Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: To nie była optymalna dyspozycja Kamila

Kolejny dzień, kolejny zapis na kartach historii. Polacy po raz pierwszy stanęli na podium drużynowych Mistrzostw Świata w lotach! Po walce do ostatniego skoku, nasi reprezentanci wywalczyli brązowy medal. O podsumowanie tego przełomowego dnia poprosiliśmy Adama Małysza.


Jak dzisiaj poradziła sobie nasza drużyna? - Widać jak cały zespół jest zgrany. To owocuje tym, że mimo braku 100% dyspozycji, to jednak walczą o medal. Dawid dobrze skoczył. Myślę, że Kamil jednak trochę odczuł wczorajszy dzień. Wszystkie emocje miały wpływ na niedzielne poczynania. Piotrek skakał nieźle. Stefanek był dobry, nadrobił po swoim skoku nawet do Norwegów, chociaż mogło to nie być do końca widoczne. Nie jest to proste do obserwacji ze względu na to, że odległości były różne - ktoś skoczył 120 m, kolejny 200 m. To, jeśli chodzi o metry, jest dużo, ale punktowo wcale tego tak nie widać.

- To bardzo ważny dzień dla Stefana Huli. To jego pierwszy medal na imprezie rangi mistrzowskiej, wyłączając grudniowe mistrzostwo Polski. Niejedni go skreślali, a to zawodnik, który, mimo wszystko, ciągle się rozwijał. Teraz dostał dużą szansę i dopasował się do drużyny bardzo dobrze - zaznacza dyrektor-koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim.

Prezes PZN-u, Apoloniusz Tajner, zauważył w udzielanym wywiadzie, że Piotrek i Kamil dzisiaj byli trochę zmęczeni - Wydaje mi się, że po Kamilu najbardziej było widać schodzące emocje z soboty. To nie była jego idealna dyspozycja. Gdyby ją miał, to bylibyśmy w stanie nawiązać walkę nawet z Norwegami, chociaż dzisiaj wygrali z ogromną przewagą.

Nie tylko po naszych zawodnikach było widać duże emocje. Daniel Andre Tande w późniejszych skokach przestał dolatywać w okolice rozmiaru skoczni. - Tak, podczas zawodów, w którymś momencie, te emocje zaczynają schodzić z zawodników i rozluźniają się. Wszystko dla nich jest w odczuciu takie samo, ale jednak skok nie wychodzi tak dobrze, jak choćby dzień wcześniej.

- Można powiedzieć, że to pierwszy raz w historii, kiedy Niemcy nam pomogli <śmiech>. Słoweńcy, z drugiej strony, naprawdę nas zaskoczyli. Skakali dzisiaj wyśmienicie, czapki z głów. Nawet Domen, który sprawiał wrażenie, że sobie nie radzi. Latał nisko nad zeskokiem, a później okazał się jednym z lepszych zawodników w swojej drużynie. Dzisiaj była u nich pełna koncentracja i swoimi skokami pokazali, że słusznie dzisiaj stanęli na podium - podsumowuje występy innych nacji.

Jak nasza kadra narodowa przygotowuje się do zawodów Pucharu Świata w Zakopanem, gdzie zawodnicy znowu będę występować pod dużą presją własnych kibiców? - Normalnie, tak jak do każdych innych zawodów. Na pewno znajdzie się chwila na odpoczynek, potrenują coś na luzie, ale Zakopane nie będzie łatwe. Jesteśmy u siebie, oczekiwania tysięcy naszych kibiców są dużo większe niż normalnie. Staramy się utrzymać to zdrowe myślenie i podchodzić do tego normalnie, jak do pozostałych zmagań. Najważniejsza w tym sezonie jest oczywiście olimpiada, tam trzeba być w 100% skoncentrowanym.

Co z zawodami w Willingen, konkursami odbywającymi się na weekend przed igrzyskami? Czy nasi zawodnicy mają w planach występ na Muehlenkopfschanze? - Na razie w planach jest ten wyjazd. Z tego co wiemy, prawie wszyscy zawodnicy ze światowej czołówki tam jadą. Ja też się bałem podczas występu na Mistrzostwach Świata w Sapporo 2007 roku, że gdzieś po drodze wykorzystałem za dużo swoich możliwości.

- Przed samym skokiem zawodnicy siedzą w ciepłym pomieszczeniu. Sam lot trwa parę sekund. Największym problemem jest sytuacja, gdy coś się zaczyna przeciągać i trzeba czekać siedząc na belce na zgodę startu. Inne czynniki raczej nie są problemem. Oby nie było tak zimno jak w Lahti w 2001 roku podczas Mistrzostw Świata <śmiech> - tak na zapowiedzi niskich temperatur podczas igrzysk reaguje czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

Korespondencja z Oberstdorfu, Marcin Hetnał