Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Miara Wielkości

Są różne powody, dla których ludzie chodzą w góry. Zdrowie, rywalizacja, wysiłek, gimnastykowanie ciała i charakteru, ekstremalne przeżycia, adrenalina, piękne widoki, poczucie obcowania z absolutem. Kamil swoją długą, mozolną wspinaczkę rozpoczął dawno temu na Podhalu. Po drodze zdobywał wysokie szczyty i trudne granie, pokonywał niewyobrażalnie trudne ściany, uskoki i przewieszki, czasem schodził w doliny. Ale wszystko się to opłaciło, bo dziś może o sobie powiedzieć, że należy do absolutnie elitarnego grona zdobywców Korony Ziemi i Himalajów, najwybitniejszych wspinaczy, dla których życie powyżej 8000 metrów, ekstremalne przeżycia i piękne widoki to codzienność.


To był piękny sezon. Dla całej polskiej drużyny. Ale dla Kamila w szczególności. Puchar Świata, złoty medal w Pjongczang, Turniej Czterech Skoczni z wszystkimi czterema konkursami (dzięki czemu ma też zaliczone dwa zwycięstwa w TCS z rzędu), Willingen Five, Raw Air i Planica 7. Powygrywał niemal wszystko, co było do wygrania, jedynie w Lotach zajął drugie miejsce. Dwa razy - na mistrzostwach i w pucharze. Do tego dwa brązowe medale z drużyną i trzecie miejsce w Pucharze Narodów. Jeśli Kamil czegoś nie wygrał, to był drugi. Jak w drużynie - to na podium. W dodatku - jako trzeci skoczek w historii, po Birgerze Ruudzie i Mattim Nykänenie - obronił tytuł mistrza olimpijskiego sprzed czterech lat. Ten sezon jest ukoronowaniem jego długiej i obfitującej w sukcesy kariery i wszyscy zapamiętamy go na długo. Bo naprawdę jest co pamiętać. Jak napisał w komentarzach jeden z użytkowników - zwykłe słowo "gratulacje" brzmi niemal jak obelga.

Obiektywnie patrząc, w historii skoków mieliśmy tylko jeden lepszy sezon w wykonaniu polskiego zawodnika. Był to sezon 2000/2001 i wybuch supernowej - Adama Małysza. Skoczek z Wisły zgarnął wtedy złoto i srebro na imprezie sezonu, wygrał TCS i Turniej Nordycki (wygrywając wszystkie jego konkursy) i zakonczył sezon zwyciężając w 11 z 21 konkursów. Tak samo jak Kamil - finiszował na drugim miejscu w Pucharze Świata w Lotach. Na korzyść Kamila przemawia prestiż olimpijskiego złota, medal na Mistrzostwa Świata w Lotach i trofea za pomniejsze turnieje, ale Adam nie miał okazji tamtej zimy ich wywalczyć. Nie chodzi mi zresztą o licytowanie zasług obu zawodników tylko podkreślenie jak fantastyczny był to sezon w wykonaniu Zębianina. Bo przywyczajeni ostatnimi latami do polskich sukcesów, moglibyśmy nie zwrócić na to uwagi.

Kamil Stoch jest najstarszym zdobywcą Kryształowej Kuli. Zdetronizował w tej szacownej kategorii Norwega Andersa Bardala (2011/2012) od którego był w momencie odbierania trofeum starszy o z grubsza 500 dni. Jego przewaga na drugim w klasyfikacji Freitagiem wyniosła 373 punkty, co jest szóstym wynikiem na 25 sezonów - od kiedy obowiązuje aktualna punktacja. W dodatku mówimy o sezonie, w kórym rozegrano jedynie 22 konkursy. Ostatni taki przypadek (jedynie 22 konkursy) miał miejsce dwanaście lat temu - w sezonie 2005/2006. Kamil zdobywał 65,6 punktu na konkurs. Ok, byli tacy co wykręcali lepsze wyniki, ale przypomnijmy, że przynajmniej kilkukrotnie w osiągnięciu znacznie lepszego wyniku przeszkodziły warunki - najlepszym przykładem Zakopane. Jest dziesiątym w historii zawodnikiem, który zdobył Puchar Świata więcej, niż raz. Dzięki temu, że pokonał w tym sezonie Richarda Freitaga, Niemcy nadal mają tylko 4 puchary a my już 6. A Norwegia i Słowenia po 3. Przed nami Finowie (8) a wszystkich biją Austriacy (12).

