Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Huli, Kota i Żyły po kwalifikacjach w Bischofshofen

Piątkowe kwalifikacje w mglistym Bischofshofen nie sprawiły polskim skoczkom większych trudności. Stefan Hula był 14., Piotr Żyła zajął 16. lokatę, a Maciej Kot uplasował się na 20. miejscu. Oto, co powiedzieli nam po swoich skokach.


Stefan Hula (14. miejsce; 128 m):

- Dzisiejsze skoki były w porządku. Solidne, bez jakiegoś szału, ale mogę być z nich zadowolony. Wkradły się małe błędy, ale jest ok. Cały czas jestem pozytywnie nakręcony, wszystko jest w porządku. Dzisiaj był taki dzień na zapoznanie się ze skocznią, bo jest inna niż wszystkie, na złapanie czucia, a jutro będzie ważniejszy dzień.

Czy zapoznanie się ze skocznią to dla zawodników ważna sprawa? - Ważna, chyba dla każdego. Tutaj, jak wiadomo, jest ten bardzo płaski rozbieg, trochę inny od wszystkich skoczni, na których skaczemy. Ale warunki były bardzo fajne, skocznia też jest dobrze przygotowana, także wszystko było ok – wyjaśnia Hula. Całkowite odpuszczenie serii treningowych byłoby więc tutaj na pewno trudne? - Tutaj w Bischofshofen lepiej sobie skoczyć (śmiech).

Na pytanie, czy jest to sprawiedliwa skocznia, Hula odpowiada: - Każda skocznia jest sprawiedliwa. W Innsbrucku, gdy byliśmy tam w lecie, było super. Na każdej skoczni dużo zależy od warunków. Tutaj też nie jest tak do końca sprawiedliwie.

Jaka była reakcja skoczków na zimową scenerię w Bischofshofen, tak odmienną od deszczowego Innsbrucka? - Cieszyliśmy się, że nie leje, to było pozytywne. Ale nie jest jakoś bardzo zimowo, bo w sumie jest ciepło. Nie jest to taka prawdziwa zima, ale jest zdecydowanie lepiej niż w Innsbrucku.

Maciej Kot (20. miejsce; 125,5 m):

Zapytany nieco metaforycznie o to, czy wgrał już kolejną aktualizację i więcej software’u, Maciej Kot odpowiada: - Starałem się dzisiaj, szczególnie jeśli chodzi o pozycję, ale niestety aktualizacja nie zakończyła się powodzeniem. Pamięci nie brakuje, ale trzeba usunąć jakieś stare wirusy, które jeszcze gdzieś tam tkwią. Ten długi, płaski rozbieg na pewno nie sprzyja pracy nad tą pozycją. Już od pierwszego skoku była bardzo niska prędkość najazdowa, co stwarzało problemy, bo skoki wyglądały dobrze, ale brakowało prędkości, żeby na dole odlecieć. W drugim i trzecim skoku to wyglądało troszkę lepiej. Ale teraz, szczerze mówiąc, mimo że prędkość była lepsza, to ta pozycja była za bardzo wycofana i jak dojechałem do progu, to nie bardzo byłem w stanie się odbić. Gdzieś trzeba znaleźć kompromis, pogodzić pracę nad prędkością z odpowiednią techniką i aktywnością w tej pozycji. Ale tak jak mówię, ten rozbieg niekoniecznie sprzyja takiej pracy.

Pół żartem, pół serio Kot opowiadał o turnieju pokera, jaki polscy skoczkowie toczą między sobą w parach w wolnym czasie. Prowadzą Kamil Stoch ze Stefanem Hulą, ale Kot i Żyła depczą im po piętach… Czy są w tej klasyfikacji bliżej Stocha niż Andreas Wellinger w klasyfikacji generalnej TCS? - Trudno porównywać grę w karty ze skokami. Myślę, że przewaga Kamila, jeśli chodzi o poziom skoków, jest w tej chwili duża, ale też większość rywali nie ma na sobie aż takiej presji. Oni nie mogą nic jutro stracić – przegrać z Kamilem to nie jest w tej chwili żaden wstyd, ale wygrać to wielka sprawa i przejście do historii, można powiedzieć. Widać, że niektórzy zawodnicy tutaj troszkę odżyli. Stefan Kraft może być groźny, bo skacze u siebie i złapał więcej luzu. Będzie "siła złego na jednego", ale Kamil da radę.

Piotr Żyła (16. miejsce; 128 m):

Jak skacze się w Bischofshofen w porównaniu z Innsbruckiem. Czy lepiej i wygodniej? - Myślę, że tak. Pogoda jest tutaj lepsza i dłużej się jedzie. Jest dużo czasu, lepiej tam za dużo nie myśleć, lepiej wychodzi, jak się nie myśli. A tak poza tym wszystko jest podobnie.

Czy jest trochę tak, że na rozbiegu nie można się już doczekać progu? - Tak, tak sobie myślałem: "kiedy, kiedy?" w pierwszych dwóch skokach treningowych, aż w końcu było już za późno, żeby się dobić – śmieje się zawodnik z Wisły.

Piotr Żyła wyjaśnił, że polscy skoczkowie nie grają w pokera, a w tysiąca dwóch na dwóch. Jakie jest jego zdanie, czy razem z Kotem są bliżej Stocha niż Wellinger? - Chyba dalej (śmiech). Przez chwilę byliśmy na prowadzeniu, ale jakoś nam się ciągnie ta partia.

Czy Kamil Stoch zaliczy jutro "szlema" i wygra po raz czwarty? - Nie wiem. Lepiej się nie zastanawiać, co będzie, ale byłoby super.

Korespondencja z Bischofshofen, Dominik Formela