Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

Martin Schmitt: Polska ma najsilniejszą drużynę na świecie

Niespełna dwa miesiące temu czterdzieste urodziny obchodził Adam Małysz. Dokładnie dziś czterdziestkę kończy jego wielki rywal z początku tysiąclecia, Martin Schmitt. Przy tej okazji z dawnym mistrzem rozmawiał portal Sportbuzzer.de. Schmitt opowiedział o najpiękniejszych momentach swojej kariery, nie mogło też jednak zabraknąć pytań o czekające nas już niebawem igrzyska olimpijskie w Korei.


Po zakończeniu kariery przez Jensa Weissfloga w 1996 roku w niemieckich skokach na długo nie zapanowała próżnia. Pod koniec lat 90-tych wybuchły z wielką siłą talenty Martina Schmitta i Svena Hannawalda, czyniąc ze skoków wyjątkową dla Niemców dyscyplinę.

- To niesamowite jak skoki rozwijały się w tamtym czasie – wspomina Schmitt - Gdy zaczynałem wielkie skakanie, na mistrzostwach świata w 1997 r., czy podczas Turnieju Czterech Skoczni zainteresowanie skokami bywało duże, a trybuny często pełne. Jednak wraz z sukcesami Svena i moimi to wszystko weszło w zupełnie niewyobrażalny wcześniej wymiar. To był prawdziwy szał. Byłem szczęśliwy, że jestem częścią tak popularnej dyscypliny sportu.

Były skoczek, który obecnie prowadzi swoją agencję marketingową dla sportowców i udziela się jako ekspert Eurosportu bez wahania przyznaje, że najważniejsze trofea, jakie wywalczył w karierze to Kryształowe Kule, po które sięgnął w 1999 i 2000 roku.

- Od początku kariery moim marzeniem było zdobycie Pucharu Świata. Uważam to za najważniejsze trofeum, które może wywalczyć skoczek, bo dokumentuje ono formę sportowca na przestrzeni czterech miesięcy zimowej rywalizacji. Tu nigdy nie ma przypadku. Przez dwa sezony, 1998/99 i 1999/2000, byłem najlepszy na świecie i nikt nie może powiedzieć, że było inaczej. Oczywiście, z ogromnymi emocjami wspominam też wszystkie tytuły mistrza świata czy igrzyska olimpijskie w 2002 roku, gdzie zdobyliśmy złoty medal w konkursie drużynowym wyprzedzając Finlandię o 0,1 pkt. Nikt nie spodziewał się, że w zawodach zespołowych można wygrać taką różnicą.

Mówi się, że dla kibiców skoków najbardziej wyrazistym symbolem niemieckich sukcesów z przełomu wieków jest wygrana Svena Hannawalda w Turnieju Czterech Skoczni w 2002 roku, kiedy jako pierwszy triumfował wtedy we wszystkich konkursach. Czy taka sytuacja nie deprymuje Schmitta, który osiągnął w swojej karierze więcej sukcesów od swojego kolegi z reprezentacji?

- Nie, w ogóle. Jeżeli ktoś wygrywa wszystkie konkursy TCS to naturalnym jest, że znajduje się w absolutnym centrum uwagi. Teraz, po sukcesie Kamila Stocha, było podobnie. Ponadto nie odnoszę wrażenia, żeby cała nasza wielka era najczęściej była sprowadzana do tego sukcesu. Miałem świetną karierę i swój wkład w tamten wspaniały czas, a to co zrobił Sven było też było absolutnie wyjątkowe, a on w pełni na ten sukces zasłużył

Martin Schmitt triumfował 28 razy w zawodach Pucharu Świata, był ponadto dwukrotnie indywidualnym mistrzem świata. Które ze swoich licznych triumfów wspomina najlepiej?

- Każde zwycięstwo ma swój smak, ale niektóre z nich smakują wyjątkowo. Mój pierwszy Puchar Świata zdobyłem po niesamowitej pogoni za Janne Ahonenem. Na koniec sezonu w Planicy byłem w wielkiej formie i na ostatniej prostej odrobiłem stratę do Fina. To były niezwykłe konkursy (Schmitt zajął w Planicy 1, 2 i 3 miejsce, co wystarczyło do tego, by w klasyfikacji generalnej wyprzedzić Ahonena – przyp. Red). W 2001 roku podczas mistrzostw świata w Lahti zdobyłem złoty medal po zwycięstwie nad niesamowicie mocnym wtedy Adamem Małyszem. Pobiłem rekord skoczni, wylądowałem z telemarkiem i wygrałem. To były najwspanialsze momenty mojej kariery.

Za pasem olimpijskie zmagania w Pjongczangu. Czy zdaniem Schmitta reprezentacja Niemiec jest w stanie obronić tytuł drużynowych mistrzów olimpijskich sprzed czterech lat?

- Norwegowie mają silną drużynę, ale na dużej skoczni nie będą aż tak mocni jak podczas lotów w Oberstdorfie. Nie spodziewam się też, żeby Słoweńcy powtórzyli tamten wynik. Największym rywalem w walce o obronę tytułu będą Polacy, ale ta walka będzie bardzo trudna. Uważam, że bez wątpienia to właśnie Polska ma teraz najlepszą drużynę na świecie.

Przypomnijmy, że prowadzący obecnie tak docenianą przez Schmitta reprezentację Polski Austriak Stefan Horngacher był indywidualnym trenerem Niemca w sezonie 2008/09 i po latach niepowodzeń doprowadził swojego podopiecznego do szóstego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i srebrnego medalu na mistrzostwach świata w Libercu. Schmitt dodał też, że jego największymi faworytami do medali w konkursach indywidualnych są: Richard Freitag, Andreas Wellinger, Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Stefan Kraft i Daniel Andre Tande.

Martin Schmitt bardzo długo nie potrafił rozstać się ze skocznią. Wybitny niemiecki skoczek do końca swojej wieloletniej kariery wierzył, że jest w stanie wrócić do wielkiej formy. Ostatecznie jednak wobec braku satysfakcjonujących wyników 31 stycznia 2014 roku w wieku 36 lat ogłosił rozbrat z nartami skokowymi.