Co będzie dalej? Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale. Rok temu wielu twierdziło, że przegrywając ze Stefanem Kraftem batalię o Puchar Świata, Kamil stracił na niego swoją ostatnią szansę. Że ze względu na wiek, będzie już mu coraz trudniej wygrywać i czekają go już wyłącznie coraz słabsze sezony. Byłem jednym z nielicznych, którzy myśleli i pisali, że będzie odwrotnie. Nie byłem optymistą. Byłem realistą. Swoje przewidywania opierałem nie na nadziejach, lecz tym, co czyni mnie Samozwańczym Autorytetem. I realistą pozostaję dziś. Spróbujmy sobie wyobrazić, co musiałby za rok zrobić Kamil, by jego kolejny sezon był jeszcze lepszy, niż niedawno zakończony. To by musiało być coś w tym stylu: Puchar Świata (12 indywidualnych zwycięstw w konkursach), dublet na czempionacie w Seefeld (plus dwa medale drużynowe obojętnego koloru), wygranie wszystkich czterech konkursów oraz kwalifikacji na Turnieju Czterech Skoczni, zwycięstwa w Willingen Five, Raw Air oraz Planica 7 (jeśli te imprezy będą rozgrywane), pięć nowych rekordów skoczni, rekord Polski lub świata w Vikersund lub na Velikance i (last but not least) co najmniej srebrny medal zimowych Mistrzostw Polski.

Realistycznie patrząc – zadanie bardzo trudne. Oczywiście, że całym sercem mu tego życzę. Patrząc jednak realistycznie – będę chwalił go pod niebiosa, jeśli w wieku 32 niemal lat, uda mu się choćby połowa z tego. Żaden skoczek w tym wieku nie miał takich osiągnięć jak Kamil w tym sezonie i trudno było się po nim tych dokonań spodziewać, więc cokolwiek zrobi następnej zimy, będzie dalszym przesuwaniem granicy możliwości ludzkiego organizmu. Wygrywać pojedyncze konkursy można i po czterdziestce, co udowodnił Noriaki Kasai. Zdominować sezon i pozostawić rywalom tylko nagrody pocieszenia, to zupełnie co innego. Różnica taka, jak między napisaniem przeboju, który będzie grany przez DJ’ów od Teneryfy po Szarm El Szejk przez całe lato, a napisaniem symfonii, którą najwybitniejsi dyrygenci wciąż jeszcze będą chcieli grać w Carneggie Hall za 200 lat.

Dawid Kubacki. Piąty Polak, (po Bobaku, Małyszu, Stochu i Kocie) któremu udało się zakończyć sezon w czołowej dziesiątce PŚ. Okrasił tę zimę trzema miejscami na podium, a poza tym zdobył w drużynie dwa brązy - w Oberstdorfie i Pjongczangu. Od trzech sezonów jego zimowa forma regularnie wzrasta,

i mam podstawy sądzić, że kolejny sezon będzie jeszcze bardziej udany. Nauczył się już przekładać swoją igelitową dyspozycję na śnieg, teraz jeszcze czas, by nauczył się zimą wygrywać. Latem już potrafi i to jak!

Stefan Hula. Trzymałem za niego kciuki tak, że niewiele brakło, by mi obumarły z braku dopływu krwi. Niestety - nie udało mu się stanąć tej zimy indywidualnie na podium międzynarodowych zawodów. Ale i tak miał wspaniały sezon. Pięć razy w pierwszej dziesiątce, dwa medale wielkich imprez. Okrasił go na sam koniec rekordem życiowym. Nie miałem okazji z okazji, to będzie z okazji całokształtu. Dedykacja dla Stefana.

Piotr Żyła. Niby stanął na podium, niby zgarnął sporo punktów, miał wkład w brązowy medal w Oberstdorfie, ale jednak ten sezon zostawia po sobie pewien niedosyt. Nie załapał się do drużyny w Pjongczangu, nie zdobył tyle punktów, co rok temu, czy nawet w sezonach 2012/2013 i 2014/2015 - choć trzeba pamiętać, że pucharowa zima była krótsza. Latka lecą. Czy kolejnej zimy Wewiór wykrzesa jeszcze z siebie tyle energii, by nawiązać do swoich największych sukcesów? Czy to może już powoli schyłek? Cały czas mam wrażenie, że brązowy medalista mistrzostw świata i drugi zawodnik TCS nie wykorzystał jeszcze w pełni swego potencjału i może jeszcze osiągnąć coś, co będzie ukoronowaniem jego kariery.

Maciej Kot. Biorąc pod uwagę jego potencjał, to jednak sezon trzeba uznać za rozczarowanie, szczególnie, jeśli ma się w pamięci poprzednią zimę. Maćka stać na dużo więcej, niż dwa ósme miejsca i rolę zawodnika, walczącego o ostatnie nieobsadzone miejsce w drużynie. Ja w Maćku widzę następcę Kamila, skoczka, który może zostać liderem, gdy Mistrz - co nieuknione - w końcu odwiesi narty na kołek. Tej zimy był w dołku. Jestem pewien, że Horngacher przygotuje go tak, by w sezonie z mistrzostwami świata przypadła górka.

Jakub Wolny. Jak to bywa z polskimi medalistami juniorskich mistrzostw świata, do elity wprowadza się powoli. Punktował jednak w ponad połowie konkursów, co jest dobrym prognostykiem. Ostatnio tracimy młodych, utalentowanych skoczków w niepokojącym tempie. Kuba ma już jednak 22 lata i z tego co wiem, dobrze poukładane w głowie. Niech się dalej powoli wprowadza. Kamil też się wprowadzał powoli.

Tomasz Pilch. Tak jak kiedyś Sebastian Vettel, zdobył w debiutanckim sezonie jeden punkt. Niech mu się dalej wiedzie tak, jak Vettelowi. Wnuczek babci Adama Małysza zapowiedział, że nie będzie faworyzował Tomasza Pilcha w kadrze. Nie wygląda na to, by było to potrzebne.

Świat się kręci, czas nie stoi, czas ucieka - śpiewał śp. Przemysław Gintrowski. Taka banalna prawda, ale brzemienna w skutkach dla wszystkich i wszystkiego. Skoki narciarskie to już nie ta romantyczna dyscyplina, co kiedyś. Czasy wełnianych swetrów i czapeczek z pomponem minęły bezpowrotnie, nikt już nie hamuje po skoku w stogu siana. Bezlitosny wyścig biegu przyspiesza i gna coraz prędzej i dudni i stuka, łomoce i pędzi. Technika, panie dzieju. Sprzęt, smary, kevlary, karbony, tunele aerodynamiczne, trenażery, psychologowie, dietetycy, bolce, paski, poliuretany i czujniki. Sukcesy Kamila i jego kolegów są też sukcesami sztabu ludzi, stojących w drugim szeregu. Ale nie bez kozery ci wszyscy członkowie ekipy sa zapraszani na podium podczas dekoracji zwycięzców Pucharu Narodów. Nie bez kozery wspomina o nich nasz Mistrz podczas wywiadów, nawet jeśli komuś wydaje się to nudne czy irytujące. Bez nich naprawdę nie byłoby tych zwycięstw i medali. Gdyby było inaczej - nie walczyłby o nich Stefan Horngacher. Więc i my o nich powinniśmy pamiętać i gromko im podziekować. Grzegorz Sobczyk, Zbigniew Klimowski, Michal Doleżal, Łukasz Gębala, Kacper Skrobot, Maciej Kreczmer, dr Harald Pernitsch, dr Aleksander Winiarski, Piotr Krężałek, Adam Małysz - każdy z nich dołożył jakąś cegłę, cegiełkę lub nawet spory kawał ściany do tego sukcesu.

Jeszcze wracając do Raw Air. Myślę, że najszczęśliwszą osobą z przebiegu tego turnieju jest Ewa Stoch. Z taką ilością wazonów w domu Kamil będzie musiał codziennie kupować lub przysyłać kwiaty.

Czołówka sezonu 2017/2018
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Kamil Stoch Polska 1443 0 0
2 Richard Freitag Niemcy 1070 373 373
3 Daniel Andre Tande Norwegia 985 458 85
4 Stefan Kraft Austria 881 562 104
5 Robert Johansson Norwegia 849 594 32
6 Andreas Wellinger Niemcy 828 615 21
7 Johann Andre Forfang Norwegia 821 622 7
8 Andreas Stjernen Norwegia 665 778 156
9 Dawid Kubacki Polska 633 810 32
10 Marcus Eisenbichler Niemcy 597 846 36

Ta tabelka dobitnie pokazuje skalę dominacji Kamila. Polak, długo, długo nic a potem różnice między kolejnymi zawodnikami stosunkowo niewielkie, tylko między Forfangiem a Stjernenem trochę wieksza dziura. W czołówce ostatecznie zmieściło się aż czterech Norwegów, trzech Niemców, dwóch Polaków i Austriak. Trochę nudno, nie? Żadnego Słoweńca, Japończyka lub Szwajcara, o Finach czy Czechach nawet nie wspominając...

