Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Piotr Żyła: Trener powiedział, że teraz już muszę go słuchać

Po nieudanym weekendzie w Zakopanem, gdzie Piotr Żyła został odsunięty od składu na konkurs drużynowy, tydzień później wiślanin po raz czwarty w karierze stanął na pucharowym podium. Jak przyznaje drużynowy mistrz świata z Lahti z zeszłego roku, kluczem do tak dużej poprawy była spokojna rozmowa z trenerem Stefanem Horngacherem i... ponowna nauka ruszania z belki startowej.


- W sporcie da się zmienić bardzo dużo w zasadzie z dnia na dzień. Szczerze mówiąc, dopiero od piątku uczę się skakać <śmiech>. Od Zakopanego zmieniło się wszystko. Przede wszystkim moje podejście. Pomogła spokojna rozmowa z trenerem Horngacherem. Powiedział mi, że teraz już muszę go słuchać <śmiech>...

- Po zawodach na Wielkiej Krokwi trochę mi się wszystko pomieszało. Pozycja najazdowa była nie do końca taka, jaka powinna być. Fizycznie jestem od początku sezonu przygotowany bardzo dobrze, więc trzeba było coś zmienić w technice, skoro nie szło na skoczni. Tutaj musiałem nauczyć się inaczej ruszać z belki, co przyniosło pozytywny wpływ na resztę skoku. Trener od piątku nauczył mnie tego, jak powinno to wyglądać. To od tego elementu rozpoczyna się skok. Dalej wszystko dzieje się bardzo szybko. Cieszę się, że szkoleniowiec postawił sprawę jasno, a ja nie miałem nic do gadania. To mi wyszło na plus.

- Ze skoku na skok, miałem do tego pomysłu coraz więcej przekonania, bo odległości z serii na serię były lepsze. Niedzielne próby konkursowe były bardzo dobre. Chyba najlepsze tej zimy. Finalnie dały podium Pucharu Świata, a na nim zawsze fajnie się stoi.

- Forma zawsze może być wyższa, ale i też niższa <śmiech>. Trzeba robić swoje i cieszyć się, że można startować w tych zawodach. W Willingen nie nastawiałem się na żaden wynik, lecz na radość z możliwości polatania na takim obiekcie. Przy takich warunkach, kiedy jest ciąg pod narty, jest bardzo przyjemnie. Frajda jest ogromna.

- Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi nie były dla mnie łatwe i nie chcę do tego wracać. Dziś jestem starszym i bardziej doświadczonym zawodnikiem, więc nie skupiam się na rezultatach. Tak zrobiłem cztery lata temu i trochę mnie to wszystko przerosło. Nie liczę na super wyniki. Raduje mnie fakt powołania i to, że będę częścią tak dużego wydarzenia.

- Niezależnie od tego czy znajdę się w składzie na zawody, czy nie, będę wspierał kolegów z reprezentacji. Jesteśmy jednym zespołem i każdy walczy o sukces drużyny. Takie podejście jest najważniejsze. Ważne, kiedy jest się częścią całości, a nie zostaje się samemu.

Korespondencja z Willingen, Dominik Formela