Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Dawid Kubacki: Norwegowie nie skakali w innej lidze

Po pozostawiających niedosyt wynikach w konkursach indywidualnych, Dawid Kubacki był jednym z najmocniejszych punktów polskiej reprezentacji, która w Pjongczangu zdobyła historyczny medal olimpijski. Jak starty w Korei Południowej podsumował 27-latek, który w poniedziałek uzyskał 138,5 oraz 135,5 metra.


- Rozmyślanie nad potencjalnym scenariuszem zakończonych już dla nas startów w Pjongczangu nie ma sensu. W niczym mi to nie pomoże. Na starość będę sobie o tym rozmyślał, kiedy będzie na to czas. Z Korei wylatujemy z medalami olimpijskimi, a to jest coś, co w naszych głowach będzie do końca sezonu. Wiem też, że walczyłem tutaj i dałem z siebie maksimum. Nie wszystko wyszło po mojej myśli, gdyż wiem, że stać mnie było na więcej w zawodach indywidualnych. To jest jednak rywalizacja sportowa i nic nie jest przewidywalne.

- Brązowy medal w drużynie jest czymś, co zrekompensuje mi tamte słabsze konkursy. Rozpoczynamy pracę do kolejnych Zimowych Igrzysk Olimpijskich, które za cztery lata odbędą się w Pekinie. Wierzę, że wszystko poukłada się bardziej szczęśliwie dla mnie.

- To nie był dla nas łatwy czas. Mimo niepowodzenia w premierowym starcie, nie załamaliśmy się. Konsekwentnie robiliśmy swoje i pracowaliśmy dalej. Na dużej skoczni Kamil złoto, a teraz mamy pierwszy w historii medal drużynowy. Warto pracować do samego końca. Cieszę się, że udało mi się spełnić marzenie nasze i wasze.

- Ten krążek jest wisienką na torcie. Po pechowych zawodach na obiekcie normalnym i moim błędzie na skoczni dużej, wyjeżdżam z Azji z medalem olimpijskim. To jest spełnienie marzenia, na które pracuje się całe życie. Nie da się tego opisać na gorąco, bo to coś wspaniałego.

- Było trochę zawodu, kiedy na koniec przegraliśmy z Niemcami, bo liczyliśmy na to, że po skoku Kamila wyświetli się "jedynka", co da nam srebro. Brąz to i tak duży sukces. Zwłaszcza, iż nie jest to efekt przypadku, lecz zażartej walki do samego końca. Pokazaliśmy, jako zespól, sportowego ducha. Kibicom pewnie podobał się taki konkurs, bo emocji były sporo. Jestem dumny, że mogłem być częścią tego wydarzenia.

- Choć już na półmetku mieliśmy dużą przewagę nad resztą ekip, musieliśmy utrzymać koncentrację do minięcia przez ostatniego zawodnika linii upadku. Skoki narciarskie są nieprzewidywalną dyscypliną. Jedna podpórka mogła diametralnie odwrócić losy rywalizacji.

- Norwegowie nie skakali w innej lidze. Po pierwszej serii traciliśmy do nich tylko pięć punktów. Udowodniliśmy, że nie oddamy niczego bez walki. Czuli nasz oddech na plecach, ale pokazali swoją klasę. Pogratulowaliśmy im już, bo wykonali kawał dobrej roboty. Byli lepsi i zasłużyli na złoto.

- Powrót do Pucharu Świata, bo jesteśmy przyzwyczajeni do jego rytmu. Będąc na igrzyskach człowiek się nudzi, bo nie ma co robić. A w sezonie jest konkurs za konkursem i jedziemy dalej <śmiech>. Najpierw trzeba jednak odebrać medal i to na ceremonię czekam najbardziej.

Korespondencja z Pjongczangu, Tadeusz Mieczyński