Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Król, sygnalista i wielkie oczy

Polski kibic potęgą jest i basta. Na każdej skoczni świata nas pełno, słychać nas i widać. Wieloletnią tradycją jest umieszczanie na polskich flagach nazw miast, miasteczek i wsi, z których przyjechali kibice. Moją uwagę od samego początku konkursu przykuł wielki biało-czerwony baner z napisem "Wielkie Oczy". Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że jest to napis proroczy.


Nawiasem mówiąc, wobec tradycji umieszczania tych napisów mam mieszane uczucia. Jest ona zresztą niezgodna z polskim prawem. Rozumiem, że są osoby, które chcą się pochwalić, skąd przyjechały, czy właśnie poprzez wyeksponowanie nazwy miejscowości wyrazić takie konkretne, lokalne wsparcie. Jednak dura lex sed lex. Jeśli komuś naprawdę na tym zależy, znajdzie sposób, by pogodzić jedno z drugim. Można na jednym drzewcu umieścić dwie flagi – polską i danej miejscowości. Można transparent podzielić na dwie połowy. Można stworzyć taki, który zawiera w jakiejś formie barwy narodowe, ale nie jest flagą polski i napisać sobie na nim co się chce. Pół biedy, gdy napis na fladze jest wykonany profesjonalnie i estetycznie. Znacznie gorzej, gdy jest nabazgrany koślawymi literami a do tego wykorzystany barwnik się rozpuszcza pod wpływem wilgoci. Ohyda. Co się zresztą potem robi z taką flagą? Wyrzuca się ją do kosza. To z całą pewnością nie jest oznaka szacunku dla naszych barw narodowych. Szczytem wszystkiego są polskie flagi, które de facto reklamują konkretne firmy. Wykorzystanie flagi państwowej, żeby na skoczni zareklamować swój własny interes, jest już dla mnie skandaliczne.

Ale wróćmy do meritum. Wielkie Oczy. Nie, przepraszam, nie te. Te Wielkie Oczy. Leżą w województwie podkarpackim, tuż przy granicy z Ukrainą. Jak podpowiada nam Wikipedia, Wielkie Oczy nie tylko mają kilka ładnych zabytków, ale też piękną tradycję. Początki miejscowości sięgają wedle różnych źródeł XVI lub nawet XIV wieku. W 1671 otrzymały prawa miejskie, które straciły w 1935 roku ze względu na postępujący upadek miasteczka, spowodowany zniszczeniami z okresu I wojny światowej oraz epidemii tyfusu i cholery. Tym bardziej szkoda, że w XIX wieku działały tam aż cztery gorzelnie! Natomiast powtarzam - podupadanie miejscowości nie miało z tym faktem nic wspólnego. Przynajmniej wedle znalezionych przeze mnie relacji historyków…

Ale dlaczego napis na fladze był proroczy? Bo wielkie oczy zrobiłem, gdy po skoku Kamila Stocha wyświetliła się przy jego nazwisku cyfra "6". Na moje oczy, jeszcze będące normalnych rozmiarów, lądował on tuż-tuż przed zieloną linią. Byłem pewien, że podium będzie. Liczyłem nawet, że przy tradycyjnie, a nawet "za nazwisko" (czego zresztą nie aprobuję), dawanych mu przez sędziów wysokich notach może jednak być zwycięstwo. Ale szóste miejsce? Blisko sześć punktów straty do Tandego? Chyba jednak te oczy mam za małe…

No i tak to się skończyło. Trochę się tego obawiałem. Polacy tej skoczni nie lubią z wzajemnością. Jedynym wyjątkiem był Adam Małysz, który był tej skoczni królem. Może zresztą król tak był zazdrosny o swoją królową, że rzucił na nią klątwę? Żeby innym skoczkom się na niej nie wiodło? Zrobił tylko wyjątek dla spowinowaconego z sobą Żyły. A może żadnej klątwy nie ma? Fakt, Holmenkollen to skocznia specyficzna. Gdy tam trochę wiatr zakręci, to cuda się dzieją. Przecież nawet sam Król zajął na niej 50. miejsce i to w sezonie, w którym wywalczył Kryształową Kulę.

