Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Apoloniusz Tajner: Nie mieliśmy szczęścia na normalnej skoczni

Apoloniusz Tajner w rozmowie z dziennikarzami Sport.onet.pl ocenił minione Igrzyska Olimpijskie w Pjongczangu. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego przyznaje, że nasi skoczkowie mieli pecha w konkursie na skoczni normalnej, ale jest zadowolony z dwóch przywiezionych medali.


- Nie mieliśmy szczęścia na normalnej skoczni. Tam na włosku wisiały dwa medale. Tak naprawdę zasługiwaliśmy na nie, bo pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani do igrzysk. Tak się jednak konkurs ułożył z wiatrami i przelicznikami. Trochę szkoda tego konkursu. Nie żałuję za to, że nie wywalczyliśmy srebrnego medalu w konkursie drużynowym, bo medal to jest medal. Z drugiej strony został zdobyty w bardzo wyraźny sposób. Niewiele straciliśmy do Niemców. O tym rozstrzygnął pojedynek dwóch najlepszych zawodników tych igrzysk w skokach – Kamila Stocha i Andreasa Wellingera - mówi Apoloniusz Tajner na łamach Sport.onet.pl.

Prezes PZN nie ukrywa, że skoki narciarskie są "siłą pociągową" całego związku oraz pozostałych dyscyplin.

- Warto było inwestować duże środki w skoki narciarskie, bo dzięki tym sukcesom rośnie też kasa związku. Wszystkie umowy sponsorskie, jakie mamy, są oparte o tę siłą pociągową, czyli skoki. To powoduje, że możemy te środki wykorzystywać w innych dyscyplinach i nie oszczędzamy na tym. Jeżeli mamy z czymś problem, to ze sportem na samym dole, u podstaw, ale to nie jest wina związku. My odpowiadamy za szkolenie centralne. W Pucharach Świata startuje liczna grupa skoczków, ale oni jeżdżą za darmo. Wypracowali odpowiednie kwoty i my za ich występy otrzymujemy jeszcze zwroty kosztów. Bardzo drogie jest jednak technologiczne zabezpieczenie procesu rozwoju skoków narciarskich. Do tego szeroki jest zespół prowadzący kadry. Tam nie ma ani jednego zbędnego człowieka, a jeszcze upominaliby się o kolejnych. Chcą się rozwijać i mają kilka pomysłów na to. To mnie bardzo cieszy, bo igrzyska zamykają pewien okres, a oni myślą już o przyszłości - mówi Tajner.

Nie jest jeszcze pewne, czy Stefan Horngacher pozostanie w Polsce, ale prezes Tajner zapowiada, że cały czas są prowadzone rozmowy i działania, aby Austriak dalej trenował naszych skoczków, a także pomógł w stworzeniu nowego systemu szkolenia młodych zawodników.

- Było takie spotkanie z polskimi trenerami. Jak do tej pory nie było czasu na więcej. Ostatnie dwa sezony trener Horngacher skupiał się na jak najlepszym przygotowaniu do igrzysk. To był priorytet. Teraz chce wrócić do swojego pomysłu. Tyle tylko, że taka konferencja pokazała, że nie wszyscy byli zadowoleni. On jest trenerem z innej ery, a z naszymi trenerami trzeba chyba trochę spokojniej i po kolei. Muszą się całkowicie zapoznać z filozofią Horgachera. Na niższym szczeblu nie pracuje się tak, jak to robi Horngacher i dlatego pewne rzeczy mogą być niezrozumiałe - dodał prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Cała rozmowa na Sport.onet.pl