Poczet Zwycięzców
LpzawodnikkrajliczbawPŚ
1 Kamil Stoch Polska 9 1
2 Richard Freitag Niemcy 3 2
3 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 3
4 Robert Johansson Norwegia 1 5
5 Andreas Wellinger Niemcy 1 6
6 Johann Andre Forfang Norwegia 1 7
7 Andreas Stjernen Norwegia 1 8
8 Junshiro Kobayashi Japonia 1 11
9 Anders Fannemel Norwegia 1 12
10 Jernej Damjan Słowenia 1 17
11 Anze Semenic Słowenia 1 22

Austriacy bez indywidualnego zwycięstwa. Ostatni raz taki przypadek miał miejsce 17 lat temu. Zbiegiem okoliczności KK też wtedy wznosił w górę Polak. To było tak dawno temu, że w kadrze austriackiej skakał jeszcze wtedy Horngacher a w czeskiej Dolezal. Osiem podiów, ale żadnego zwycięstwa. Trudno się dziwić, że Kuttin nie kontynuuje misji. Zmiana trenera na rok przed Mistrzostwami w Seefeld to ruch nerwowy i nie wróżący sukcesu. Tym lepiej dla nas. No ale skoro z tortu dzielonego między Stocha, Niemców i Norwegów udało się wykroić kawałeczki Słowenii i Japonii, ale nie Austrii? Dla Stöckla wygrywało aż pięciu zawodników. Cóż się dziwić, że Wikingowie wygrali w cuglach Puchar Narodów. Dziwić się raczej należy, że za kadencji Austriaka dopiero po raz trzeci. Lista trofeów, które zgarnęli jego podopieczni od początku pracy w Skandynawii, przypomina listę zakupów matki pięcioraczków udającej się do sklepu z zabawkami przed Świętami Bożego Narodzenia. Inna sprawa że Stefan Horngacher zaczyna go gonić. Bo przez pierwsze dwa sezony z Polakami nawygrywał tyle, ile Stöckl przez pierwsze cztery w Norwegii.

Poczet Podiumowiczów
Lpzawodnikkraj123sumawPŚ
1 Kamil Stoch Polska 9 3 1 13 1
2 Richard Freitag Niemcy 3 5 0 8 2
3 Daniel-André Tande Norwegia 2 2 3 7 3
4 Andreas Wellinger Niemcy 1 2 3 6 4
5 Johann André Forfang Norwegia 1 2 2 5 5
6 Anders Fannemel Norwegia 1 1 1 3 12
7 Junshiro Kobayashi Japonia 1 0 0 1 10
8 Andreas Stjernen Norwegia 1 1 0 2 11
9 Jernej Damjan Słowenia 1 0 0 1 16
10 Anze Semenic Słowenia 1 0 0 1 20
11 Stefan Kraft Austria 0 3 4 7 6
12 Dawid Kubacki Polska 0 1 2 3 8
13 Marcus Eisenbichler Niemcy 0 1 0 1 9
14 Robert Johansson Norwegia 1 0 1 2 7
15 Piotr Żyła Polska 0 0 1 1 14
16 Peter Prevc Słowenia 0 0 1 1 17
17 Simon Ammann Szwajcaria 0 0 1 1 19
18 Michael Hayboeck Austria 0 0 1 1 23

Na podium załapali się przedstawiciele tych samych nacji co do pocztu zwycięzców (przypadek? Nie sadzę...) a do tego jeszcze dwóch Austriaków i Szwajcar. Osiemnaście norweskich podiów, siedemnaście polskich, piętnaście niemieckich, osiem austriackich, trzy słoweńskie, jedno szwajcarskie i jedno japońskie - ale za to jakie.

Polacy w sezonie 2007/2018
LpZawodnikpkt.wPŚkadra
1 Kamil Stoch 1443 1 A
2 Dawid Kubacki 633 9 A
3 Stefan Hula 431 13 A
4 Piotr Żyła 403 16 A
5 Maciej Kot 261 21 A
6 Jakub Wolny 73 36 A
7 Tomasz Pilch 1 73 Jun.

