Strona główna • Kanadyjskie Skoki Narciarskie

Skocznie w Calgary przeznaczone do rozbiórki

Organizacja zarządzająca kompleksem Alberta Ski Jump Park w Calgary ogłosiła, że planuje rozebranie trzech najmniejszych skoczni narciarskich - K15, K38 i K63, ulokowanych w sąsiedztwie aren olimpijskich z 1988 roku.


Urzędnicy przyznali, że stan skoczni usytuowanych obok obiektu HS95 nie pozwala na ich dalsze użytkowanie dodając, iż ich eksploatacja pociąga za sobą zbyt duże koszty. Wiceprezes ds. działań sportowych spółki WinSport zarządzającej skoczniami, Bernie Asbell, przyznał, że obecna infrastruktura wymagałaby pełnej przebudowy, aby służyć w dalszym ciągu kanadyjskim sportowcom. Skocznia normalna miałaby być nadal użytkowana.

- Zawodnicy są zmuszeni do przeprowadzania treningów na skoczniach w Stanach Zjednoczonych lub w Whistler – powiedział Asbell.

Skoczkowie w Kanadzie korzystali z mniejszych obiektów głównie w lecie. Wiceprezes tamtejszej federacji, Todd Stretch, przyznał, iż małe skocznie są bardzo ważne dla rozwoju młodych sportowców i planowane zamknięcie jest bardzo frustrujące.

Kanadyjska Fundacja Olimpijska w 2015 roku przeznaczyła 225 000 dolarów kanadyjskich (wówczas ok. 650 000 złotych), aby pomóc w utrzymaniu skoczni w Calgary. Miało to pomóc w przygotowaniach kanadyjskich sportowców do igrzysk w Pjongczangu. Po ich zakończeniu, obiekty pozostaną otwarte podczas letniego cyklu przygotowawczego. Ich zamknięcie spodziewane jest pod koniec października br. Bernie Asbell nie sprecyzował, kiedy dokładnie to nastąpi.

- Z ekonomicznego punktu widzenia, utrzymanie kompleksu jest bardzo kosztowne. Kosztuje nas to około 500 000 $. Biorąc pod uwagę fakt, że niewielu sportowców korzysta ze skoczni, nie możemy sobie pozwolić na dalsze ich finansowanie – stwierdził Asbell.

Todd Stretch uważa, że koszty oszacowane przez WinSport nie są zgodne z rzeczywistością. Jest zdania, iż najmniejsze skocznie można utrzymać dzięki obniżeniu nakładów finansowych. Przyznał, że postara się o organizację spotkań z potencjalnymi sponsorami, aby obiekty pozostały czynne.

Nadzieję na utrzymanie najmniejszych skoczni ma także wiele osób związanych ze skokami narciarskimi w Calgary. – To jedyne miejsce dla młodych skoczków, gdzie mogą odbywać treningi – stwierdził Wesley Savill, trener w lokalnym klubie Altius Nordic Ski Club. Pod jego skrzydłami formę szlifuje 30 zawodników.

– Kiedyś na terenie prowincji Alberta znajdowało się wiele małych obiektów. W tym momencie Calgary jest małą oazą tego sportu. Bez małych skoczni nigdzie nie dojdziemy. Myślę, że gdy utracimy możliwość trenowania na obiektach kompleksu Alberta Ski Jump Park, ten sport przestanie istnieć w Kanadzie. Ich zamknięcie oznaczałoby odrzucenie wielu talentów. Gdy o tym myślę, rozsadza mnie od środka. Spuścizna, którą otrzymaliśmy dzięki igrzyskom, nie zostałaby uszanowana. Chociaż skoki to dyscyplina niszowa, sportowcy, którzy tutaj trenują, utożsamiają się z nimi i kochają je. To właśnie sprawia, że są wyjątkowi.

Pat Payne, matka 12-letniej Jasmine, początkującej skoczkini, pomimo mocnego stanowiska WinSport w sprawie obiektów w Calgary, chce, aby kompleks był nadal czynny. – Nie jestem zadowolona z decyzji włodarzy. Nie każdy rodzic może sobie pozwolić na to, by jego dziecko trenowało hokej na lodzie lub łyżwiarstwo figurowe. Niektóre dzieci nie pasują do dyscyplin zespołowych. Tutaj mają szansę, by rywalizować indywidualnie.

Ostatnio Calgary gościło zmagania organizowane przez FIS 12 lat temu. W lipcu 2006 roku panie rywalizowały na obiekcie HS95 w ramach Letniego Pucharu Kontynentalnego. Zawody te wygrała obecnie startująca w Pucharze Świata Niemka, Juliane Seyfarth.