Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Opinie Kubackiego, Huli i Kota o konkursie na dużej skoczni

Polscy skoczkowie olimpijski występ na dużej skoczni w komplecie zakończyli w czołowej "20". Pierwszą dziesiątkę zamknął Dawid Kubacki, piętnasty finiszował Stefan Hula, a ponownie 19. był Maciej Kot. Jak wspomniana trójka podsumowała swoje starty na obiekcie HS142 i skomentowała złoto Kamila Stocha?


Dawid Kubacki (10. miejsce; 134,5 oraz 126 metrów):

- Emocje, zwłaszcza po konkursie, były duże. Przed skokiem Kamila też, bo czekaliśmy na to, co zdoła zrobić. Po raz kolejny udała mu się ta sztuka. Jestem pod wrażeniem i bardzo się cieszę z tego sukcesu, bo to jest coś, co całej drużynie da pozytywnego kopa.

- Przed swoją finałową próbą byłem spokojny, ale emocje też się pojawiły. To nie jest tak, że da się do tego podejść kompletnie bez emocji. To niemożliwe. Moim zdaniem to napięcie było na wyważonym poziomie. Miałem dobry plan na tę próbę, ale wykonanie nie było należyte. Zabrakło odległości w drugim skoku, któremu zabrakło płynności. Była to szarpnięta próba, podczas której zabrakło rotacji niezbędnej do uzyskania lepszego wyniku. Walczyłem do końca, a z tego dnia i tak będę usatysfakcjonowany. To pierwszy raz, kiedy podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich wszedłem do drugiej serii <śmiech>... Nie jest zatem bardzo źle.

- Były realne szanse na walkę o podium, bo stać mnie na bardzo dobre skoki. Druga runda miała być atakiem, ale nie wyszło to po mojej myśli. Zabrakło do tego, aby zdobyć medal. Uważam, że trzeba próbować, aby osiągnąć sukces. Tym razem się nie udało, ale uda się następnym.

- Tym razem nie zapewnialiśmy Kamila, że ma medal. Czekaliśmy na wyświetlenie się noty końcowej. Na powtórce było widać, że wylądował nieco przed zieloną linią, ale ona podaje odległość przy notach "17". Lądowanie Kamila było na wyższe oceny, więc czekaliśmy na jedynkę, która się potem wyświetliła.

- Sukces kolegi z drużyny pokazuje to, że praca, którą wykonujemy, idzie w dobrym kierunku. To coś, co w przyszłości, pozwoli każdemu z nas dojść do takiego poziomu. To dodaje nam skrzydeł. W rywalizacji zespołowej podmiemy walkę, a wyciąganie wyników drużynowych z konkursu indywidualnego nie ma żadnego sensu.

Stefan Hula (15. miejsce; 132 oraz 129,5 metra):

- Niesamowity dzień! Najważniejsze jest to, że mamy złoty medal. Fajnie, że w sprawiedliwych warunkach wygrał ten najlepszy. Dla mnie i Kamila był to normalny dzień. Wyspaliśmy się, następnie poszliśmy się porozciągać i robiliśmy wszystko standardowo, jak każdego dnia. Oddał naprawdę dobre skoki i w pełni zasłużył na ten wynik.

- Ja liczyłem może na coś więcej, ale na dużym obiekcie brakowało optymalnych prób w moim wykonaniu. Były solidne, ale zabrakło czegoś, co dałoby więcej metrów. Dla mnie i tak już są to najlepsze igrzyska w karierze, bo na obu skoczniach zaliczyłem najlepsze starty. Wiem, że są rezerwy i to jest istotne.

- W sobotę moje prędkości najazdowe i pozycja na rozbiegu wyglądały już lepiej. W drugiej serii podjąłem pełne ryzyko. Albo będzie bomba albo nie. Z moich odczuć wynika, że zbyt wcześnie rozpocząłem wybicie. Nie miałem nic do stracenia. Na półmetku byłem dwunasty i musiałem atakować.

- Kamil dołączył do legend, ale i napisał własną historię. To piękne, kiedy przyjaciel osiąga takie sukcesy. Nie byliśmy poirytowani wydarzeniami sprzed tygodnia, bo przecież świat się nam nie zawalił. Było blisko, ale nie było medali. Teraz ma go Kamil i to się liczy. Byłem bardzo spokojny o niego, bo wiem, że na dużych skoczniach radzi sobie znacznie lepiej, choć Norwegowie i Wellinger wysoko zawiesili poprzeczkę.

- Szansy walki o złoto nikt nam nie odbiera. Musimy robić swoje, oddawać dobre skoki i zobaczymy, co to da. Nie będziemy robić niczego na siłę, bo wtedy to nie wychodzi. Trzeba podtrzymywać dotychczasową drogę.

Maciej Kot (19. miejsce; 128,5 oraz 129,5 metra):

- Po treningach i kwalifikacjach miałem inne wyobrażenie o moich skokach. Utrzymałem swój poziom, ale przy równych warunkach trzeba było prezentować się lepiej. Najbardziej boli mnie to, że najwięcej tracę w powietrzu, bo na progu te skoki są bardzo dobre. Drugi wydawał mi się nawet lepszy od kwalifikacyjnego, ale w locie wszystko gubię. Trudno to zaakceptować, bo nie po to cały rok człowiek wypruwa sobie żyły, aby w najważniejszych konkursach sezonu zajmować takie lokaty.

- Automatyzm nie wróci na konkurs drużynowy, ponieważ jest zbyt mało czasu. Potrzeba ku temu co najmniej 10-20 skoków. To, co jest potrzebne przed drużynówką, to analiza i znalezienie dobrego wyobrażenia lotu. Muszę znaleźć punkty do koncentracji i to wykonać, bo to wygląda bardzo dobrze. Nie znam jeszcze decyzji dotyczącej składu na poniedziałek.

- W rundzie finałowej czułem, że jest trochę lepiej pod kątem warunków. W pierwszej serii zabrakło nieco powietrza pod nartami, a w drugiej czułem je na dole zeskoku, ale nie było ułożenia w locie, które pozwoliłoby mi wyciągnąć coś więcej. Męczę się w powietrzu.

- Cieszę się, że sobota mile zaskoczyła nas warunkami, bo ważne jest, aby takie zawody rozstrzygały się w sprawiedliwych okolicznościach, które wyłonią faktycznie najlepszego danego dnia. Byłem dziwnie spokojny o Kamila.

Korespondencja z Pjongczangu, Dominik Formela