W tę niedzielę wiatr swoje nawywijał. Dla jednych był hojny jak warszawski bezdomny dla toruńskiego zakonnika, dla innych wredny jak ten kot. Beneficjentami byli min. Hayböck, Leyhe, Aschenwald, Wank czy Learoyd (choć ten ostatni tylko w pierwszej serii). Wilczy los na wietrznej loterii wygrali Fannemel, Hula, starszy Kobayashi czy Eisenbichler, a w drugiej serii Kubacki i Stoch. Żal mi kolejnego zwycięstwa Kamila, na które nasz lider na pewno zasłużył. Ale z jakiegoś powodu jeszcze bardziej zirytował mnie fakt, że Dawid mógł, wobec pecha Japończyka i Niemca, spokojnie awansować na ósme miejsce w klasyfikacji generalnej. Ale wiatr w drugiej serii postanowił wyrównać trochę szanse w dolnej części czołówki PŚ. Może chodzi o to, że mam stuprocentową pewność, że mimo tego pechowego dnia, Kamil sięgnie zarówno po czarną pokrywę od kubła na śmieci (sorry, tak mi się kojarzy i nic na to nie poradzę), przyznawaną przez Norwegów, jak i Kryształowy Puchar przyznawany przez FIS. A co do Dawida, to wiem, że na pewno skończy sezon w pierwszej dziesiątce. Ale chciałbym, by nie było to miejsce dziesiąte, nie będąc jednocześnie pewnym, czy mu się to uda.

Dzień wcześniej odbyła się drużynówka. O niej właściwie niewiele ciekawego można napisać. Może tyle, że niespodzianką było wypchnięcie Niemców z podium przez Austriaków, oraz pokonanie Słowenii przez Japonię. Choć biorąc pod uwagę, jak daleko potrafi skakać Yukiya Sato, nie taka to aż niespodzianka. Natomiast patrząc całościowo na Oslo, Austriacy zaliczyli najlepszy weekend tej zimy. Trzecie miejsce drużyny i dwóch skoczków na pudle. To drugie kilka lat temu bywało zjawiskiem dość częstym. Natomiast nie licząc wczorajszej niedzieli, poprzednio zdarzyło się ponad rok temu. 29 stycznia 2017 roku, w Willingen, drugie miejsce zajął Kraft, a trzecie Fettner. Nam w międzyczasie udało się to dwa razy i głęboko wierzę, że uda się jeszcze tej zimy.

Dość nietypowo piszę ten felieton już po dwóch konkursach Rowera, a nie po zakończeniu całego turnieju. Spytacie mnie drodzy czytelnicy: "Dlaczego tak dość nietypowo piszesz ten felieton nasz Drogi Autorze już po dwóch konkursach Rowera, a nie po zakończeniu całego turnieju"? A no skoro pytacie, to ja Wam odpowiem, dlaczego tak dość nietypowo piszę ten felieton już po dwóch konkursach Rowera, a nie po zakończeniu całego turnieju. Otóż dlatego piszę ten felieton już po dwóch konkursach Rowera, a nie po zakończeniu całego turnieju, że w trakcie zakończenia całego turnieju będę na urlopie. Z tego samego powodu będziecie musieli poczekać na ostatni, podsumowujący Planicę oraz cały sezon, felieton pewnie do połowy kwietnia. Wiem, wiem… Ale kochacie, więc poczekacie.

Zresztą, kiedy napiszę, wtedy napiszę. Najważniejsze jest to, żeby tekst był dobry, żebym znalazł natchnienie i spokój, żeby podczas pisania nikt mi nie przeszkadzał. Tak, jak temu panu.

