Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Huli i Kota po kwalifikacjach w Planicy

Stefan Hula i Maciej Kot bez najmniejszego problemu wywalczyli awans do jutrzejszego konkursu indywidualnego na Letalnicy braci Gorisków, plasując się w kwalifikacjach odpowiednio na 7. i 15. lokacie. Obydwaj znacznie przekroczyli punkt konstrukcyjny obiektu.


Stefan Hula (7. miejsce, 221,5 metra):

- Nieco narzekam na zdrowie, mam mały problem z plecami. Poza tym wszystko jest w porządku.

- Atmosfera jest niesamowita. Pogoda z pewnością stanowi znaczący czynnik. Jedyne, do czego można się przyczepić to wiatr, który nie był dzisiaj dla wszystkich łaskawy. Mimo to czuć klimat prawdziwej Planicy. Jest fajnie.

- Przed rokiem nie miałem szansy, aby tutaj polatać, ale celebrowałem inną okazję (Stefanowi urodziła się córka – przyp. red.). Dzisiaj moja córka kończy pierwszy roczek, także wszystkiego najlepszego (śmiech). W zeszłym roku to był dla mnie bardzo ważny czas. Teraz mogę być tutaj, cieszyć się skokami, atmosferą wielkiego finału i dobrym sezonem.

- Pierwszy dzisiejszy skok był w porządku, chociaż lekko go spóźniłem. Kwalifikacyjny był nieco lepszy, ale zawsze można się jeszcze poprawić. To było zapoznanie z Letalnicą. Ten obiekt jest nieco inny od pozostałych mamutów, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu (śmiech).

Maciej Kot (15. miejsce, 215,5 metra):

- Na pewno stresu jest teraz trochę mniej. Staram się wprowadzić nieco więcej luzu na sam koniec, tutaj, w Planicy. Chcę zebrać jak najwięcej radości z tych skoków. Jeśli chodzi o wyniki, to i tak tej zimy nie zdołam uratować. Chciałbym pozytywnie zakończyć sezon - wtedy łatwiej rozpocząć kolejny. Dzisiejsze skoki nie były złe. Szkoda, że nie mieliśmy okazji, by oddać drugą próbę treningową. Każdy skok na mamucie jest na wagę złota – zarówno pod względem treningu jak i czerpania radości z lotu. Pomimo to mogę być zadowolony. Dwa razy poleciałem poza 215. metr. Wstydu nie ma.

- Letalnica jest specyficznym obiektem, szczególnie, gdy porównamy ją z Vikersundbakken. Czuć przede wszystkim różnicę w wysokości lotu i odczuciu w powietrzu. W Vikersund trzeba odlecieć bardzo daleko, by poczuć wysokość. Po wyjściu z progu parabola lotu jest niska. Ciężko poczuć, że się leci. Tutaj, zaraz po wybiciu osiąga się niesamowity pułap. Przy bardzo dobrej próbie podobno to może być nawet 10 metrów nad zeskokiem. Dzięki temu odczuwa się respekt przed skocznią. Gdy widzi się zawodników, którzy ruszają w dół rozbiegu, pojawiają się w głowie pewne wątpliwości. Trzeba mieć "jaja", aby oddać tutaj skok. Loty w Planicy wiążą się z dużą przyjemnością, ale również ze sporym ryzykiem. Żeby osiągać na Letalnicy dalekie odległości, trzeba mieć sporo odwagi. Z drugiej strony, błąd na niej popełniony nie powoduje znacznego skrócenia skoku. Stąd też mnóstwo lotów powyżej 200 metrów. Dzięki temu zawody są ciekawsze dla kibiców. W Vikersund, po popełnieniu błędu, wielu zawodników ląduje bardzo blisko.

- To, czego dokonał dziś Gregor Schlierenzauer, na pewno pozytywnie wpłynie na skoki narciarskie. Zawsze wypowiadałem się o nim pozytywnie. Nie ukrywam, że po Adamie Małyszu był on kolejnym zawodnikiem, który mnie inspirował i stał się moim idolem. Zanim zaczął wygrywać zawody w ramach PŚ, spotkałem go przy okazji letniego konkursu w Garmisch-Partenkirchen. Mogłem mieć wtedy 14 lat, on miał 15. Wtedy nikt go nie znał, a wygrał te zawody. W kolejnym sezonie pojechaliśmy na Mistrzostwa Świata Juniorów, które odbywały się w Kranju. Tam również zwyciężył. Miałem okazję, by obserwować jego karierę od samego początku. Nie ukrywam, że z jednej strony był moją inspiracją, bo to rzadkość, by tak młody zawodnik zwyciężał w zmaganiach najwyższej rangi. Z drugiej jednak, stał się pewnego rodzaju przekleństwem. Wydawało mi się, że wskoczenie na jego poziom jest czymś łatwym. Darzę go jednak ogromnym szacunkiem – jest rekordzistą pod względem zwycięstw w PŚ, zebrał podczas swojej kariery dość pokaźną ilość medali wielkich imprez. Cieszę się z jego dzisiejszego wyczynu. To na pewno fajnie będzie wyglądać w sportowym CV. W tym roku męczył się na skoczniach mamucich. Dobrze, że pod koniec zimy złapał luz i czerpie przyjemność ze skoków. To da mu siły do walki w kolejnym sezonie.