzyka.

- Białe podłoże na zeskoku ma znaczenie przede wszystkim psychologiczne. Jeżeli ktoś byłby mnichem tybetańskim, to byłby w stanie sobie wyobrazić zielony igelit i dopiero przed lądowaniem zauważyłby białe pod nartami. Mnichów tybetańskich tutaj jednak nie ma i każdy widzi, że mamy śnieg. Otoczka zawodów wpływa na każdego. Głównym zadaniem było takie skakanie, jak podczas wszystkich zgrupowań, bez zerkania na oponentów. Wiadomo, że może te wyniki nie są jeszcze takie, jakich byśmy oczekiwali, ale w zasadzie nie patrzyliśmy dziś na rezultaty. Liczyły się zadania techniczne, jak choćby wczucie się w śnieg. Z biegiem sezonu zaczniemy skupiać się na wynikach. Ten pierwszy dzień daje mi możliwość spokojnego snu.

Kamil Stoch (5. miejsce w kwalifikacjach; 122 metry):

- To był bardzo udany dzień. Owocny w pracę, więc jestem niezmiernie zadowolony. Każdy ze skoków był taki, jakie chciałbym wykonywać zawsze, bo były na śniegu <śmiech>. Super było znów poczuć go pod nartami. Pojawiło się nieco emocji i nerwów, bo początki zawsze takie są.

- Trzecia próba była dobra, ale uważam, że druga była bardzo podobna technicznie. Pierwszy skok był mocno spóźniony na progu, jak to zwykle bywa na początku.

- Dziś nie było super na zeskoku, ale trudno się dziwić. Twierdzę, że organizatorzy i tak wykonali świetną pracę. Brawa dla nich, że obiekt udało się przygotować na czas. Wiadomo, że śnieg jest sztuczny, a temperatura dodatnia, co powoduje dziury i sporo nierówności. Najważniejsze, że obyło się bez upadków i groźnych sytuacji. Teraz regeneracja przed następnymi dniami, a także analiza piątkowych skoków. Spokojnie chcę przygotować się na sobotnie zawody.

- Siedmiu Polaków to dobry rezultat, aczkolwiek mogło być lepiej. Mogli zakwalifikować się wszyscy, ale nie można mieć zbyt dużych oczekiwań. Pierwsze konkursy rządzą się swoimi prawami i trzeba mieć trochę doświadczenia oraz spokoju w sobie w ich trakcie. Debiutantom nie udzielałem rad. Od tego są trenerzy, ale jeśli ktoś by mnie poprosił, to oczywiście służę pomocą.

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela