Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Paweł Wąsek: Byłem totalnie pogubiony

W minionym sezonie zaplecze naszej kadry nieczęsto dostarczało kibicom powodów do radości. Sytuację ratowali nasi najzdolniejsi juniorzy. Minionej zimy po raz kolejny z dobrej strony pokazał się Paweł Wąsek, który udaną końcówką sezonu potwierdził swój duży potencjał.


W sezonie 2016/17 Wąsek został triumfatorem cyklu FIS Cup, a na mistrzostwach świata juniorów zajął bardzo wysoką siódmą lokatę. Nokautował też rywali na krajowym podwórku. Wiosną ubiegłego roku jako jedyny polski skoczek został beneficjentem programu team100, wspierającego setkę najbardziej perspektywicznych polskich sportowców. Początek minionej zimy był dla zawodnika z Wisły jednak zupełnie nieudany. Podopieczny trenera Maciusiaka miał problemy, by punktować w Pucharze Kontynentalnym.

- Początek sezonu oceniam jako krok do tylu - przyznaje Wąsek - Byłem totalnie pogubiony, skoki nie sprawiały mi żadnej radości. Nie mam pojęcia dlaczego tak się stało, po prostu nie mogłem znaleźć fajnego czucia na progu, z którego mógłbym się dobrze odbić. Później po Mistrzostwach Świata Juniorów (na których Wąsek zajął 22 miejsce indywidualnie, 5 w konkursie drużynowym i 8 w zawodach drużyn mieszanych - przyp red.) leżałem przez tydzień chory w łóżku. Odciąłem się na chwile od skoków i po powrocie od razu wyglądało to lepiej. Końcówka sezonu była nawet nieco lepsza niż poprzedniej zimy, a skoki, co najważniejsze, sprawiały mi dużo radości.

W ostatniej części sezonu Paweł Wąsek pięciokrotnie plasował się w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Kontynentalnego.

W 2014 roku Wąsek jako przedskoczek przed zawodami Pucharu Świata w Wiśle doznał makabrycznie wyglądającego upadku. Młody skoczek stracił wówczas przytomność i miał silny krwotok z nosa. Zakończył wtedy przedwcześnie sezon, na szczęście obyło się bez poważnych obrażeń. Tak makabryczne wydarzenie nie pozostaje jednak bez śladu w głowie skoczka, zwłaszcza, że po powrocie na skocznię Wąskowi przydarzały się kolejne upadki. Na szczęście nie były one obarczone tak poważnymi konsekwencjami.

- Niestety, jak tylko na skoczni panują gorsze warunki, w głowie znów pojawia się tamto wydarzenie... - przyznaje reprezentant Polski.

Plany na najbliższą przyszłość?

- Na razie ciężko przepracować lato, a w zimie skakać jak najlepiej i czerpać z tego przyjemność. Nastawianie się na wyniki grubo jeszcze przed sezonem zimowym nie ma większego sensu - zakończył niespełna 19-letni skoczek, który w minionym sezonie zadebiutował w zawodach Pucharu Świata. W Wiśle nie przebrnął kwalifikacji, a w Zakopanem uplasował się na 44 miejscu.