Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Kubackiego, Kota i Stocha po konkursie drużynowym

Po raz drugi w historii zespół w składzie Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot oraz Kamil Stoch nie zakończył rywalizacji w ramach drużynowego konkursu Pucharu Świata na podium. Po raz pierwszy stało się tak w 2012 roku, kiedy omawiane zestawienie debiutowało i zajęło ostatnie miejsce, również na Rukatunturi. Dziś, pomimo dyskwalifikacji Żyły w pierwszej rundzie, Biało-Czerwoni zdołali zająć 6. lokatę w stawce 12 ekip.


Dawid Kubacki (133,5 oraz 137 metrów):

- Czy szóste miejsce można nazywać sukcesem? Nie wiem, zapytajcie trenera. Myślę, że pomimo problemów, pokazaliśmy swoją siłę i ducha walki. To jest duży plus naszego zespołu. Mam nadzieję, że taka sytuacja, jak dzisiaj, będzie wyjątkiem i ostatnią tego typu. Po skokach było widać, że dyskwalifikacja Piotrka nie wybiła nas z rytmu. Wiadomo, że jest to przykre i widać było, że trochę go to przytemperowało. Dla nas zamyka się droga do walki o podium, ale walczyliśmy do samego końca i wydaje mi się, że takie zadanie wykonaliśmy.

- W sobotę dysponowałem lepszym czuciem skoczni niż w piątek. Moje próby nie były już tak spóźnione i było to widać po odległościach i wyglądzie całego skoku. Łatwiej było mi się dostać nad nartę i dalej odlecieć. Trafianie w próg nie jest jeszcze w stu procentach takie, jakie powinno być, ale jest duża poprawa. Idę stałym systemem. Nic na siłę, lecz konsekwentnie małymi kroczkami. Wierzę w to, że w niedzielę będzie jeszcze lepiej. Po prostu pracuję dalej.

- Tym razem warunki były naprawdę super. Praktycznie w ogóle nie wiało, co zazwyczaj da się odczuć na tej skoczni. Fajne odległości w bardzo widowiskowym konkursie. Start w takich warunkach to sama przyjemność.

Maciej Kot (135,5 oraz 136 metrów):

- Konkurs stał na bardzo wysokim poziomie. Norwegowie pokazali rzeczywiście fantastyczne skoki, a rekordowy lot Krafta był ozdobą zawodów. Nasze skoki też wyglądały dobrze. Nie zaczęło się to wszystko dobrze i trudno było nam walczyć o czołowe lokaty, ale pokazaliśmy charakter. Mimo dyskwalifikacji Piotrka, był to pozytywny dzień.

- Mobilizacja w takiej sytuacji, która nas spotkała, nie jest prosta szczerze mówiąc. Wchodzimy w sferę mentalną, ale każdy z nas musiał indywidualnie poukładać sobie w głowie, że dalej walczymy. To pokazało siłę drużyny, że mimo dyskwalifikacji podjęliśmy walkę do ostatniej serii. Bez względu na to czy prowadzimy, czy jesteśmy na ostatnim miejscu, musimy się koncentrować i robić to samo.

- Mogliśmy poczuć się jak Lewis Hamilton, startujący z alei serwisowej, muszący wyprzedzać kolejnych rywali w drodze do czołówki. Kierowcy Formuły 1, z czołówki, mówią w wywiadach, że taki wyścig sprawia im dużo radości, bo ogląda się go z innej perspektywy. Myślę, że my też możemy skończyć ten konkurs z uśmiechem na twarzy. Najważniejsze dla nas są dobre skoki, a nie do końca będziemy oceniać weekend pod kątem zajętych miejsc, bo w Ruce może stać się wszystko. Akurat warunki były dość równe, ale stało się coś innego. Możemy być usatysfakcjonowani ze skoków, natomiast miejsce schodzi na drugi plan.

- Można gdybać, co by było gdyby, ale chcę powiedzieć, iż nie mamy pretensji do Piotrka. Wiadomo, że teraz będzie dużo różnych teorii, ale taki jest ten sport. Każdemu może się to zdarzyć, nawet największemu mistrzowi. Dążenie do perfekcji pod kątem sprzętu oznacza bycie na granicy. Czasami o 1% się ją przekroczy i popełni niewielki błąd, który może zdarzyć się każdemu. Musimy wspierać Piotrka w tym dniu.

Kamil Stoch (129 i 138 metrów):

- Kiedy ja jechałem na górę, a Piotrek zjeżdżał wyciągiem na dół, czułem lekki zawód, ale nie na Piotrka, lecz na zaistniałą sytuację. Starałem się skupić i na swojej pracy do wykonania. Chciałem, aby moja próba była dobra.

- Na szczęście warunki były bardzo równe, a moje skoki były udane. Startowało mi się bardzo przyjemnie. Nie jest to łatwa sytuacja, kiedy na starcie ma się odebraną jedną nartę. Uważam, że jako cały zespół, wykonaliśmy dobrą robotę, która umożliwiła nam walkę do końca konkursu.

- Nie wiadomo, kiedy przydadzą się zdobyte dziś punkty, dlatego nigdy nie można składać broni. Nie wiemy, co przyniesie sezon. Cieszę się, że jako drużyna pokazaliśmy jedność i siłę. Nie poddaliśmy się, lecz wspólnie wywalczyliśmy 6. miejsce. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji, ale jadąc na górę w pierwszej serii, wierzyłem, że oddam jeszcze drugi skok.

- Oczywiście chciałbym stanąć w niedzielę na podium, ale nie ono jest moim głównym celem. Chcę ustabilizować swoją dyspozycję. Nie trzeba się od razu wystrzelać z wszystkich asów i możliwości.

Korespondencja z Ruki, Dominik Formela