Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Kota i Huli po prologu w Lillehammer

Dzięki odległości mierzącej 126,5 metra, Stefan Hula uplasował się w poniedziałkowych kwalifikacjach na 13. lokacie. Skocznia w Lillehammer okazała się być łaskawszą dla Macieja Kota, który tym razem wywalczył awans do konkursu, zajmując 37. pozycję.


Maciej Kot (37. miejsce w kwalifikacjach; 123,5 metra):

- Wczorajszy dzień spędziłem przede wszystkim na odpoczynku i regeneracji. Siedziałem w hotelu, zbierałem siły. Oczywiście oglądałem też skoki w telewizji, żeby być na bieżąco. Myślę, że ta regeneracja może mieć wpływ na kolejne konkursy i brak kwalifikacji do niedzielnych zmagań trzeba uznać za atut w postaci zmagazynowanej energii.

- W ubiegłym roku przejazd do Lillehammer był następnego dnia. Tym razem podróżowaliśmy już wczoraj i to zdecydowanie lepsza opcja. Wolę położyć się później spać, ale już w miejscu, w którym będziemy skakać. Można wtedy pospać dłużej, rano zrobić trening, a nie tuż po przyjeździe iść na skocznię. Myślę, że to krok w dobrą stronę i widać, że organizatorzy wyciągnęli wnioski z zeszłego roku.

- Atmosfera nie przypominała dziś Pucharu Świata. Każdy z nas spodziewałby się po turnieju Raw Air czegoś więcej, bo jest to fajna impreza, szumnie nagłaśniana, a jednak nie wywołało to odpowiedniej odpowiedzi przede wszystkim wśród norweskich kibiców. Mam nadzieję, że na zawody przyjdzie więcej osób. Jest to dzień pracujący i być może Norwedzy poszli do pracy zamiast na skocznię.

- Gdybym wygrywał tu sześć razy, jak Gregor Schlierenzauer, też pewnie twierdziłbym, że to najlepsza skocznia na świecie. Kiedyś za nią nie przepadałem. Ten pogląd zmienił się wraz z pierwszym podium. Jest to przyjemny obiekt do skakania, ale bardzo trudny. Przede wszystkim trzeba znaleźć dobrą pozycję dojazdową i czucie momentu odbicia. Łatwo tu mocno spóźnić skok, a z odpowiednim czuciem można skakać naprawdę daleko i są tacy zawodnicy, którym skocznia bardzo odpowiada.

Stefan Hula (13. miejsce w kwalifikacjach; 126,5 metra):

- Wczoraj tuż po oddaniu skoku właściwie nie wiedziałem co o nim myśleć, bo przy takiej odległości do głowy przychodzą różne myśli. Jednak po rozmowie z trenerem okazało się, że był to jeden z lepszych skoków w Oslo, chyba nawet najlepszy. Niestety wczoraj mieliśmy trochę pecha jako cała ekipa. Dzisiejszy dzień znacznie bardziej pozytywny, próby były całkiem dobre.

- Zaraz po zawodach towarzyszyło nam zdenerwowanie, ale później raczej się z tego śmialiśmy. Zwłaszcza, że po osiągnięciu takich odległości jak ja w pierwszej serii, czy Kamil w drugiej, dostaliśmy jeszcze minusowe punkty. Po prostu nie mamy na to wpływu.

- Dobrze tu wrócić, bo od pierwszego skoku dobrze się czuję, wszystkie próby były w porządku, a najlepsza ta druga. Skocznia mi pasuje, pogoda jest dobra. Oby tylko tak zostało.

- Taka ilość śniegu jak tutaj czasem zdarzała się w Sapporo, ale dawno czegoś takiego nie widziałem. Przyjemnie skacze się w takiej scenerii. Chciałabym, żeby u nas zima jeszcze trwała i po sezonie pogoda pozwoliła pozjeżdżać na nartach albo snowboardzie.

Korespondencja z Lillehammer, Dominik Formela