Czołówka 12.03.2018
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Kamil Stoch Polska 1003 0 0
2 Richard Freitag Niemcy 868 135 135
3 Daniel Andre Tande Norwegia 823 180 45
4 Andreas Wellinger Niemcy 784 219 39
5 Johann Andre Forfang Norwegia 600 403 184
6 Stefan Kraft Austria 584 419 16
7 Robert Johansson Norwegia 520 483 64
8 Marcus Eisenbichler Niemcy 480 523 40
9 Junshiro Kobayashi Japonia 470 533 10
9 Dawid Kubacki Polska 470 533 0

Przez ten zafajdany wiatr Dawid stracił też już ostatecznie szansę na Kryształową Kulę. Podobnie zresztą jak Kobayashi i Eisenbichler. Szanse ma jeszcze siedmiu zawodników. Te teoretyczne. Bo co do realnych szans, to ja już wyraziłem swe zdanie. Jakby co, zwalajcie na mnie, że zapeszyłem. Tyle już w życiu usłyszałem pod swoim adresem, że niczego się już nie boję. Jakby co, jestem też odpowiedzialny za trzęsienia ziemi, gradobicie i koklusz.

Poczet Zwycięzców 12.03.2018
LpzawodnikkrajliczbawPŚ
1 Kamil Stoch Polska 5 1
2 Richard Freitag Niemcy 3 2
3 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 3
4 Andreas Wellinger Niemcy 1 4
5 Johann Andre Forfang Norwegia 1 5
6 Junshiro Kobayashi Japonia 1 9
7 Anders Fannemel Norwegia 1 11
8 Andreas Stjernen Norwegia 1 12
9 Jernej Damjan Słowenia 1 13
10 Anze Semenic Słowenia 1 20

No to mamy trzeciego, który wygrał tej zimy więcej niż jeden konkurs PŚ. Statystycznie rzecz biorąc, po prostu musiał to być Norweg. Na kogo wypadło, na tego bęc.

Poczet Podiumowiczów 12.03.2018
Lpzawodnikkraj123sumawPŚ
1 Kamil Stoch Polska 5 3 1 9 1
2 Richard Freitag Niemcy 3 5 0 8 2
3 Daniel-André Tande Norwegia 2 2 1 5 3
4 Andreas Wellinger Niemcy 1 2 3 6 4
5 Johann André Forfang Norwegia 1 1 2 4 5
6 Anders Fannemel Norwegia 1 1 1 3 11
7 Junshiro Kobayashi Japonia 1 0 0 1 9
8 Andreas Stjernen Norwegia 1 0 0 1 12
9 Jernej Damjan Słowenia 1 0 0 1 13
10 Anze Semenic Słowenia 1 0 0 1 20
11 Stefan Kraft Austria 0 1 3 4 6
12 Marcus Eisenbichler Niemcy 0 1 0 1 8
13 Dawid Kubacki Polska 0 0 2 2 9
14 Piotr Żyła Polska 0 0 1 1 14
15 Peter Prevc Słowenia 0 0 1 1 18
16 Simon Ammann Szwajcaria 0 0 1 1 19
17 Michael Hayboeck Austria 0 0 1 1 22

Wybaczcie mi moi kochani, ale na dziś tyle tabelek. Wypluty jestem jak koń po westernie. Obiecuję, że w ostatnim felietonie wszystko będzie rzetelnie podliczone i komplet tabelek ucieszy miłośników porządku, ramek i cyferek. Zresztą, kochacie, to wybaczycie...

Cytat zupełnie na temat: Tego się nie da spisać. To trzeba po prostu usłyszeć.

Cytat zupełnie nie na temat:

Nikt nas nie słucha, tylko ta muzyka

Nikt nas nie woła - przedmieście śpi

Leniwie płynie rzeka, której tu nie ma

Rzeka co szumi: "nawróć się dziś"

Tomasz Budzyński

I to by było na tyle z Oslo. Kolejny konkurs już we wtorek w Lillehammer. A w Lillehammer tylko dwie rzeczy są pewne. Belka i próg.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.