Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Hofer i Forfang walczą o budowę skoczni za kołem podbiegunowym

Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nie przestaje zabiegać o powstanie nowej skoczni narciarskiej w rodzinnej miejscowości Johanna Andre Forfanga - Tromsoe. Do największego miasta północnej Norwegii zawitał sam Walter Hofer, który podczas spotkaniami z władzami miasta zachęcał do realizacji projektu.


Dyrektor Pucharu Świata odwiedził dzielnicę Storelva, gdzie jego zdaniem istnieją warunki do wzniesienia nowoczesnego kompleksu skoczni, których punkty konstrukcyjne usytuowane byłyby na 90. i 120. metrze. Podczas poniedziałkowego spotkania obecny był też Forfang, który jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób pochodzącym z tego regionu. Gośćmi wydarzenia byli też Hugo Forfang, Clas Brede Braathen, Turid Krudtaa oraz Jarle Aarbakke.

- Dziedzictwo skoków narciarskich znajduje się w Norwegii. Trzy główne ośrodki to Oslo, Lillehammer oraz Trondheim. Rozgrywamy tam zawody w lutym i marcu, ale grudniowy termin, na początku sezonu, jest zbyt wczesnym dla norweskich lokalizacji. Wówczas w grę wchodzi w zasadzie tylko Finlandia. Olbrzymi potencjał widzimy w tym pięknym północnym mieście, którym jest Tromsoe. Oczywiste wydaje się to, że trzeba go wykorzystać, aby w przyszłości oglądać tu zmagania skoczków narciarskich na początku sezonu - powiedział austriacki działacz.

Oprócz chęci organizowania za kołem podbiegunowym Pucharu Świata, dużym wydarzeniem mógłby być konkurs Letniego Grand Prix przeprowadzany podczas zorzy polarnej. Słońce nie chowa się tutaj za horyzont od 19 maja do 27 lipca. Ten czas FIS chciałby wykorzystać na organizację wydarzenia, którego widowiskowość pozytywnie wpłynęłaby na oglądalność skoków narciarskich na całym świecie.

Największym znakiem zapytania jest to, kto sfinansuje cały projekt. Hofer szacuje, że w dzisiejszych realiach zbudowanie kompleksu skoczni od zera to kwota rzędu 6 mln euro. Jak wyliczają norweskie media, cena ta znacznie wzrośnie, kiedy doda się środki potrzebne na zbudowanie całej infrastruktury łączącej miasto ze skoczniami.

Aarbakke, zastępca burmistrza miasta, dostrzega szansę w prywatnych inwestorach. Twierdzi, że projekt niemal w całości może zostać zabezpieczony zewnętrznie, co w małym stopniu wykorzysta budżet państwa lub nie naruszy go w ogóle. Czy jest już firma poważnie zainteresowana wyłożeniem pieniędzy na budowę?

- Mam wiele asów w rękawie. Świat jest ich pełen - odpowiedział enigmatycznie przedstawiciel siódmego pod względem wielkości miasta w Norwegii na łamach aftenposten.no.

- Pomysł zorganizowania tutaj Zimowych Igrzysk Olimpijskich spotkał się z dezaprobatą mieszkańców, ale liczymy, że ten projekt to nasz czas! - dodaje Aarbakke, który tym razem liczy na poparcie ze strony lokalnej społeczności.

Władze miasta uważają, że najbardziej realistyczna jest perspektywa pięcioletnia, a pierwsze skoki mogą zostać tam oddane w 2023 roku. Żartobliwie do tematu podchodzi Hofer. - Za dwa lata przechodzę na emeryturę, więc mam nadzieję, że do tego czasu zorganizujemy tutaj Puchar Świata. Oczywiście żartuję, ale nie powinniśmy zwlekać.