Siedmiu punktujących Polaków, razem 5795 punktów, co wystarczyło na trzecie miejsce w Pucharze Narodów. Choć do Niemców naprawdę niewiele zabrakło. Po raz pierwszy od dawna wynik, poza jednym punkcikiem juniora, zawdzięczamy w całości kadrze A. Można się pocieszać tym, że Horn świetnie wybrał skład kadry A. Ale brutalna prawda jest taka, że poza naszą elitą, w polskich skokach jest krucho. Jesteśmy kolosem na glinianych stopach (szkolenie młodzieży, ilość dzieci w klubach), łydkach (ilość zawodników na zawodach krajowych), kolanach (aktualna forma juniorów) i udach (aktualna nie-forma kadry B). Dobrze, że na zapleczu doszło do zmian, niedobrze, że tylko na tym bezpośrednim. Wbrew temu, co widać w telewizji, w polskich skokach źle się dzieje, ale ponieważ to jest felieton podsumowujący Puchar Świata, więc nie będę psuł nastroju słusznie wywołanego fantastycznymi wynikami w elicie światowej. Naprawianie świata zostawię kolegom po klawiaturze, którzy mają więcej czasu na pracę organiczną i działania u podstaw.

Bracia 2017/2018
LpBraciakrajpkt
1 Kobayashi Japonia 755
2 Prevc Słowenia 497
3 Huber Austria 117

Klasyfikację braterską wygrali w cuglach bracia z Japonii, dzięki iście braterskiej współpracy. Starszy zaczął z przytupem na samym starcie i brylował przez pierwszą część sezonu, młodszy ciężko harował i nabijał punkty, gdy starszemu zabrakło pary. Jestem jednak pewien, że za rok Słoweńcy wezmą odwet, szczególnie, że mają jeszcze trzeciego w zapasie. Już sobie ostrzę zęby na tę rywalizację. Aż żal, że Polska się nie pojawi w tej klasyfikacji, choć przecież swojego czasu mieliśmy spory potencjał w tej dziedzinie. Bracia Kot, bracia Miętus, bracia Kowal...

Plastikowa Kulka 2017/2018
LpzawodnikkrajliczbawPŚ
1 Maciej Kot Polska 16 21
2 Andreas Stjernen Norwegia 10 8
3 Sebastian Colloredo Włochy 9 73
4 Władimir Zografski Bułgaria 9 52
5 Alex Insam Włochy 7 i 3/7 59
6 Jakub Wolny Polska 7 i 3/8 36
7 Manuel Fettner Austria 5 i 3/7 27
8 Viktor Polasek Czechy 5 n
9 Naoki Nakamura Japonia 5 69
10 Cestmir Kozisek Czechy 5 48
11 Phillip Aschenwald Austria 5 46
12 Gregor Deschwanden Szwajcaria 5 38
13 Manuel Poppinger Austria 5 37
14 Clemens Aigner Austria 5 29
15 Noriaki Kasai Japonia 5 26
16 Ryoyu Kobayashi Japonia 5 24
17 Anze Semenic Słowenia 5 22
18 Junshiro Kobayashi Japonia 5 11
19 Johann Andre Forfang Norwegia 5 7
20 Stefan Kraft Austria 5 4
21 Andreas Alamommo Finlandia 3 n
22 Antti Aalto Finlandia 3 54
23 Andreas Wank Niemcy 3 43
24 Simon Ammann Szwajcaria 3 19
25 Maximilian Steiner Austria 2 n
25 Roman Trofimow Rosja 2 n
25 Kento Sakuyama Japonia 2 n
25 Michaił Nazarow Rosja 2 n
25 Federico Cecon Włochy 2 n
30 Andreas Schuler Szwajcaria 2 69
31 Dmitrij Wasiljew Rosja 2 69
32 Robert Kranjec Słowenia 2 49
33 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 3
33 Davide Bresadola Włochy 1 n
35 Anze Lanisek Słowenia 1 n
36 Vojtech Stursa Czechy 1 68
37 Vincent Descombes Sevoie Francja 1 67
38 Jewgienij Klimow Rosja 1 65
39 Ulrich Wolhgenannt Austria 1 61
40 David Siegel Niemcy 1 59
41 Killian Peier Szwajcaria 1 54
42 Mackenzie Boyd-Clowes Kanada 1 47
43 Ziga Jelar Słowenia 1 44
44 Marius Lindvik Norwegia 1 41
45 Halvor Egner Granerud Norwegia 1 20
46 Marcus Eisenbichler Niemcy 1 10

