Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Tomasz Pilch: Do Ruki nie jadę z nastawieniem walki o Turniej Czterech Skoczni

Za nami konkursy rozpoczynające zimowy cykl Pucharu Kontynentalnego 2017/2018. Skoczkowie zmierzyli się na obiekcie HS106 w Whistler, a pierwszym liderem klasyfikacji generalnej, sensacyjnie, jest Tomasz Pilch. Co 17-latek i inni uczestnicy kanadyjskich konkursów mieli do powiedzenia?


Średnia skocznia kompleksu "Whistler Olympic Park Ski", goszczącego siedem lat temu Igrzyska Olimpijskie, była ostatnio areną zmagań pod egidą FIS w lutym 2016 roku. Wówczas, w niezbyt licznie obsadzonych zawodach z cyklu FIS Cup, dwukrotnym triumfatorem okazał się reprezentant Polski, Jakub Kot.

Sobotni konkurs zakończył się niemałą niespodzianką dla kibiców Biało-Czerwonych. Pierwsze zwycięstwo w karierze w ramach Pucharu Kontynentalnego odniósł Tomasz Pilch, zostawiając w pokonanym polu zawodników zdobywających w przeszłości wielokrotnie punkty Pucharu Świata oraz plasujących się na podium konkursów tego cyklu.

Warto wspomnieć, że to pierwsze punkty w zmaganiach "drugiej ligi" zdobyte w karierze przez 17-latka. Do tej pory jego najlepszym wynikiem było 37. miejsce osiągnięte podczas Letniego Pucharu Kontynentalnego w Wiśle w 2016 roku. Z bohaterem minionego weekendu porozmawialiśmy po jego powrocie do domu.

- Wyjazd do Kanady był dość podobny do styczniowego, kiedy udaliśmy się na Mistrzostwa Świata Juniorów w Park City, natomiast różniły się same obiekty. Bardziej przypadła mi do gustu skocznia w Whistler. Kiedy mój wujek, Adam Małysz, występował tam w 2010 roku, z całą rodziną siedzieliśmy przed telewizorem i mu kibicowaliśmy. Z Kanady przywiozłem bardzo pozytywne wrażenia - mówi członek kadry młodzieżowej.

- Wujek od razu po sobotnim konkursie zadzwonił do trenera Maciusiaka i kazał mi pogratulować. Przed wyjazdem nie mieliśmy okazji się spotkać, więc nie udzielał mi rad dotyczących skoczni w Whistler - dodaje Pilch.

Skąd tyle spokoju na półmetku sobotniego konkursu tzw. "drugiej ligi"? - Z dnia na dzień, czułem się coraz lepiej na tym obiekcie. Przed drugą serią, kiedy liderowałem, trener powiedział mi, iż mam po prostu zrobić swoje, a będzie dobrze. Na górze uwierzyłem w siebie, a kiedy czułem, że zaczyna chwytać mnie stres, po prostu zaczynałem się uśmiechać lub odciągać myśli.

Czy letnia kontuzja mięśnia czworogłowego pozostawiła po sobie jakieś ślady? - Czuję się tak, jakby jej nie było. Uważam, że dobrze zrobiła mi taka przerwa. Skaczę teraz podobnie, jak przed Pucharem Świata w Wiśle, gdzie nie mogłem wystartować przez brak punktów. Czuję się coraz pewniej, a pracować muszę głównie nad odbiciem, bo tam widzimy pewne rezerwy.

Jak junior zapatruje się na występ na Rukatunturi? - Wydaje mi się, że nie będzie tam tak źle. Trener mówił, że jeśli nie wieje zbyt mocno, jest to bardzo przyjemna skocznia. Zdaję sobie sprawę z szansy powiększenia kwoty startowej, ale nie jadę z nastawieniem walki o Turniej Czterech Skoczni. Chcę tam po prostu zrobić swoje.

Po pierwszej rundzie Pilch znajdował się na czele stawki ex aequo z Austriakiem, Philippem Aschenwaldem. Pomimo minimalnej porażki, reprezentant Austrii był zadowolony z występu. - Moje skoki są coraz lepsze. To bardzo dobra skocznia. Jestem pierwszy raz w Kanadzie, będę miło wspominał ten pobyt. Podczas zawodów sprzyjała nam aura.

Skład podium uzupełnił Norweg, Marius Lindvik, który podobnie, jak w przypadku Pilcha, po raz pierwszy stanął na "pudle" zawodów z cyklu Pucharu Kontynentalnego. – To piękne miejsce. Uwielbiam tutejsze góry oraz miejscowość Whistler. To był wspaniały dzień i udane zawody.

Triumfatorem niedzielnych zmagań został Niemiec, Andreas Wank, który w poprzednich latach na swoim koncie notował już miejsca w czołowej "3" zawodów z cyklu PŚ. Po 8. pozycji w sobotę, 29-latek zwyciężył w zawodach CoC po raz piąty w karierze. - Rywalizacja potoczyła się dla mnie dużo lepiej, niż wczoraj. Mam dobre wspomnienia z Whistler z 2010 roku (Wank został wicemistrzem olimpijskim w drużynie – przyp. red.). Wolontariusze oraz organizatorzy postarali się o to, byśmy poczuli tutaj olimpijski duch. Wspaniale jest zjawić się ponownie w tym miejscu. Mam nadzieję, że w przyszłości Puchar Świata powróci do Kanady.

Długa podróż opłaciła się także reprezentantowi Francji, Jonathanowi Learoydowi. Po siódmym miejscu w pierwszym konkursie, podczas drugich zawodów uległ tylko Wankowi. To było pierwsze podium w karierze członka francuskiej kadry juniorów. - Dzisiaj spisałem się dużo lepiej. Oddałem dwa przyzwoite skoki i jestem naprawdę zadowolony z rezultatu.

Podobnie, jak w przypadku Learoyda, po raz pierwszy w karierze w czołowej trójce uplasował się Słoweniec, Ziga Jelar, który uzupełnił skład podium w niedzielę.