Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: Mam nadzieję, że to dopiero początek

Maciej Kot, pomimo formy odbiegającej od zeszłorocznej, która dała mu triumf w próbie przedolimpijskiej, sezonu 2017/2018 nie będzie mógł spisać na straty. Zakopiańczyk, w poniedziałek, był członkiem polskiej ekipy, która w Azji wywalczyła brązowy medal XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Jak podopieczny Stefana Horngachera podsumował wydarzenia w Pjongczangu?


- Jestem dumny, że mogę być częścią tej drużyny. Mowa tutaj nie tylko o medalowej czwórce, ale i całym sztabie szkoleniowym. Należy też wspomnieć o Piotrku Żyle, który dziś miał najtrudniejsze zadanie z nas wszystkich. Znam ból i trud bycia tym piątym w składzie. Wielkie podziękowania dla niego, że był z nami i okazywał odczuwalne wsparcie. Wiem, że jest mu bardzo ciężko, ale jest to i jego medal. Cieszę się, że ta historia została napisana. Można gdybać, ale od czegoś trzeba zacząć. Mam nadzieję, że to dopiero początek.

- Drugi skok był minimalnie lepszy. Nie powiem, że dużo, bo te próby były dość stabilne. Poprawiłem nieco pozycję najazdową, co umożliwiło mi oddanie lepszego skoku. Zrealizowałem zadania wyznaczone po analizie konkursu indywidualnego. Pozostaje jednak niedosyt, patrząc w przeszłość, bo zeszłoroczna forma upoważniałaby do walki o zupełnie inne lokaty. Czasami trzeba umieć cieszyć się chwilą. Obiecałem trenerowi, że nie będę narzekał <śmiech>...

Czy po wyświetleniu się ostatecznego rezultatu pojawiło się rozczarowanie? - To są wielkie emocje. Czasami lepiej jest nawet siedzieć na belce i skakać, bo człowiek jest skoncentrowany wyłącznie na skoku. Stojąc na dole, analizujemy różne punkty i w głowie jest niekiedy tysiąc myśli. Oczekiwanie bardzo się dłużyło. Próbowaliśmy kalkulować, ale człowiek oczekuje pozycji lidera. Wyświetliła się lokata nr 2 i uczucia zalewają człowieka. Z jednej strony jest medal, ale jego byliśmy pewni od dłuższego czasu. Z drugiej, walka nie toczyła się o mieć lub nie mieć medalu. Na początku była myśl, że srebro było tak blisko, ale po chwili przyszła świadomość, że dokonaliśmy czegoś historycznego. Każdy dał z siebie wszystko i jest dobrze.

- Igrzyska jeszcze się nie skończyły, więc mamy nadzieję na jakieś miłe niespodzianki ze strony naszych rodaków reprezentujących inne dyscypliny. Oby te medale dodały otuchy Biało-Czerwonym z innych sportów. Teraz sami będziemy mieć więcej czasu na kibicowanie kolegom z kraju. Na skoczni normalnej poziom sportowy Kamila, Stefana i Dawida był na medal, ale ostatecznie opuścimy Koreę z dwoma medalami. W jakimś stopniu zrealizowaliśmy oczekiwania trenera, swoje i innych ludzi. Zawsze może być lepiej, ale trzeba cieszyć się z tego, co jest.

Czy polska ekipa zamierza skorzystać z bogatej oferty programu XXIII ZIO? - Teraz chciałbym obejrzeć, na żywo, hokej na lodzie. Myśleliśmy o meczu Czechów, bo Michal Dolezal jest chętny, aby zobaczyć swoich rodaków. Dużą ciekawość wzbudza w nas też arena do "Big Aira", która "wyrosła" na przeciwko naszych skoczni. Wiadomo, że pozostałe nam dni w Korei będą pełne innych obowiązków, ale może coś uda się zobaczyć.

Korespondencja z Pjongczangu, Dominik Formela