Ta-daaam! Mamy nie tylko Kryształową Kulę, ale i Plastikową Kulkę! A to dzięki Maćkowi Kotowi, który w trakcie Raw Air trzykrotnie (w tym dwa razy z rzędu) zdobył po pięć punktów. Piorunujący finisz! A oto, co wzruszony zwycięzca powiedział odbierając nagrodę: "Ta klasyfikacja raczej chluby mi nie przynosi, ale zmotywuje mnie do pracy przed następnym sezonem. W przyszłym roku bedę się starał, żeby jak najczęściej tę trójkę z przodu zmazać i żeby zostawała tylko ta jedynka". Czego Wam, Maćkowi i sobie życzę.

Plastikowa Kulka Drużynowo
Lpkrajpkt
1 Austria 28 i 3/7
2 Polska 23 i 3/8
3 Japonia 22
4 Włochy 19 i 3/7
5 Norwegia 19
6 Czechy 11
6 Szwajcaria 11
8 Słowenia 9
8 Bułgaria 9
10 Rosja 7
11 Finlandia 6
12 Niemcy 4
13 Francja 1
14 Kanada 1

Doszły mnie słuchy, że Austriacki Związek Narciarski początkowo chciał namawiać Heinza Kuttina, by kontynuował pracę. Ale jak się dowiedzieli, że Austria wygrała drużynowo Plastikową Kulkę, to zrezygnowali. Nie dość, że bez sukcesów, to jeszcze pech... Swoją drogą dobiła mnie ta Plastikowa Kulka tej zimy. W przyszłej zmieniam zasady, by ograniczyć liczbę klasyfikowanych. I muszę jakiś szablon w Excellu sobie wysmażyć, bo liczenie wszystkiego na piechotę to katorga...

I tak powoli zmierzamy do końca felietonu a ja ledwie liznąłem tematu zapowiedzianego w tytule. Stoch potęgą jest i basta. Ale potęgą jakiej miary? Kamil wyśrubował ilość miejsc na podium w Pucharze Świata do 57 a zwycięstw do 31. To już ekskluzywny klub, elitarna ekipa, domena gigantów dyscypliny. Kamil niewątpliwie należy do największych z największych a emocje kibiców do czerwoności rozpalają dyskusje, gdzie go na liście najwybitniejszych umieścić.

W Internecie znajdziecie kilka tabelek w których porównywani są najlepsi w historii skoczkowie. A raczej - najlepsi w historii ostatnich kilkudziesięciu lat. Ja też z góry darowałem sobie próby umieszczenia na takiej liście gigantów minionych epok. Niemożliwe było miarodajne, arytmetyczne porównanie Małysza, Schlierenzauera i Nykänena z Birgerem Ruudem, Helmutem Recknaglem czy Bjørnem Wirkolą. Z racji metodologii musiałem odrzucić skoczków sprzed ery Pucharu Świata. To były zupełnie inne czasy i inne realia.

Zgodnie ze swoją filozofią uznałem, że najważniejszą miarą wybitności jest dla mnie to, ile razy dany skoczek wygrał zawody, w których rywalizowała światowa czołówka. Są kibice, czy nawet dziennikarze, którzy próbują porównywać mistrzostwo olimpijskie z mistrzostwem świata i tworzą tabelki wyceniając na przykład złoty medal olimpijski na 20 punktów, Kryształową Kulę na 10, po czym dodają jeszcze ewentualnie sumę pojedynczych konkursów PŚ. Ja obrałem inną metodę. Za podstawę uznałem pojedyncze konkursy PŚ. Tak jak już kilka razy tłumaczyłem - konkurs, w którym ktoś rywalizuje z innymi najlepszymi na świecie, jest w zasadzie zawsze tak samo trudny, niezależnie, jak go nazwiemy i jaką nagrodę za zwycięstwo wręczymy.

Dodatkowe punkty przyznałem za inne trofea, ale tylko za takie, które trzeba było wywalczyć w rywalizacji, a nie takie, które przyznawano za wygranie cyklu konkursów PŚ. Tym samym odpadły Kryształowe Kule i Turniej Czterech Skoczni, bo było by to według mnie dublowanie zasług. Wybrałem metodę najprostszą i surową. Dlatego też nie mogłem wycenić jednego zwycięstwa na Igrzyskach na 20 zwycięstw w Pucharze Świata. Dla mnie to lekka abstrakcja i delikatny absurd. Musiałbym tym samym uznać, że Lars Bystøl jest tak samo wybitny jak Sven Hannawald, lepszy od Funakiego czy Peterki a Jakuba Jandę to już w ogóle zostawił daleko w tyle. Dlatego medale IO, MŚ i MŚ w Lotach wyceniłem po równo na 1,5 zwycięstwa w PŚ, dodając te dodatkowe pół punkcika za stres związany z presją wynikającą z rangi i trudność z wycelowaniem z formą w odpowiedni moment. Oto, co mi wyszło:

Najlepsi z najlepszych, czyli TOP 20 skoczków narciarskich
LpzawodnikkrajIOMŚwLsuma
1 Gregor Schlierenzauer Austria 53 0 1 1 56
2 Matti Nykaenen Finlandia 46 3 1 1 53.5
3 Adam Małysz Polska 39 0 4 0 45
4 Janne Ahonen Finlandia 36 0 2 0 39
4 Jens Weissflog Niemcy 33 2 2 0 39
6 Kamil Stoch Polska 31 3 1 0 37
7 Martin Schmitt Niemcy 28 0 2 0 31
7 Simon Ammann Szwajcaria 23 4 1 1 31
9 Andreas Felder Austria 25 0 2 1 29.5
19 Thomas Morgenstern Austria 23 1 1 0 26
11 Severin Freund Niemcy 22 0 1 1 25
12 Peter Prevc Słowenia 22 0 0 1 23.5
13 Andreas Goldberger Austria 20 0 0 1 21.5
14 Sven Hannawald Niemcy 18 0 0 2 21
15 Kazuyoshi Funaki Japonia 15 1 1 1 19.5
16 Noriaki Kasai Japonia 17 0 0 1 18.5
17 Andreas Widhoelzl Austria 18 0 0 0 18
18 Ernst Vettori Austria 15 1 0 0 16.5
19 Matti Hautamaeki Finlandia 16 0 0 0 16
20 Primoz Peterka Słowenia 15 0 0 0 15

Pierwszy jest Schlierenzauer i nie chce wyjść inaczej. Matematyka, psia jej kostka. Brak prestiżowych trofeów nadrobił oszałamiającą liczbą zwycięstw. Strategia Rosjan z Drugiej Wojny Światowej - zalał rywali samą liczbą. Latającego Fina pokonał o niewiele, ten właśnie zbliżył się do wyniku Austriaka dzięki "nadzwyczajnym" zwycięstwom. Na trzecim Małysz, choć serce chciałoby dorzucić z 10 punktów za fakt zdobycia trzech Kul z rzędu. Ale to nie w tej tabelce. Jak ktoś ma taką fantazję to niech dodaje punkty nawet za pobicie rekordu świata czy otrzymanie pięciu "20" za skok. Ja tu się będę trzymał swoich surowych i prostych reguł. Dzięki nim Jens Weißflog doskoczył do Ahonena i obaj zajmują zgodnie czwarte miejsce. Kamil jest szósty, choć tu znowu - za same wrażenia artystyczne i ilość wzruszeń chciałoby się punkty dodawać. Na szczęście Kamila takie tabelki i porównania nie ruszają. On zawsze chciał być sobą i robić swoje. I co tu się dziwić? Kto nie chciałby być sobą, gdyby był Kamilem Stochem?

Cytat zupełnie na temat: "Kamil pokazał skoki, które mnie zadziwiły" Robert Johansson

Cytat zupełnie nie na temat: "Nie boję się smierci. To śmierć boi się mnie" Jack Reacher (Lee Child)

I to by było na tyle. Zamykam oficjalnie sezon zimowy 2017/2018. Połowa maja. Zdaje się, że przebiłem nawet alpejskie ośrodki narciarskie, choć przecież nie wszystkie. Są i takie, w których można śmigać nie tylko w maju, ale przez cały rok. No cóż. Żegnam się z P.T. czytelnikami do kolejnej zimy. A od listopada tylko dwie rzeczy są pewne. Pierwsza: Samozwańczy Autorytet będzie pisał teksty krótsze i mniej czasochłonne w przygotowaniu. Druga: to będzie piękna zima dla polskich skoków!

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.